Jakie tajemnice kryją Ludwikowice Kłodzkie? Historia nie kłamie. Jugowianie z siekierami bronili się przed proboszczem!

niedziela, 30.3.2025 18:57 1526 0

W Ludwikowicach Kłodzkich jest galeria, ale niczym tam się nie handluje. W sobotnie popołudnie, 29 marca, mogliśmy jednak stamtąd sporo wynieść. Paweł Dec opowiadał o lokalnej historii pod hasłem „Nie tylko Fabryczna...”. Wiecie na przykład po co i kiedy powstała dzisiejsza Galeria Ludwikowice? Kto o tym zdecydował? I może najważniejsze pytanie: dlaczego w ogóle warto o tym wiedzieć?

Paweł Dec to badacz dziejów sąsiedniego Jugowa. Do Ludwikowic Kłodzkich przybył na zaproszenie Gabrieli Buczek-Rogińskiej, dyrektor w Centrum Kultury Gminy Nowa Ruda. I się zaczęło... Prelegent zaczął dość sztampowo: – Historia Ludwikowic jest wszędzie. Wystarczy się tylko schylić... Ale zaraz przeszedł do konkretów. Wiecie, ile liczą sobie waśnie i spory między mieszkańcami obu wsi? Jakieś 700 lat! A może więcej.

Żyjemy tu jak Kargule z Pawlakami... „Wróg? A wróg! Ale swój, mój, nasz – na własnej krwi wyhodowany!” – tłumaczył jeden z filmowych bohaterów.  A co nas jeszcze jednoczy? Pewna niechęć do Nowej Rudy. Obie nasze wsie są zapewne starsze od dzisiejszego hegemona, co z niejaką dumą – jak nam się wydawało – oznajmił Paweł Dec. A założyli je przybysze z okolic łużyckiej Miśni, na co nasz badacz znalazł dowód.

Otóż w Łużycach jest w sąsiedztwie 5 wsi o niemal identycznych nazwach jak tu. Przypadek? Wykluczone. I Ludwikowic [niemiecka nazwa Ludwigsdorf] nie założył żaden Ludwik/Ludwig. Osadnicy przynieśli tu ze swoich stron własną tradycję. Pierwsza z lekcji, której udzielił nam w sobotnie popołudnie Paweł Dec. Warsztat historyka polega na żmudnym studiowaniu dokumentów i błyskotliwym wyciąganiu z nich wniosków.

I na szczęściu, któremu trzeba umieć pomóc. Tak było właśnie z „herbem” Ludwikowic Kłodzkich, czyli wizerunkiem na stemplu obowiązującym od 1779 roku. Co on oznacza? To tzw. Drzewo Życia, czyli biblijne rajskie drzewo, którego owoce miały zapewniać nieśmiertelność. Skąd się jednak tutaj wziął taki obrazek? Paweł Dec znalazł taki na wiele lat wcześniejszej lokalnej pieczęci. Żaden profesor tego za niego nie zrobił.

No ale co z tą siekierą, którą mieszkańcy Jugowa [a dokładnie jeden mieszkaniec, inni mieli pałki] witali proboszcza z Ludwikowic na progu kościoła w Jugowie? Niemal do końca XVIII wieku obie miejscowości należały do tej samej parafii z siedzibą w Ludwikowicach. Mieszkańcy Jugowa wzbogacili się jednak na tyle, że chcieli mieć swojego proboszcza. Dopięli swego w 1778 roku, choć musieli za to słono zapłacić.

Wiele lat później połączyła obie miejscowości wspólna parafia ewangelicka, która odłączyła się od tej w Nowej Rudzie. Jej kościół planowano budować w Jugowie, ale ostatecznie – w obawie przed ryzykiem związanym ze szkodami górniczymi – zdecydowano się na Ludwikowice. Wiecie, że ówczesny proboszcz parafii katolickiej oferował dwa razy więcej pieniędzy za grunt, na którym stoi dziś Galeria Ludwikowice? Ale przegrał.

O takich i innych „okruchach z historii” opowiadał Paweł Dec. I kilkukrotnie zwracał się do mieszkańców Ludwikowic Kłodzkich: to ich zadanie, by wiedzieć więcej o przeszłości miejscowości i badać jej dzieje. Jak choćby pierwszej apteki, która powstała w okolicy właśnie tu, w 1904 roku. Miała swoja filię... w Jugowie i stamtąd  pochodzi buteleczka po kroplach żołądkowych. Co dalej zatem? Będą kolejne takie spotkania. [kot]

Dodaj komentarz

Komentarze (0)