Park w Nowej Rudzie będzie przypominał o jej mieszkańcach, którzy ratowali Żydów. To pomysł noblistki [AKTUALIZACJA]
Sprawiedliwi wśród Narodów Świata, Helena i Władysław Grzegorczykowie, zostali specjalnie upamiętnieni w Nowej Rudzie. Tu po wojnie mieszkali i zostali pochowani. W poniedziałek, 10 lipca, ich imię otrzymał park przy ulicy Strzeleckiej. To inicjatywa Fundacji Olgi Tokarczuk. Przybrana córka, urodzona jako Lili Fuchsberg, została uhonorowana tytułem „Honorowej Obywatelki Miasta Nowa Ruda”.
Ta historia zaczęła się w czasie II wojny światowej w Borysławiu. Po agresji ZSRR na Polskę 17 września 1939 roku, miasto znalazło się pod sowiecką okupacją. 1 lipca 1941 roku wkroczyli tam Niemcy. Historyk Bogdan Musiał twierdzi, że zaraz potem miejscowa ludność urządziła pogrom, w którym zginąć miało 250 Żydów. Pozostałych Niemcy zamknęli w getcie. Helena i Władysław Grzegorczykowie nie pozostali obojętni na żydowski los. Uratowali co najmniej 18 osób.
Najpierw ukryli swoją sąsiadkę Paulinę Zylberberg i jej dwuletnią siostrzenicę. Wkrótce pan Władysław wyciągnął z getta chorą siostrę męża Pauliny. Na niedużym strychu domu Grzegorczyków, według relacji uratowanych, „stale ktoś nowy się krył”. Trafiło też do nich kilkutygodniowe dziecko – Lili Fuchsberg, co na zawsze zmieniło ich życie, a po jakimś czasie siostra Lili, 11-letnia Minka. Z lasu przyprowadził ją brat, 13-letni Alek, ale sam wrócił do partyzantów. Nigdy już się nie spotkali. Rodzice zostali rozstrzelani.
Dziewczynka została ochrzczona i zapisana w metryce jako dziecko państwa Grzegorczyków. Nadano jej imię Zdzisława. Kiedy Lili miała rok, ktoś doniósł, że jest żydowskim dzieckiem. Ratunek miał przyjść z niespodziewanej strony. Na kwaterze u Grzegorczyków mieszkał oficer niemiecki. Kiedy policjanci pojawili się sprawdzić zgłoszenie, właśnie bawił się z dziewczynkę. To uratowało małą i cały dom. „Innym razem tato musiał zagrozić gadatliwej sąsiadce, że jak mi spadnie włos z głowy, to jej dzieciom spadną głowy” – wspominała Lili.
Małżeństwo adoptowało ją po wojnie i dało swoje nazwisko. Lili, nazywana „Dzidką”, spędziła dzieciństwo w Nowej Rudzie. Wyjechała z Polski w 1969 roku i osiadła w Paryżu, gdzie została wykładowczynią na Sorbonie. Pracowała tam 25 lat. Przyjęła nazwisko Ravet i imię Catherine. O tym, że jest Żydówką, dowiedziała się, gdy skończyła sześć lat, czyli już po wojnie. „Wychowujesz żydowskie dziecko, a Żydzi zabili Chrystusa!” – miała krzyczeć sąsiadka w stronę pani Heleny. Przybrani rodzice tłumaczyli jej potem, że ich najlepsi koledzy byli i są Żydami. Chrystus też...
„Pamiętam dokładnie ten dzień, ale jako 6-letnie dziecko nie bardzo zdawałam sobie sprawę w tamtym momencie z rodzinnej tragedii. Byłam jedynaczką i ucieszyłam się, że mam siostrę i ją kiedyś poznam” – mówiła Lili w 2008 roku Jakubowi Beczkowi, a ta relacja jest na stronie projektu Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN. Grzegorczykowie uratowali przecież także siostrę Lili, Minkę, ta jednak w wieku 14 lat wyemigrowała do Palestyny. Lili siostry nie mogła pamiętać.
Siostry nie widziały się przez lata, lecz wymieniały listy. W 2021 roku ukazała się książka Lili Fuchsberg „Listy do mojej siostry 1947-1973”, o której Marian Turski napisał: „Jakie to szczęście, że listy pisane przez dziesięciolecia po polsku nie zostały wyrzucone. Zgromadzone w starym buciku w kibucu izraelskim zyskały nowe życie. To najlepsza z powieści jakie ostatnio czytałem, to najsilniejszy z dramatów jakie ostatnio widziałem”. W Nowej Rudzie dodał jeszcze wstrząsające zdani, o czym za chwilę.
