Pieniędzy na zabytki nie ma i nie będzie. Mamy „haratać w gałę” i dać sobie spokój z jakimś tam „dziedzictwem”?
Ostatnie dni na ziemi kłodzkiej pokazują dobitnie, jak działa nasze państwo i jakie ma priorytety. Na dwa obiekty w Stroniu Śląskim bogate Ministerstwo Sportu i Turystyki przeznaczyło 35 mln złotych. A zabytki? Z biednym Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Narodowego nikt się nie liczy. Właściciele zabytków na ich remont dostaną grosze. Kiedy to się zmieni?
Ten obrazek najlepiej ilustruje naszą tezę. W poniedziałek, 3 marca, minister do spraw odbudowy po powodzi razem z wiceministrem sportu zwołują konferencję prasową, by triumfalnie ogłosić, że są wielkie pieniądze na odbudowę boiska piłkarskiego i krytej pływalni. Niemal tuż przy linii bocznej boiska stoi ogryzek, który po powodzi został z barokowej kaplicy św. Onufrego. Ledwie ogacony. Kiedy będzie remontowany?
Tego nie wiadomo. Minister Marcin Kierwiński mówił o społecznej wadze odbudowy obiektów sportowych. Zabytki? „Nasze zabytki to bezcenne świadectwa historii i tożsamości, dlatego ich ochrona i ratowanie w sytuacjach kryzysowych stanowią priorytet zarówno dla mnie, jak i całego Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego” – pisała na początku października Bożena Żelazowska, wiceminister w MKiDN.
Od tego czasu minister finansów konsekwentnie odmawia dodatkowych pieniędzy na owe „bezcenne świadectwa historii”. Priorytety rządu są inne niż tak „słabego” ministerstwa jak resort kultury. Na początku stycznia pisaliśmy, że sama szefowa polskiej kultury przybyła na ratunek naszym zabytkom. Pytaliśmy jednak: „Czy Hanna Wróblewska będzie miała dość politycznej siły?” [więcej TUTAJ]. Nie, nie „harata w gałę”.
Wiceminister Żelazowska poinformowała 4 marca w Dusznikach-Zdroju, że do programu dedykowanego zabytkom zniszczonym wskutek powodzi do końca lutego złożono 190 wniosków o dotację. Termin tu wydłużono o miesiąc, bo w pierwotnym było ich... 20! Może zatem nie są nam potrzebne pieniądze na zabytki? A może procedury dla ich właścicieli są zbyt skomplikowane? Może brak w nich po prostu sensu?
100 milionów ma trafić wyłącznie do właścicieli obiektów wpisanych do rejestru zabytków, a ich działania mają dotyczyć jedynie tych elementów zabytku, które zostały uszkodzone przez powódź. Policzmy: 190 wniosków, czyli średnio po 500 tys. na zabytek. Może wystarczy na ekspertyzy techniczne, dokumentację, badania konserwatorskie, czasem może nawet na tzw. konserwację zachowawczą, ale na remont? Kiepski żart.
I znowu... Formalni właściciele zabytków, bo przecież jest to NASZE dziedzictwo kulturowe, muszą prosić o pieniądze, mimo że jest ich w tym wypadku ledwie kilkudziesięciu czy kilkuset, a zniszczenia są dobrze opisane. W ramach wolontariatu zrobiły to grupy złożone z kilkudziesięciu przedstawicieli Izby Architektów, kilkudziesięciu inżynierów z Politechniki Wrocławskiej i tyluż konserwatorów zabytków. Co z tym dalej?
„Ankiety przesłane zostały do właściwych terenowo jednostek samorządu terytorialnego” – informuje Dolnośląski Wojewódzki Konserwator Zabytków. Co zawierają? Ocenę stanu obiektów, zakres koniecznej do wykonania dokumentacji oraz wstępne kosztorysy wymaganych działań. Czyli urzędnicy mają wszystko, by przyznać dotacje. Oni jednak czekali na wniosek! Co będzie, jeśli właściciel z jakiegoś powodu go nie złożył?
Jeśli zabytek się zawali, właściciel trafi do więzienia, ale co nam z tego? To MY stracimy „bezcenne świadectwa historii i tożsamości”. Czy państwo nie powinno być oskarżone wtedy o współudział? Kto by jednak żałował starej chałupy, jak ta w Starym Waliszowie 112. Nawet most św. Jana w Lądku-Zdroju przeszkadza, bo spiętrza wody Białej Lądeckiej. Jak mówił Daniel Gibski, DWKZ, pojawiły się pomysły, by go „podnieść”.
„Zdewastowane budynki, zawilgocone fundamenty oraz zniszczenia wnętrz to wyzwania, którym musimy stawić czoła” – pisała wiceminister Żelazowska. Czoła stawiliśmy, ale pieniędzy z budżetu nie ma i nie będzie? „Polska resortowa” działa w najlepsze. Na zabytkach politycznych punktów się nie zbija i można sobie tworzyć parlamentarne zespoły do spraw ratowania zabytków Dolnego Śląska. Taki już jest. I co? [kot]
PS O tym wszystkim myśleliśmy podczas konferencji w Muzeum Papiernictwa w Dusznikach-Zdroju [więcej o tym wydarzeniu TUTAJ]. Rozmawiano tam o zabytkach i realnej wizji, że dbałość o nie może spowodować co najmniej podwojenie tu liczby turystów. Może jednak, na wszelki wypadek, warto wstawić stół do ping ponga albo choć cymbergaja? Jako obiekt sportowy młyn w razie czego łatwiej zyska pieniądze.
Zdjęcia: doba.pl, DWKZ, fb Bożeny Żelazowskiej.
Przeczytaj komentarze (26)
Komentarze (26)
a dodatkowo w ramach nadanych przez Premiera uprawnień wpłynąć na Interciti i ministra infrastruktury żeby łaskawie uruchomili bezpośrednie pociągi Warszawa Kłodzko- w PRL codziennie kursowały 3 pary
Najpopularniejsze wyrazy bliskoznaczne wyrażenia brak kompetencji to: ciapowatość, niekompetencja, gapowatość, brak kwalifikacji, bezradność, niewprawność, niezgulstwo, obłomowszczyzna, dyletanctwo, inkompetencja, niechęć do czynu, amatorszczyzna, nieumiejętność, fuszerstwo, nowicjuszostwo, bezruch, próżniactwo, niefachowość, amatorstwo, tumiwisizm, indolencja, niedołęstwo, analfabetyzm, nieruchliwość, niedoświadczenie, immobilizm, rozlazłość, dyletantyzm, amatorskość, ciamajdowatość, ... .
Nie liczy się tylko przeszłość ale i teraźniejszość. Na sport i tak wydajemy grosze w porównaniu do kultury. Koszty takiego lata baletowego w Lądku były dużo wyższe niż roczne utrzymanie Trojana. Przy czym Trojan rozgrywa mecze cały rok a lato baletowe trwa chwilę. Są tacy którzy wolą jedno a są tacy którzy wolą drugie. Nie uważam, że ktoś kto woli stadion jest gorszy. Bo niby w czym? Jeden lubi bigos a inny pierogi.
Remont zabytków to ważna sprawa, ale jeśli nie zadbamy o rozwój młodego pokolenia, to kto będzie później o nie dbał? Brakuje miejsc, gdzie młodzież mogłaby się rozwijać – przestrzeni do nauki, sportu, kultury. Inwestycje w ludzi powinny iść równolegle z ochroną historii, bo to właśnie ludzie nadają jej sens.