Czy muzułmanie w Szwecji angażują się w obronę cywilną? Pytanie padło w Kłodzku... Co my mamy w głowach!

dzisiaj, 10 godz temu 721 3

Czy wiemy, jak się zachować, gdy zabraknie prądu, telefony i internet przestaną działać, drogi zajmie wojsko, a w sklepach zabraknie nawet wody? I to nie przez godzinę czy dwie, ale przez tydzień albo dwa. Taki kryzys nadejdzie i nie musi to być skutek wojny. Nas dotknęła kolejny raz powódź. I przekonaliśmy się, że musimy liczyć najpierw na siebie i sąsiadów, aż służby państwa otrząsną się i przyjdą z pomocą.

Marek Budzisz, publicysta i ekspert ośrodka Strategy&Future, przekonywał w Kłodzku, jak ważna jest budowa systemu obrony cywilnej, który – by był skuteczny – musi opierać się o samoorganizację społeczną, prawdziwy samorząd, a nie na nawet najbardziej oddanych urzędników. Co to znaczy? Opisaliśmy to na przykładzie Lądka-Zdroju. Tam po powodzi do akcji natychmiast ruszyli właśnie świadomi obywatele [więcej TUTAJ].

W kłodzkim Centrum Aktywności Lokalnej 22 maja Marek Budzisz mówił, że „stare dobre czasy” nie wrócą i będziemy poddawani różnym próbom. Będzie wojna? – Obronę cywilną budujemy po to, żeby wojny nie było – mówił ekspert, który nie ma wątpliwości, że musimy szykować się do samodzielnego przetrwania, najlepiej w swoim domu, nawet i 14 dni. I prosta rada: dobrze mieć w domu konserwy czy herbatniki...

Na nic przekonanie, że skoro płacimy podatki, władze mają się nami zająć. TAK NIE BĘDZIE, JEŻELI SIĘ W TO NIE WŁĄCZYMY. Urzędnicy sami nie dadzą rady. – Tu nie ma znaczenia ich legitymacja partyjna – przekonywał Marek Budzisz, który deklaruje, że politykiem nie jest. Jak ocenia, potrzebny jest przeszło milion liderów obrony cywilnej. Skąd ich brać? Nie wystarczy, że szkolenia przejdą nasi burmistrzowie i wójtowie.

– Musimy regularnie ćwiczyć nasze zdolności, nawet kilkanaście razy w roku – twierdzi ekspert. Konia z rządem temu, kto reaguje choćby na sygnały alarmowe, które co jakiś czas wyją na naszych ulicach. Do tego usypia nas, bo takie ćwiczenia są wcześniej anonsowane. A jeśli to będzie ostrzeżenie przed prawdziwym zagrożeniem? Wiemy, co wtedy zrobić? Tego ma nas nauczyć obrona cywilna. Czyli kto? Kiedy? Jak?

– Takich pytań są dziesiątki, a nawet setki – zwraca uwagę Marek Budzisz. Wiadomo, że państwo ma przeznaczać na obronę cywilną nawet 8-10 miliardów złotych rocznie. Jest przecież nowa ustawa. I... – Wszyscy teraz dyskutują o schronach... – zwraca uwagę ekspert. A – jego zdaniem –  to drugorzędną sprawa, a kosztuje krocie. Może wydać je na zapasowe ujęcia wody? Albo miejsca, gdzie będzie można zdobyć lekarstwa?

– Zróbmy to mądrze – apeluje Mare Budzisz. I podkreśla: przede wszystkim nie panikujmy, że czeka nas wojna, dywanowe naloty, czołgi na ulicach. Jest inne ryzyko, a właściwie to nasza rzeczywistość. Marek Budzisz, powołując się tu na rozmowę z gen. Radosławem Kujawą, sekretarzem Kolegium do spraw Służb Specjalnych, powiedział w Kłodzku, że w kraju zidentyfikowano już 30 dywersantów. Co nas czeka?

Gdyby naprawdę wybuchła wojna, nie liczmy na to, że zdołamy uciec. Sytuacja nas zaskoczy. Nie będzie działał GPS, główne drogi będą zajęte przez wojsko, a na pozostałych zdjęte zostaną drogowskazy, nie będą działać bankomaty itd. Zresztą, państwo nas tak łatwo nie wypuści za granicę... – Lepiej przetrwać ten trudny czas w naszym domu, w otoczeniu ludzi, których znamy. To sens obrony cywilnej – mówi Budzisz.

Trzeba z jednej strony liczyć na sąsiadów, a z drugiej brać za nich odpowiedzialność. Zastępca burmistrza Kłodzka Sebastian Nowak zdradził, że wśród nich ma dwóch strażaków, pielęgniarkę, więc ci ludzie będą wiedzieć, co robić. On sam zresztą, jak mówi, umie złapać rybę i zabić kurę... Usłyszał na to, że i on, i jego sąsiedzi w wypadku konfliktu zostaną zmobilizowani. Ich rodziny będą musiały radzić sobie same. Co zatem robić?

Mniej mówmy o wojnie, a przygotujmy się – powtórzył Marek Budzisz. Jeśli jako państwo będziemy skupiać się tylko na rozbudowie sił zbrojnych, będziemy prowokować przeciwnika do uderzenia w sektor cywilny, musimy tych ludzi i przeszkolić, i wyposażyć. – Obrona cywilna służy temu, żeby nie wybuchła panika – podkreśla. Zatem, jak choćby jak w Szwecji, szkolić się powinny grupy sąsiedzkie. To podstawa.

Robert Lebda, przedsiębiorca z Kłodzka i inicjator spotkania, podsumował z ostrożnym optymizmem: – To przestrzeń, która pozwala nam wspólnie myśleć o ojczyźnie. Już się zbudziliśmy ze stanu, że jakoś to będzie... Czyżby? Gdy Budzisz mówił, że w Szwecji obywatele po prostu wiedzą: nigdy się nie poddamy, są zatem odporni na dezinformację, jego słuchaczka pytała: – A muzułmanie? Czy biorą w tym udział?

Jacek Hecht zwrócił uwagę, że już zostaliśmy zaatakowani. Ci, którzy podkreślają wagę przygotowania się na konflikt, określani są mianem „podżegaczy wojennych”, także przez niedawnych kandydatów na prezydenta [Na marginesie: w piątkowej debacie telewizyjnej jeden z uczestników finałowej rozgrywki wymienił obronę cywilną jako istotny element. Drugi tego nie podjął, a czy może być ważniejszy temat?].

Wojna informacyjna zatem trwa. Jeśli wybuchnie ta „gorąca”, Marek Budzisz mówił, że przydział mobilizacyjny dostanie około 3 milionów Polaków. Pozostali muszą zapewnić egzystencję ich rodzinom, sobie i wszystkim słabszym. Podkreślamy za prelegentem: przygotować się do tego muszą już dziś: od KGW po wspólnoty parafialne. Dobrze że burmistrz Michał Piszko znalazł czas, by być w CAL. Kto mu pomoże? [kot]

Przeczytaj komentarze (3)

Komentarze (3)

Januszek dzisiaj, 3 godz temu
Rolą sług Ludu jest Jego ochrona w daleko idącym znaczeniu...
sasiad dzisiaj, 4 godz temu
nie ma takiej opcji , szwedzi nie przyjmują ich do armii bo obcy a, muzułmanie nie mogą służyć w katolickiej armii ale za to bardzo chętnie opluwają kasjerki w sklepach , to widziałem ... a nie POdobno ....
abc dzisiaj, 7 godz temu
Ale jest silne parcie do wywołania wojny depopulacyjnej