Góry Literatury w Dzierżoniowie: Hitlerjugend w synagodze, piosenka Artura Andrusa o fontannie, damsko-męskie żarty Katarzyny Grocholi
Dwa dni festiwalu Góry Literatury w Dzierżoniowie: Hitlerjugend w synagodze, bałtyckie podróże Joanny Bator, piosenka o dzierżoniowskiej fontannie autorstwa Artura Andrusa, damsko-męskie żarty Katarzyny Grocholi. Pierwsza w Dzierżoniowie edycja znanego już w całej Polsce festiwalu przyciągnęła wielu wielbicieli dobrych opowieści, rozmów i spotkań z ludźmi. Odwiedzający przybyli z różnych stron, nie tylko z Dolnego Śląska, ale także z Wielkopolski, Górnego Śląska czy Małopolski. Czasem przyjechali na całe wydarzenie i wpadli odwiedzić Dzierżoniów na mapie festiwalowych spotkań, a czasem przyjechali specjalnie na jeden dzień, by posłuchać cenionego pisarza czy pisarki, zdobyć autograf, wspólne zdjęcie, a potem zagłębić się w opowieść w książce. .
We wtorek 8 lipca spotkania wokół literatury rozpoczęły się od rozmów w dzierżoniowskiej synagodze Rutika. Dorin Blau i Rafael Blau w rozmowie z Markem Sztarkiem opowiadali o wydanej w tym roku książce "Cudem ocalona. Synagoga w Dzierżoniowie". Nazwa - Rutika, nawiązuje do imienia maleńkiej siostry Rafaela Blau, która wraz z matką zginęła w getcie w Czerniowcach w czasie wojny.
Skąd tytuł w książce "cudem ocalona"? Wszystko zaczęło się w 1990 roku, kiedy po dwudziestu pięciu latach od wyjazdu do Izraela Rafael Blau przyjechał służbowo jako psycholog do Polski i postanowił odwiedzić Dzierżoniów, w którym spędził pierwsze lata swojego życia. Spacerował wtedy koło synagogi, która wymagała remontu. W kolejnych latach zakłada Fundację Beiteinu Chaj i po kilku przetargach ogłaszanych przez gminę żydowską we Wrocławiu w końcu udaje mu się kupić obiekt i zacząć remont. Izraelscy przyjaciele Dorin i Rafaela dziwią się, dla kogo remontują ten obiekt. Ilu jest jeszcze Żydów w Dzierżoniowie, w Polsce?
- Naszym celem było uratowanie historycznego obiektu i uczynienie go centrum pamięci, kultury, tolerancji i więzi między różnymi narodami, których losy splatają się w tym miejscu. I myślę, że to się udało. Trudno uwierzyć, że w czasie II wojny światowej synagoga stała się siedzibą Hitlerjugend, a w sali modlitewnej odbywały się spotkania młodych nazistów. Dotarliśmy do świadków, chociaż do tej pory, pomimo przeszukania wielu archiwów, nie udało nam się znaleźć zdjęć czy dokumentów potwierdzających ten fakt - opowiadał Rafael Blau.
Okazało się, że kilka lat temu do synagogi przyszedł starszy Niemiec z wnuczkiem, który był ostatnim strażnikiem synagogi, do kwietnia 1945 roku. Wspominał, że kiedy zbliżali się Rosjanie, grupa niemieckich kobiet wraz z dziećmi chciała znaleźć schronienie w synagodze i upewniała się, że budynek nie został zaminowany.
Autorka książki "Miejsce urodzenia: Dzierżoniów", Helena Lindskog, na spotkanie literackie przyjechała ze Sztokholmu, w którym mieszka od 55 lat. W rozmowie z Pauliną Jóźwin wspominała dzieciństwo w Dzierżoniowie zaraz po wojnie, poprzez doświadczenia swoich rodziców - Rosjanki ze Smoleńska i Żyda spod Kobrynia. Mieszkali w kamienicy przy ul. Krasickiego 33.
