Zbigniew Franczukowski i jego misja opisania atrakcji ziemi kłodzkiej i czeskiego pogranicza doceniona w specjalny sposób!

dzisiaj, 10 godz temu 640 0

„Atrakcje ziemi kłodzkiej i czeskiego pogranicza” to zbiór pięciu przewodników autorstwa Zbigniewa Franczukowskiego opublikowanych w ostatnich dwóch latach nakładem Wydawnictwa PRESSforum z Polanicy-Zdroju. Co w nich jest nadzwyczajnego? Właściwie nic! Może to, że nie tylko turystom, ale i nam tu żyjącym otwierają oczy na to, jak wokół nas jest pięknie i ciekawie.

Promocja piątej części cyklu zatytułowanej „Kotlina Kłodzka i Rów Górnej Nysy” odbyła się na Zamku Międzylesie w dniu, w którym w Warszawie jurorzy 32. Ogólnopolskiego Przeglądu Książki Krajoznawczej i Turystycznej przyznali nagrodę specjalną za całokształt publicystyki krajoznawczej dla jego wydawcy. Właśnie tak! Zamkowi goście jeszcze o tym nie wiedzieli, a stawili się tłumnie.

Samorządowcy z Polski i Czech, przewodnicy turystyczni i promotorzy zwiedzania naszych stron, kolejny raz podkreślali: nie tylko Szczeliniec czy Jaskinia Niedźwiedzia. Jest co u nas zobaczyć i to po obu stronach granicy! Jeszcze niedawno w jednej ze swoich książek Zbigniew Franczukowski wspominał o takich 563  atrakcjach, potem mówił, że mógłby ich przytoczyć 2,5 tysiąca, a może i więcej.

A powódź? – Nie da się nie mówić o tym temacie. Jesteśmy w bardzo trudnym momencie – rozpoczął prowadzący spotkanie Wojciech Heliński. Choć kataklizm dotknął w sposób dramatyczny mieszkańców części naszego regionu, płacą za to wszyscy. – Już w pierwszych dniach odczuliśmy psychozę, rezygnację z rezerwacji. Poznaliśmy siłę mediów... – mówił Mateusz Jellin, burmistrz Polanicy-Zdroju.

To wtedy właśnie w pewnej ogólnopolskiej rozgłośni radiowej jednym tchem wymieniane były wśród zniszczonych kurortów i Lądek-Zdrój, i Polanica-Zdrój... Nikt w tej redakcji nie spojrzał nawet na mapę, gdzie Rzym, a gdzie Krym... – Wielu ludzi ucieknie z naszego regionu. Praca? To kolejny trudny temat. Jak temu zaradzić? – pytał burmistrz Jellin. Radzimy [za Leninem!]: uczyć się, uczyć się, uczyć!

Znakomitym źródłem wiedzy są książki Zbigniewa Franczukowskiego. Jacek Herberger, pan za międzyleskim zamku i gospodarz spotkania, mówił że nie musi być tak źle. Wrócił właśnie z targów turystycznych w Poznaniu i zauważył tam zdwojone zainteresowanie naszym regionem. Czy to będzie jedynie „turystyka powodziowa”, chęć zobaczenia, jak w nienaturalny sposób urządziła nas natura?

Raczej nie. – Żadne zdjęcie, żaden film, nie oddadzą tego, co tu się wydarzyło – mówił Zbigniew Łopusiewicz, przewodniczący Rady Powiatu Kłodzkiego. I dodał: – Powódź z 1997 roku to było nic... Trwają jednak prace, by przyjąć turystów. Przecież Stronie Śląskie i Lądek-Zdrój nie mają żadnego przemysłu. Bez turystów ich mieszkańcy nie przeżyją... Powtórzmy zatem apel: i tam można już dobrze odpocząć.

Burmistrz Międzylesia Tomasz Korczak zwrócił uwagę na nowe atrakcje. To... zbiorniki retencyjne. Zwiedzają je turyści! W gminie w wyniku powodzi ucierpiało 300 rodzin. O skali żywiołu niech świadczy, że zbiornik w Roztokach miał napełniać się w 2 tygodnie, a teraz wystarczyło 26 godzin, by woda przelewała się jego koroną. Jak wyglądają takie zbiorniki? Powinni zobaczyć to mieszkańcy także naszych stron.

Nie mogło przy takiej okazji zabraknąć dyskusji, czym jest Kotlina Kłodzka, a czym ziemia kłodzka. My wiemy, że to nie to samo, że szczyty górskie z samej swej istoty nie mogą się znajdować w kotlinie. A w kraju?  – „Sprzedażowo” liczy się nazwa Kotlina Kłodzka – mówił Jacek Herberger. Jak zwał, tak zwał... Byleby tu turyści przyjeżdżali, a na miejscu dowiedzą się, gdzie są. Od wspaniałych przewodników.

Na spotkaniu środowisko to reprezentowała Agnieszka Wideł. I powiedziała rzecz niezmiernie ważną. Po powodzi przewodnicy stali się małymi punktami informacyjnymi. – Spełniliśmy swoje powołanie – podkreśliła. Przewodnicy mają kontakty, odzywają się do osób, które już tu były. Są wiarygodni. A pytania o Kotlinę Kłodzką i ziemię kłodzką? – Staram się to tłumaczyć... – mówiła pani Agnieszka.

– Ja mam łatwiej!– zaznaczył Mateusz Jellin. – Polanica jest najpiękniejsza w Kotlinie Kłodzkiej na ziemi kłodzkiej... – wyjaśnił. Ale czy mamy tu naszą, spójną strategię dotyczącą promocji regionu? Wojciech Heliński już któryś raz apelował o „dystrybucję” turystów, tym razem podobną do tej, jak dzielona jest pomoc dla powodzian i jak burmistrzowie, wójtowie czy gminy dzielą się nią między sobą.

Współuczestniczą w tym nasi sąsiedzi z Czech. Oni mają identyczne problemy. Okolice Jeseníka zostały dotknięte przez powódź podobnie jak nasza strona granicy. Ale jaka to granica?! Zbigniew Łopusiewicz zwracał uwagę, że po powodzi do wielu polskich miejscowości można było dotrzeć jedynie przez Czechy i to jedynie traktami turystycznymi. Natychmiast pojawiły się tam odpowiednie drogowskazy.

Takimi „drogowskazami” z pewnością są książki Zbigniewa Franczukowskiego. Szerzmy o nich wiedzę wśród naszych przyjaciół w kraju. Obdarowujmy ich nimi. Takie prezenty się opłacą! Jeśli ktoś przejrzy je nawet pobieżnie, przyjedzie odwiedzić te fascynujące strony. Dla porządku wymieńmy tytuły poszczególnych części przewodnickiego cyklu:

• 1. Góry Bystrzyckie, Góry Orlickie, Orlické hory, Podorlicko; • 2. Góry Stołowe i okolice, Broumovsko, Kladské pomezí; • 3. Masyw Śnieżnika, Góry Bialskie, Králický Sněžník; • 4. Góry Złote i okolice, Rychlebské hory; • 5. Kotlina Kłodzka i Rów Górnej Nysy. TOP 50 miejsc w czeskich regionach. Wszystkie autorstwa Zbigniewa Franczukowskiego, Wydawnictwo PRESSforum, Polanica-Zdrój 2023–2024. [kot]

Dodaj komentarz

Komentarze (0)