Kto nie wierzy w korniki? Radni Lewina Kłodzkiego odłożyli decyzję w sprawie sprzedaży lasów. Chcą więcej wiedzieć
Radni Lewina Kłodzkiego niemal jednogłośnie zdecydowali o odłożeniu decyzji w sprawie sprzedaży gminnych lasów. – Myślę, że jest to właściwa decyzja – oceniła wójt Joanna Klimek-Szymanowicz, która jest zwolenniczką pozbycia się problemu, czyli właśnie lasów. Czy po wysłuchaniu przedstawicieli Nadleśnictwa Zdroje radni wiedzą już, jak zagłosują?
– Zapraszam do lasu na zajęcia edukacyjne. Nie tylko dla dzieci... – zakończył swoją wizytę na posiedzeniu rady gminy nadleśniczy Przemysław Zwaduch z Nadleśnictwa Zdroje. I to najważniejszy wniosek z jego wystąpienia podczas sesji 30 listopada. O pomyśle sprzedaży lasów gminnych Lasom Państwowym pisaliśmy więcej TUTAJ. Sprawa w gminie budzi wielkie emocje. Chodzi o około 40 hektarów.
Nadleśniczy Zwaduch tłumaczył radnym, że właśnie Lasy Państwowe mają wiedzę i środki, by zarządzać lasami. – Nas po prostu na to nie stać! – powtórzyła radnym wójt Klimek-Szymanowicz. A kornik i inne szkodniki nie znają granic... I nadleśniczy przytoczył tu rozmowę z Janem Bednarczykiem, burmistrzem Radkowa. – Po co mi tu lasy? – miał mu powiedzieć burmistrz. Rzeczywiście, to ważne pytanie.
Tu nadleśniczy tłumaczył, że chce kupić te tereny po uczciwej cenie na podstawie operatu sporządzonego przez rzeczoznawcę. Nadleśnictwo pieniądze na to ma, a gminie potrzebne są tzw. środki własne, by mieć wkład do ściągania tu środków unijnych. Wójt dodała stanowczo, że zmiana przeznaczenia lasów na działki budowlane nie jest możliwa. A w gminie te by się przydały, bo po prostu ich brakuje.
Na sesji rady gminy padła też informacja, że w niedalekim sąsiedztwie domu jedynego mieszkańca wsi Zimne Wody [padło nawet jego nazwisko, choć nie do końca... RODO!], samorząd jest właścicielem 9 hektarów, które określane są jako lasy, a drzew – poza samosiejkami – tam nie ma. I znowu wrócił problem: gminy nie stać na to, by choćby uporządkować ten teren i zalesić. Nadleśniczy uzupełnił, że jego firma ma na to środki.
– Łatwiej jest o czymś decydować, jeżeli się coś o tym wie – mówił radnym nadleśniczy Zwaduch. – Jeśli się nie zgodzicie na sprzedaż, nikt na nikogo nie będzie się obrażał – dodał. Trzeba przyznać, że był bardzo przekonywujący. Czy radni też tak to ocenili? Przekonamy się na następnej sesji, być może już w styczniu. A lasy i tak pozostaną lasami. [kot]
Komentarze (24)