Fioletowe łany: historia lawendowej plantacji w Lutomi Górnej

wczoraj, 3 godz temu 190 0

Już ósmy rok w niewielkiej wsi u podnóża Gór Sowich kwitnie lawenda. Fioletowe łany przyciągają odwiedzających od czerwca do sierpnia. Lawendowa Sowa swoją nazwę zawdzięcza bliskości najwyższego szczytu Gór Sowich. Plantację lawendy i ziół na półhektarowej działce w Lutomii Górnej prowadzi Małgorzata Ćwiertnia wraz z mężem Krzysztofem. Na co dzień mieszkają w Świdnicy, ale lawendową plantację postanowili prowadzić właśnie w rodzinnej wsi pana Krzysztofa. 

W swoim gospodarstwie uprawiają i przetwarzają przede wszystkim lawendę, choć rośną tam także melisa, mięta, szałwia, róża jadalna i drzewa owocowe. To niewielki, ale rozwijający się rodzinny biznes, w którym małżeństwo może liczyć na wsparcie córki i bliskich.
 - Lawendowy cykl trwa zazwyczaj od końca marca do połowy sierpnia. W tym roku został zaburzony przez mrozy, jest krótszy, nie uważam go za udany. Przy minus dziewięciu stopniach lawenda trochę nam ucierpiała, z kolei później zrobiło się bardzo gorąco, więc nie urosła tak jak powinna, zazwyczaj jest dużo wyższa – tłumaczy pani Małgorzata. - W marcu przycinamy krzewy, plewimy, plantacja jest prowadzona ekologicznie, więc z reguły tylko wapnuję rośliny. Najważniejsze dla lawendy jest cięcie, wówczas bujnie rośnie. Nie tniemy jej jednak w celu pięknego uformowania, ale żeby miała później dużo kwiatów. Wiele zależy od aury, jeśli jest bardzo zimno, nie ryzykujemy. Generalnie powinno się ją przyciąć dwa razy w roku - przed sezonem, w trakcie sezonu i potem jeszcze ewentualnie cięcie wyrównujące. Krzewy przycinamy sekatorami lub specjalnymi nożycami.

 Lawenda jako roślina uniwersalna, staje się coraz bardziej popularna w Polsce, sprzyja temu ocieplenie klimatu. Roślina zdecydowanie lubi gleby zasadowe, kamieniste oraz dużo słońca.
 - Kiedy zaczynałam osiem lat temu, lawendowych pól było niewiele. Wówczas dla wielu był to nieco zwariowany pomysł. Teraz lawenda jest w modzie. Kojarzy nam się z ciepłymi śródziemnomorskimi krajami, wakacjami, miłym zapachem. W naturze mało jest fioletowych kwiatów. Lawenda sprzyja także relaksowi, można delektować się jej zapachem, aktywowanym przez wiatr lub po deszczu.
Lawenda ma wiele odmian, każda ma inne właściwości i nieco inny zapach. Roślina jest półkrzewem, więc w środku jest zawsze zdrewniała. Przy przycinaniu trzeba uważać, by zdrewniałej części nie naruszyć. Im starszy krzew, tym część zdrewniała jest coraz dłuższa.W każdej części Polski rosną trochę inne odmiany, w zależności od tolerancji na wilgoć i stopień nasłonecznienia. W Lutomi Górnej posadzono odmiany Grosso, Provence, Elizabeth, Beathe, Hidcote. Rośnie tu także biała lawenda.- Zawsze chciałam zajmować się czymś namacalnym. W Polsce lawendę uprawiało się w latach 30. Zainspirowało mnie to, zaczęłam od małej ilości, potem spodobało mi się i sadziłam coraz więcej i więcej. Generalnie lubię po prostu tę pracę, cieszy mnie za każdym razem kiedy widzę, że ładnie rośnie. A zioła są specyficzne dlatego, że są zarówno pożywieniem jak i lekarstwem oraz ładnie wyglądają. Chińskie przysłowie mówi: chcesz być szczęśliwy jeden dzień – upij się, chcesz być szczęśliwy rok – ożeń się, chcesz być całe życie – uprawiaj ogród. Odczuwam to jako powrót do tradycji i zawsze chciałam tworzyć coś własnego.
Pani Małgorzata zaczęła jeździć na spotkania „lawendziarzy”, poznała mnóstwo świetnych, kreatywnych osób, które zaczynając od lawendy rozwijali z pasją własne biznesy.