- Cały Dzierżoniów wiedział, że mój ojciec, znany adwokat, jest pochodzenia żydowskiego. Ja dowiedziałam się o tym od taty dopiero w wieku 18 lat. Byłam podekscytowana, czułam że to coś co mnie wzbogaca, czyni oryginalną. Postanowiłam podzielić się tym z przyjaciółką. W reakcji na mój entuzjazm powiedziała: wiesz, nie musisz się tym wszystkim chwalić, tak będzie lepiej. Wtedy po raz pierwszy zrozumiałam., co dla innych oznacza taka narodowość. Mama zaciągała ze wschodnim akcentem, ale tu wszyscy wtedy zaciągali, to nie było dziwne. Nie kryła się ze swoją rosyjskością. Wyjechałyśmy z mamą i bratem do Warszawy, chciała szukać innego życia dla nas. Ojciec został w Dzierżoniowie. Kiedy w latach 70. pojawiła się możliwość wyjazdu naukowego za granicę i dostałam paszport, oboje powiedzieli mi, żebym nie wracała. Po latach mama opowiedziała mi o swoich obawach, o córce przyjaciółki, która była wykształcona, znała pięć języków i została skierowana, by zrobić doktorat w Moskwie. Zaproponowano jej tam zostanie szpiegiem. Nie chciała się zgodzić i wyskoczyła przez okno. Do Dzierżoniowa wracam myślami jako do moich korzeni, miejsca, które mnie ukształtowało.
W spotkaniach w kinie Zbyszek można było posłuchać rozmowy z Katarzyną Zyskowską, autorką książki "Nocami krzyczą sarny", zainspirowanej pobytem pisarki w Górach Sowich. Z Monika Bisek-Grąz rozmawiała o sile kobiet, intuicji i traumie. Grzegorz Kasdepke w spotkaniu prowadzonym przez Dorotę Oczak-Stach zachęcał do czytania, Adam Wajrak tradycyjnie rozmawiał o naturze, zwierzętach w spotkaniu prowadzonym przez Karolinę Kuszlewicz.
Pisarka Joanna Bator „W moje strony. Trzy wyprawy w stronę wyobraźni” mówiła o fascynacji Bałtykiem i odkrytym niedawno terenach północnych Kaszub, pobycie w Japonii, a także powrotem do stron rodzinnych – ziemi wałbrzyskiej.
- Zaczęło się od ucieczki, czyli od buntu. Nie mówię tu tylko o ucieczce dosłownej, bo wyjechałam na studia, ale o ucieczce związanej z wartościami, ideałami, pomysłami na życie, które miałam inne niż podsuwał mi wtedy świat, myślałam jaka powinnam być, do czego powinnam dążyć. Bunt w mojej działalności literackiej polega obecnie na tym, żeby nie podpisywać umowy na więcej niż jedną książkę, ignorować pojawiające się wątpliwości, czy to co piszę spodoba się. Z buntu wynikła także bardzo radykalna wolność, żeby absolutnie iść za swoim wewnętrznym głosem.
Podczas wieczornego koncertu w dzierżoniowskim Kinoteatrze Artur Andrus dostarczył publiczności sporą dawkę humoru w najlepszym wydaniu, wykonując nie tylko piosenki wzmocnione autorskim programem choreograficznym bazującym na wrodzonej gracji, ale jak zawsze odnalazł zabawne akcenty lokalne, które zaraz po przyjeździe i otrzymaniu do ręki „Gońca Dzierżoniowskiego” skrzętnie wyłapał ironicznym okiem.
- Odsłonięto również zabytkową studnię i zamontowano poidełko z wodą pitną – czytał ze sceny fragmenty artykułu o modernizacji dzierżoniowskiego rynku. - Tu jest sfotografowana zieleń, napisano, że nasadzono wiele roślin, między innymi 17 lip, a także lawendę, rozplenice, tawułę japońską. O, tutaj jest takie zdjęcie, jest napisane: nowa fontanna urzeka w dzień i po zmroku. Zmodernizowany rynek staje się miejscem spotkań mieszkańców. Sfotografowano zabytkowy globus. I jest ciekawostka, miejsce dla samochodów dostawczych do 15 minut. I co mnie bardzo zaintrygowało: w rynku pojawiła się stacja ładowania telefonów komórkowych i laptopów. I jak ja to przeczytałem, to pomyślałem, że muszę... To nie jest może jeszcze gotowa piosenka, ale na podstawie tego może powstać coś takiego:
„I oni młodzi i one młode spowija ich młodości mgiełka, w sobotę w nocy piją wodę z dzierżoniowskiego poidełka.