„Kiedy urodziłam córkę, pierwsze jej kąpiele robiła moja mama, a tato, gdy zobaczył moją Natalię, wykrzyknął: – Zobacz, jak ona jest do mnie podobna!” – wspominała Lili, którą Helena i Władysław Grzegorczykowie odwiedzali w Paryżu. Podobnie jak jej siostrę w Izraelu. „Potem uczył mojego syna Dawida polskich tańców i piosenek. Moje dzieci uwielbiały swoich polskich dziadków i z dumą pokazują medal Yad Vashem, który jest ich najcenniejszym spadkiem” – dodała.
Helena i Władysław Grzegorczykowie w 1965 roku otrzymali tytuł Sprawiedliwych wśród Narodów Świata, nadawany przez izraelski Instytut Yad Vashem osobom, które z narażeniem własnego życia pomagały Żydom w czasie Holocaustu. Pośmiertnie zostali odznaczeni Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski za „bohaterską postawę i niezwykłą odwagę wykazaną w ratowaniu życia Żydom podczas II wojny światowej, za wybitne zasługi w obronie godności człowieczeństwa i praw ludzkich”.
O upamiętnienie Grzegorczyków w Nowej Rudzie wnioskowała Fundacja Olgi Tokarczuk, która nie tylko promuje region, ale również przypomina postacie wyjątkowe, zdeterminowane by nieść pomocy słabszym i zagrożonym, niezależnie od czasów i okoliczności, w jakich przyszło im żyć. Pani Helena zmarła w 1985 roku, miała 67 lat. Jej mąż, Władysław, odszedł 4 lata wcześniej. Był o 13 lat starszy od żony. Na ich grobie na noworudzkim cmentarzu komunalnym jest napis: „Z miłością rodzina z Paryża i Izraela”.
„Mój tato zawsze bronił najsłabszych. Był wysoki, mocny. Miał opinię zabijaki i wszyscy się go bali. Czuł, że jako ten mocny musi wziąć odpowiedzialność za słabszych” – opowiadała Lili przed rokiem „Gazecie Wyborczej” o panu Władysławie. „Po wojnie rodzice podzielili się rolami w sposób naturalny: tacie mogłam wejść na głowę, mamy musiałam się słuchać” – dodała. Kim ona sama jest? „Jak ktoś źle mówi o Żydach, to czuję się Żydówką, jak o Polakach – to Polką, a jak o Francuzach – to Francuzką” – powiedziała Jolancie Kurskiej z „Wyborczej”.
Uroczystość nadania noworudzkiemu parkowi imienia państwa Grzegorczyków byłaby nudna, jak to takie wydarzenia zwykle bywają, ale jej goście wprowadzili nas w stan nadzwyczajny. Niech nam wybaczą posłanka Monika Wielichowska, prezydent Tomasz Kiliński, przewodniczący Rady Miejskiej Andrzej Behan czy sama noblistka, Olga Tokarczuk, ale obecność pani Catherine Ravet i wybitnego intelektualisty, pana Mariana Turskiego [rocznik 1926], tego dnia wydawała się ważniejsza.
Pani Catherine odczytała fragmenty listów, które dotyczyły dramatu jej rodziny, ale i pozwolił docenić heroizm jej przybranych, polskich rodziców. Pan Marian zwrócił z kolei uwagę na dramat i poświęcenie matki Lili / Zdzisławy / Catherine, która widziała, że musi oddać dziecko, by to miało szansę przeżyć. A listy, które odczytała ich przybrana córka, są pomnikiem dla Heleny i Władysława Grzegorczyków. Dodajmy, że jeszcze piękniejszym, niż park przy Strzeleckiej
Wcześniej, podczas uroczystej sesji Rady Miejskiej Catherine Ravet otrzymała tytuł „Honorowej Obywatelki Nowej Rudy” . Zobaczcie, jak przebiegała ta sesja. [kot]
Tekst i zdjęcia: doba.pl oraz m.in. na podstawie materiałów ze strony sprawiedliwi.org.pl oraz Fundacji Olgi Tokarczuk.
Przeczytaj komentarze (8)
Komentarze (8)