Z wykształcenia jest pedagogiem i logopedą. Prowadzenie warsztatów w zagrodzie edukacyjnej traktuje więc jak powrót do korzeni, do edukacji. 
- Na warsztatach organizowanych dla dzieci i dorosłych opowiadamy o lawendzie i innych ziołach, ich uprawie i zastosowaniu. Prowadzimy manufakturę zapachu wprowadzając uczestników w tajniki pochodzenia naturalnych zapachów i sposobów ich utrwalania. Aby olejki się uwalniały, należy lawendę zawsze trochę rozetrzeć w rękach. Pokazujemy, jak można samodzielnie wykonać mydełko, prosty kosmetyk czy herbatkę. Pleciemy wianki, robimy poduszki i woreczki zapachowe, bukiety czy pochodzące z Francji fusetki (lawendowe pałeczki). Po warsztatach jest czas na wspólne ognisko.

Kontakt z przyrodą uspokaja panią Małgorzatę i odpręża. Jak zauważa, współcześnie ludzie żyją w oderwaniu od przyrody. Siedzą większość czasu w zamkniętych pomieszczeniach, w biurach, przy komputerach i telefonach. Pracę na plantacji, wdychanie zapachu roślin, kontakt z ziemią, traktuje jako hortiterapię, czyli terapię ogrodem, roślinami.
W sezonie Lawendową Sowę odwiedza sporo osób, przyjeżdżają oglądać i wąchać kwitnącą lawendę, robią pamiątkowe zdjęcia. Odbywają się tutaj sesje fotograficzne, także ślubne. W kojącym sąsiedztwie kwitnącej lawendy organizowane są zajęcia jogi. Plantacja czynna jest w określone dni. Odwiedzać można plantację do połowy lipca. Potem jest ścinana i przetwarzana.

- Generalnie każda lawenda jest jadalna, uprawiamy lawendę spożywczą i dekoracyjną. Obie odmiany różnią się zawartością olejku, nie każda jest też dobra w smaku. Lawandyna, hybryda lawendy wąskolistnej i szerokolistnej, została zmodyfikowana, by dawała więcej olejku eterycznego. Służy bardziej do dekoracji i uzyskania olejków używanych w przemyśle kosmetycznym. Po sezonie lawenda ścinana jest ręcznie i suszona na miejscu, a następnie właściciele przetwarzają ją. Działają jako rolniczy handel detaliczny. Z lawendy powstają syropy, herbatki, hydrolaty, produkty dekoracyjne.
Lawenda działa zarówno od zewnątrz poprzez aromaterapię, jak i od wewnątrz, wpływając uspokajająco. Warto pamiętać, by powstające z odmiany spożywczej lawendy herbatki parzyć pod przykryciem, by zachować cenne olejki eteryczne. Lawenda może być także skutecznym środkiem do odstraszania moli, choć nie każda się sprawdzi. Słodką lawendę spożywczą mole mogą potraktować jako przysmak. 
Na krzewach lawendy roi się od pszczół, jednak aby powstał miód lawendowy potrzeba ich dużo więcej. Właściciele współpracują jednak z lokalnymi producentami miodu czy przetworów z m.in. borówki amerykańskiej, dostarczając im lawendę do wzbogacenia smaku produktów.  

W maju, przed sezonem, można tutaj kupić sadzonki wszystkich odmian. Po sezonie małżeństwo jeździ na targi, wystawy, szkolenia. Pani Małgorzata ma kolejne plany i marzenia. Myśli o uprawie i wyplataniu wikliny, by kontynuować rodzinną tradycję. Wikliniarstwem zajmowali się jej wujowe.
- Zaczyna się od czegoś, a pojawiają się jeszcze inne pomysły i cały czas coś się zmienia. Cały czas dochodzi coś nowego. Lubię się dzielić swoją wiedzą, cieszy mnie, jak dzieci są zadowolone, jak dowiadują się czegoś nowego. Chodzi też o to, żeby samemu cieszyć się z tego co się robi. To dla mnie bardzo ważne.

Aneta Pudło-Kuriata

Dodaj komentarz

Komentarze (0)