Adam Lizakowski o tych co odeszli [ZOBACZ WIDEO]
Zapraszamy do przeczytania wierszy oraz obejrzenia wideo z poetą Adamem Lizakowskim, w którym wspomina zmarłych mieszkańców Pieszyc.
Adam Lizakowski
Pieszycka Księga Umarłych
Robert Dziekański
1967-2007
Zamkowa 23
Kanada da, Kanada da, miała być pachnącą łąką
a lotnisko ulem do którego zlatują stalowe
pszczoły z całego świata – wielkie tłumy
błagalnie podnoszą oczy i ręce
gęsta mgła emocji unosi się aż
pod sam sufit przedostaje się do szczelin
chmur wysoko, wysoko i nie różnią się kolorem
od kanadyjskiego dolara od wschodu słońca
aż do zachodu
marzenia na dobrze płatną pracę rosną wraz
z nadziejami olśniewające kwiaty
ich liście niebieskie toyoty lub białe fordy
ich nasiona wygodne domy dla wnuków
zmęczony wzrok srebrne ślady ślimaka
między rzędami krzeseł między strażnikami
w oczach czai się strach a w ciele czai się zwierz
przebiega lotnisko wzdłuż i wszerz!
w przestrzeni zamkniętej jest życie
terror wewnętrzny
niech powietrze stanie się drzwiami
otwartymi za którymi płonie gniew
sama zaciska się pięść
złość błyszczy niczym diament
przyciąga uwagę ochrony a ta policję
matka na pewno jest blisko gdzieś
boże lotnisko wielkie jak bezradność
śmierć przybrała kształt paralizatora
Robert Dziekański. 13 października 2007 na lotnisko w Vancouver przybył nieznający języka angielskiego, 40-letni polski pracownik budowlany – Robert Dziekański. 14 października, po 10 godzinach pobytu na lotnisku i braku możliwości porozumienia się z personelem, przez swoje zachowanie wzbudził zainteresowanie pracowników ochrony, którzy wezwali policję. Robert Dziekański na widok policji przestał się awanturować, a nawet unosił ręce w geście bezbronności. Przeszedł z kanadyjską policją do sąsiedniego pomieszczenia, gdzie został porażony paralizatorem typu „taser”, mimo że nie stawiał oporu. W wyniku tych działań Robert Dziekański zmarł.. Jego matka, w hali przylotów, przez cały ten czas próbowała się czegoś dowiedzieć o swym synu. Nie uzyskała jednak żadnych informacji lub dowiedziała się mylnie, że syn nie przyleciał tym samolotem.
Józef Raczek
1909 -1983
Świdnicka 5
Stalin stworzył akwarium a w nim rybki
pływają tylko do tyłu on wygrał wojnę
ale nie osadnik wojskowy w Górach Sowich
jest noc nad niemieckim miasteczkiem
świeci światło w oknach kogoś
kto czuje się Polakiem od stóp do głów
tysiąc kilometrów od miejsca urodzenia
po drugiej stronie szyby jest pastwisko
z krową żującą pejzaż furtka do lasu
gdzie nie ma komu podać ręki
rodzina ciałem zrośnięta
nieład w sercu z wieloma wyjściami
jest zdumiony tym, że tak długo żyje
muzyka ołowianych kul zdarzeń omijała go
Hitler kompozytor był dla niego łaskawy
śpiew czołgowych luf gwizd spadających bomb
nie był dla niego był wyjątkowym słuchaczem
ten pokój gąszcz zmartwień zaćmiewa wszystko
ustępując miejsca światłu może podróżować tylko w przeszłość
z szybkością jednej sekundy na sekundę
co wydaje się powolne fizykom ale nie jemu
on tam dociera
raz po raz do następnej chwili
i do następnej nie może tego wyłączyć iść naprzód
a jeśli spróbuję aby wydostać się z tego wehikułu czasu
Hitler otworzył zatrzask, spadanie w kosmos
ale jest okno pokazuje przeszłość.
Józef Raczek. Żołnierz 1 Polskiej Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki. A po zakończeniu wojny w 1945 roku osadnik wojskowy, który otrzymał gospodarstwo rolne po Niemcach w Pieszycach. Jego rodzina uciekała przed Ukraińcami z Wołynia, którzy dokonywali ludobójstwo na ludności polskiej przy aktywnym, częstym wsparciu miejscowej ludności ukraiński.
Waldemar Wróblewski
1956 – 2005
ul. Kopernika 114
Ciągle w biegu jak polny pieszycki słowik
z pól i łąk wokół Wielkiej Sowy
choć nie był śpiewakiem a kompozytorem
człowiek-orkiestra co układa dźwięki
żył według klucza wiolinowego
siadał zamykał oczy i widział biała pięciolinię
muzyka była w powietrzu
zarzucał sieć pięciolinii myśli i łapał ją
praca jego opowiadała o jego życiu
nutą nuta po nucie
dźwięk po dźwięku naładowany energetycznie
rytmem tempem partie wokalne rozpisywane
przy fortepianie żonglowanie nutą
dźwiękami o określonej wysokości,
dźwięki o nieokreślonej wysokości
efekty akustyczne (stuku, szmeru, szumu, świstu)
nie potrzebował rękawiczek nożyczek
i dużo bieżącej wody jemu wystarczało powietrze
wsłuchiwał się w wiatr medytował razem z nim
nie myśląc o czasie myślał o nim
na pięciolinii wykluwało się jajo nut
nie wyglądało jakby do niej należało
Waldemar Wróblewski (Wpadł pod tramwaj we Wrocławiu). Cygan Kolombo diabeł dla przyjaciół. Jego ostatnim utworem była niedokończona opera o świętej Wilgefortis przedstawianej jako ukrzyżowanej kobiecie z brodą córce króla Luzytanii. Tworzył muzykę filmową, teatralną, dzieła symfoniczne, muzykę do reklam i dla telewizji. Współpracował z Janem Jakubem Kolskim.