Rynek się kolorami mieni, a w poidełku woda zdrowa, niech przyjeżdżają tu spragnieni z Bielawy, Pieszyc, Kołaczowa,
niech siądą w pociąg lub autobus w tej swojej młodzieżowej mgle,
niech opierając się o globus powiedzą komuś kocham cię.
Niech płyną namiętności słowa, niech łzy miłości błysną wokół,
urzeknie ich fontanna nowa, zarówno w dzień, jak i po zmroku.
Niech razem patrzą w sierp księżyca, on będzie czuły, ona czuła.
Czujesz jak pachną rozplenica, lipy, lawenda i tawuła?
Niech splotą się ich ręce młode i usta rzucą się do czynu,
jeśli dostawczym samochodem to tylko na 15 minut.
Pod dzierżoniowskim nieboskłonem młodość się ku miłości skłania,
a rano każde z telefonem pójdzie do stacji ładowania.
Księżyc oświetla smugą bladą tych, którzy żeby doładować,
specjalnie tu na rynek jadą z Bielawy, Pieszyc, Kołaczowa”.
Po koncercie Artura Andrusa na scenę wszedł młody chłopak, by wręczyć mu słoik kiszonych ogórków odmiany Andrus, o czym dumnie informowała etykieta „Andrus Kwaszeniak”. Okazało się, że sprawcami zamieszania są pan Leszek z synem Tymoteuszem z Boguszowa-Gorców.
- Żona znalazła nasiona ogórka odmiany Andrus i wpadliśmy na pomysł, by wyhodować te ogórki i zakisić dla pana Artura. Od kilku lat jeździmy na festiwal Góry Literatury. W weekend uczestniczyliśmy w spotkaniach w Zamku Sarny, a 7 lipca byliśmy w Nowej Rudzie na koncercie RGG & Robert Więckiewicz: Planet LEM. Robert Więckiewicz czytał „Solaris” Lema. Wstrząsająca historia, interpretował w niezwykły sposób. Jutro jedziemy na jubileusz Radia Nowy Świat do Warszawy – opowiada pan Leszek.
W środę 9 lipca na dzierżoniowskim rynku prowadzono akcję edukacyjną Tour de Konstytucja, podczas której przeprowadzono rozmowy o prawach i demokracji. W kinie „Zbyszek” Katarzyna Kasia i Grzegorz Markowski opowiadali o książce „Siedem życzeń. Rozmowy o źródłach nadziei”, Lech Moliński i Jerzy Wypych przybliżali czytelnikom publikację "Te wszystkie raje, zrywy i jutrzenki. O małych kinach na Dolnym Śląsku.
Katarzyna Grochola zapowiedziała kolejną część "Nigdy w życiu", którą zaczęła pisać na prośbę przyjaciółki. Pisarka mówiła o przemocy wobec kobiet, współodczuwaniu w chorobie, empatii wobec siebie. Z charakterystycznym dla siebie dystansem, ciepłem i poczuciem humoru rozkładała także na czynniki pierwsze zawiłe meandry komunikacji między mężczyznami i kobietami. Robert Małecki promował swój najnowszy kryminał "Rumor”, a Joanna Kuciel-Frydryszak w spotkaniu "Chłopki. Opowieść o naszych babkach" poruszyła kwestię zmiany pozycji społecznej kobiet na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat.
- Kiedy zaczynałam pisać tę książkę, nie widziałam entuzjazmu, bo o czym to właściwie będzie? O wiejskich kobietach, dla kogo ta opowieść? Okazało się, że to ważna opowieść, dla młodych ludzi to może być kosmos, trudne do wyobrażenia, że babcia czy prababcia nie miała butów, była podporządkowana mężowi. A starsze osoby mówią, to nic nowego, tak było. Dzięki tej książce ludzie zaczęli rozmawiać o historii swoich rodzin. To się na pewno obudziło dzięki "Chłopkom". I najważniejsze pytanie: jak zmieniała się rola kobiety na przestrzeni lat?
Tekst i foto: Aneta Pudło-Kuriata
Przeczytaj komentarze (18)
Komentarze (18)