Adam Lizakowski - recenzja Jerzego Sikory

środa, 12.4.2023 07:50 387

Jerzy Sikora

 

Poetyckie wskrzeszanie umarłych

Kazimierz Wierzyński w wierszu Do moich zmarłych wołał:

Zmarli moi, nie opuszczajcie mnie!
Tylko przy waszej śmierci bliski jestem życia,
Tylko wspomnienie o was nie zmniejsza mi świata,
Tylko wy, nieskalani, uszliście rozbicia,
Tylko wśród was mam ojca i matkę i brata,
Tylko wasze istnienie jest mi tu konieczne,
Tylko za wami iść mi, iść na wieki wieczne.

Podobnie Adamowi Lizakowskiemu w Pieszyckiej księdze umarłych wspomnienie o tych, którzy odeszli, nie umniejsza świata, ale – przeciwnie – uwydatnia, ubogaca. W swoim najnowszym zbiorze wierszy autor, uaktywniając pamięć, ożywia pieszyckich umarłych. Są wśród nich – jak u Wierzyńskiego – ci z najbliższej rodziny: mama, babcia, a także wielu innych z Pieszyc. Rodzinne Pieszyce to mała ojczyzna poety. Autor Korca maku nad wyraz emocjonalnie i uroczyście mówił o zmarłych, natomiast Lizakowski stara się, na ile można, trzymać emocje na wodzy. We wstępie zatytułowanym Zamiast kwiatów wiersze wyjaśnia: „Przechowywanie pamięci o zmarłych jest powinnością następnych pokoleń, nie każdy to dzisiaj wie i nie dla każdego jest to oczywiste. […] mogiła / grób jest śladem na ziemi, takim usypanym przez grabarzy świadectwem, dowodem, że dany człowiek istniał”.

Lizakowski jako poeta usypuje z liter, z grudek słów wiersze – świadectwa, dowody na istnienie. Na przeciw zapomnieniu. Tworzy więc poetyckie groby znajomych, przyjaciół, sąsiadów. Miasteczko Pieszyce leży na Dolnym Śląsku, w pięknych Górach Sowich. Ma dzisiaj siedem tysięcy mieszkańców. Żywych. A ilu zmarłych? Dla kilkudziesięciu z nich Lizakowski stawia poetycki pomnik. Przywołuje ich w wierszach.

Zaczyna utworem poświęconym Piotrowi Biernackiemu – pierwszemu burmistrzowi. Poetycko wskrzeszaną postać, jak w wielu innych utworach, umieszcza w kontekście minionego czasu i rozgrywających się wydarzeń:

wiatr historii i polityki ma ogromną siłę
przewrócił niejedno drzewo, niejedną rodzinę
wyrwał ze stuletnimi korzeniami
i posadził na kamienistej podgórskiej glebie.

Nieraz pojawia się bohater zbiorowy, na przykład w wierszu Zespół Szkół im. ks. Jana Dzierżonia. Ów podmiot zbiorowy to szkoła, którą jak dom stanowią nie tyle ściany, co przede wszystkim ludzie. Umarła szkoła, żyła w latach 1947-2020. I została zamknięta, zlikwidowana. Jedna ze strof utworu charakteryzuje nie jedynie szkołę, ale całe miasteczko:

Pieszyce jedna z wielu sudeckich
osad robotniczo-chłopskich, w których
ludzie rdzewieją nie tylko w deszczu
korozja na twarzach, ulicach, sercach
osada śpi, chociaż jest środek dnia. Kto nie w pracy
ten pije albo ogląda poranne powtórki…

Innym wierszem mówiącym o zbiorowości są Pieszyckie tkaczki:

idą równo ramię w ramię, noga w nogę
wypełniając krokami ulice
idą drzewa, domy, latarnie uliczne
idą autobusy, samochody, obłoki, ptaki
tupot nóg, tupot nóg, tupot nóg
idą, idą, idą
tupot nóg, tupot nóg, tupot nóg

Wraz z tytułowymi tkaczkami poeta ożywia, zaprasza do marszu wręcz całe miasteczko, wyrywa ze śmiertelnego zastygnięcia i martwoty. Zbiorowość mamy również w wierszu Cmentarz Parafialny pw. Św. Antoniego w Pieszycach. Czym jest ów cmentarz? Lizakowski charakteryzuje lapidarnie następującymi słowami: „cmentarz miejsce wiecznego spoczynku / ani sławnych ani bogatych ani zasłużonych”. A dokładniej – kimże są owi mieszkańcy krainy cieni? Wśród kilkudziesięciu portretowanych postaci, poza św. Antonim Padewskim – patronem pieszyckiego kościoła, sługą bożym Serafinem Kaszubą i kompozytorem Waldemarem Wróblewskim, nikogo więcej nie znajdziemy w Wikipedii.

Autor Pieszyckiej księgi umarłych przyjmuje rolę kronikarza. Tytułem wiersza jest przeważnie imię i nazwisko zmarłej osoby prezentowanej w utworze, z podanymi ramami czasowymi życia i miejscem ziemskiego zamieszkania – nazwą ulicy i numerem domu. Czasem widnieje dodany pozaimienny tytuł utworu. Natomiast w przypisie przedstawiony krótki biogram bohatera – takie swoiste „who is who”. Gdzie są ci ludzie teraz? Pod jakim adresem? Nie wiemy. Przeważnie autor sam opowiada o danej postaci, czasem użycza głosu zmarłemu. Chce, aby przemówił w wierszu. I tak mamy w utworze Janina Brzeźniak. Zasiedlanie Ziem Zachodnich:

Dziś nie potrafię wydobyć łyżką pamięci
– nielukrowane wspomnienie –
z tylu potraw i smaków –
wieże zegarów wybijały godzinę rodzącego się komunizmu
– ogromne, barwne plakaty na płotach i murach
zachęcały i wzywały tam: praca, mieszkania
zagwarantowana opieka władz
zgłoś się do Polskiego Związku Ziem Zachodnich
– poszłam jak w dym

Oto zarazem przykład, jak historia pojedynczych osób jest sprzęgnięta z ideologią, historią miasteczka, narodu, ojczyzny. Przypomnijmy, że na Dolnym Śląsku po wojnie pojawili się przesiedleńcy ze Wschodu w ramach akcji „Wisła”. W wierszu Włóczęga Boży dedykowanym „Dla Czcigodnego Sługi Bożego Brata Kapucyna Serafina Kaszuby, 1910-1979” również mówi w pierwszej osobie sam bohater. Relacjonuje swój żywot, zakotwiczony w dziejach narodu:

Jestem Włóczęgą Bożym polskiej rzeczywistości,
Polskim Jezusem Chrystusem ukrzyżowanym na
Krzyżu polskiej historii XX wieku.

Jak wcześniej wspomniałem, w zbiorze są także wiersze, w których autor przedstawia najbliższe swojemu sercu zmarłe osoby. Zwraca czytelniczą uwagę piękny wiersz Babka Paulina, napisany w 1988 roku w San Francisco i dołączony do obecnego tomu. A w nim takie osobiste wyznanie:

Lubiłem ją nigdy się nie uskarżała
nigdy mnie nie zawiodła
nigdy nie szukała ideałów w życiu.

[…]

ileż to razy jej usta objaśniały
największe tajemnice (robienia konfitur czereśniowych)
rozwiązywały największe zagadki
(wyprasować spodnie z jednym tylko kantem)
powierzały największe sekrety
(co dostanę od rodziców pod choinkę).

[…]

Była najmądrzejsza na świecie
Chociaż nigdy nie nauczyła się pisać ani czytać.

Poetycki uwznioślony portret babci kojarzy mi się z Babcią Zbigniewa Herberta z tomu Epilog burzy (1998):

moja przenajświętsza babcia
w długiej obcisłej sukni
zapinanej
na niezliczoną ilość
guzików
jak orchidea
jak archipelag
jak gwiazdozbiór.

W recenzowanym zbiorze jest też wiersz zatytułowany Jadwiga Lizakowska z domu Naporska, w którym autor pisze o swojej matce. Rozpoczyna mocnym emocjonalnie, pełnym dramaturgii akordem:

Moja matka umarła (na atak serca)
w niedzielę
31 maja 1970 roku mając lat 37
nigdy jej tego nie wybaczę.

Wiem to nie był jej pomysł
wiem śmierć ją namówiła.

Właśnie! Winowajcą, a przynajmniej współwinowajcą, zaistniałej tragedii jest śmierć. Co symptomatyczne i ciekawe, u Lizakowskiego nie ma wiele bezpośredniego namysłu nad śmiercią. Autor mówi o niej najczęściej w domyśle, zdawkowo, przy okazji przedstawiania danej osoby. Wyjątkiem jest ostatni w zbiorze utwór Marian Fiks. Ten zamykający Pieszycką księgę umarłych wiersz ma charakter „ars poetica” i daje odpowiedź na pytanie: jak poeta powinien pisać o śmierci:

Poeta układając słowa musi unikać banałów
o tym, że śmierć nie zna się na smutku ani radości
o cienkiej ludzkiej skórze i kruchych łamliwych kościach

o tym że nasze ludzkie plany
– co będziemy robić po południu lub jutro
nasze dwadzieścia czy osiemdziesiąt lat –
nie obchodzą jej i są tylko nasze

śmierć niczego od nas nie chce
i niczego nie oczekuje
nie ma marzeń ani pragnień
jest nieludzka


Swoim tytułem Pieszycka księga umarłych Adama Lizakowskiego kojarzy się z Tybetańską księga umarłych. Ta druga jest starożytnym buddyjskim tekstem, który czyta się na głos umierającym jako pomoc w rozpoznaniu doświadczanych wówczas wizji i osiągnięciu wyzwolenia. Znana jest też egipska księga umarłych, będąca zbiorem tekstów pogrzebowych starożytnego Egiptu, mających ułatwić zmarłemu przejście do raju. Przywołane księgi miały więc charakter modlitewny i użytkowy, jako pomoc w przekroczeniu progu śmierci. Natomiast księga Lizakowskiego stanowi uniwersalne rozmyślanie nad ludzkim losem „ad personam” poprzez przywołanie zmarłego z powrotem do życia, poprzez poetyckie wskrzeszenie. Na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat pojawiło się w polskiej poezji co najmniej kilka w ten sposób skonstruowanych zbiorów wierszy mówiących o zmarłych – przykładowo wymienię tutaj Głosy Jana Polkowskiego (2012), Koniec srebrnej nitki Izabeli Fietkiewicz-Paszek (2022) czy Małą antologię mazurską Wojciecha Marka Darskiego (1985).

Na tle wymienionych zbiorów tom wierszy Lizakowskiego, oprócz niewątpliwie wielu wspólności, ma co najmniej dwie cechy dystynktywne, mianowicie tutaj poetycki reflektor jest skierowany na zmarłych usytuowanych głównie w kontekście historii, socjologii, polityki. Natomiast metafizyka pobrzmiewa z rzadka, na dalszym planie. Dzieje się tak dlatego, że zmarli z „drugiej przestrzeni” są przenoszeni znowu do tej ziemskiej, doczesnej. A druga cecha różnicująca to umiejętne, chociaż trudne, powściąganie emocji.

Adam Lizakowski, Pieszycka księga umarłych, Stowarzyszenie Pisarzy Polskich. Oddział Warszawa, Warszawa 2022.