Adam Śliwiński
1963 - 2023
Osiedle Małe
Gminna impreza upojna i powrót do domu
po zmierzchu gdy wszystkie kolory
dnia stają się ciemnymi
nie tak łatwo jest dostać się do
własnego łóżka doczekać w nim
starości zadręczać lekarzy i bliskich
zanim śmierć uwolni od nich
wybrał się do siebie i do siebie wrócił
a po drodze oddał to co najcenniejsze
wiatr wiał letni wieczystej tajemnicy
nie odsłonił nawet jej rąbka
ścieżki pogmatwane czyniąc noc
bezsenną a rodzinne plany zaplanowane
na następny dzień kurzem posypane
i jeszcze ten księżyc blady na gasnącym
niebie i powietrze o zapachu pól i lasów
i rów przydrożny z drzemki wybudzony
przestraszony krzykiem gardła piskiem kół
tak skończyło się życie człowieka
wślizgnął się pomiędzy umarłych
Zginął na drodze Pieszyce – Piskorzów, prowadząc rower na poboczu drogi.
Leokadia Ratuszniak
1952-2022
ul. Kopernika 5
Mówili na nią Lotka i chyba każdy
ją znał jej znakiem rozpoznawczym
w młodości był czerwony nos
przemierzała Pieszyce wzdłuż ulicy
Kopernika dopóki nie straciła nogi
nie była ani najładniejsza ani najmądrzejsza
ani tą co zakwita wiosną na słonecznej
łące górskiej ani tą co więdnie jesienią
w ciemnej dolinie na skarbie
ale mimo to zapamiętałem jej twarz
nigdy nie otrzymała ode mnie żadnych
pochwał ani drogocennych przedmiotów
ale zapamiętałem siedzącą na ławce
przystanku autobusowego do kamionek
z twarzą rozmytą przez codzienność
z głową pochyloną ku ziemi zawieszonej
na giętkiej szyi w takiej pozie malarskiej
jak malują malarze ludzi zrezygnowanych
albo których świat nic a nic nie obchodzi
Andrzej Żaba
1956-2022
ul. Zamkowa 2
Mieszkał nad potokiem Pieszyckim
gdzie bystre wody z Gór Sowich
płyną, płyną zobaczyły Pieszyce
pewnie je nie minie spotykają się
z wolnymi ściekami miasteczka
i dalej aż do Odry… hej, hej do morza
był przystojny, ale nie wysportowany
nie dał sobie pomóc, mało się przejmował
rozkojarzony jeden z wielu synów
rodziców przywiezionych w wagonach
za Zachód po zakończeniu wojny
na fotografii naszej klasy z 1971 roku
stoi w drugim rzędzie obok Zenka Wróbla
oko aparatu obejmuje czułym objęciem
całą klasę w tym momencie zamroził sen
nikt się niczym nie wyróżnia
magnesy ukryte pod sercem nie działają
nie przyciągną złota ani srebra
ani innych metali szlachetnych
nie poprowadzą do wędrówki po morzach
i oceanach czy przestworzach
raczej tylko do lodówki
na drzwiach której przymocowany
magnez ze sloganem: jeśli jesteś młody
rozmawiaj o takich rzeczach
o których nikt nie ma podejrzeń
że istnieją, które nikogo nie obchodzą
jesteśmy młodzi drzwi lodówki
nie są koszmarem
Szymon Marszałek *
1911 -2003
ul. Kuźnicka 2
W domu bożym znają jego młotki nożyce
i cęgi blachy, kątowniki i kątomierze
łyżki i szczypce blacharskie, zaginarki
do rąbka i okapu, szelazje - szelajzy, fałdowniki,
kleszcze, dziurkacze i podcinaki
on niczym niebiański pająk zszywał i łapał
dachy i wieże kościelne, kopuły, hełmy i iglice
szkoda, że nie włożono mu do trumny
torby z narzędziami
w raju z radością opowiadał by aniołom
stare niezniszczalne dowcipy
nasycone śmiechem szczerym
nieznajomi patrzyli by na niego
i jeden drugiego pytał, czy go zna,
wśród wszelkich rodzajów okazji i przypadków
był duszą towarzystwa
w rozkoszy słów do anielic
wyczuć można było by chęci
iskry radości oświetlały jego wzrok
uderzenia młotków inspirowała go
jak muzyka niebiańska
ich rytmiczne uderzanie i piękne słowa
w stronę światła, które rozjaśnia dusze
Szymon Marszałek, mistrz blacharsko - dekarski, przybył w 1947 roku do Pieszyc spod Żywca. Praktycznie był na dachu lub wieży każdego kościoła w powiecie dzierżoniowskim lub sąsiednim. Jego syn Grzegorz Marszałek, udostępni kilka swoich pięknych grafik do mojej książki pt. Niezapłacony czynsz – wiersze pieszyckie, wydanej w 1996 roku. (Obok, oficyna wydawnicza w Dzierżoniowie). Grzegorz spędził dzieciństwo w Pieszycach, tutaj też kończy szkołę podstawową. W 1994 roku uzyskał stopień profesora sztuk plastycznych. Absolwent poznańskiej Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych (dziś UAP). Do 2019 roku kierował Pracownią Plakatu i Ilustracji na UAP, zaliczany do grona najwybitniejszych przedstawicieli Polskiej Szkoły Plakatu.
Adam Lizakowski, lato-jesień, 2023 r.