Ordynator ortopedii po 8 latach uznany za niewinnego

wtorek, 26.1.2016 16:31 36667 28

Paweł Walczak, świdniczanin, ówczesny piłkarz w amatorskiej drużynie Lider Świdnica od 8 lat walczy o sprawiedliwość. Sprawa dotyczy wypadku, który miał miejsce podczas meczu, a który skończył się trwałym kalectwem dla mężczyzny. Za obecny stan swojego zdrowia Walczak oskarża dr. Józefa K., ordynatora ortopedii w szpitalu "Latawiec".

19 stycznia  przedstawiciel oskarżyciela i obrońca wygłosili mowy końcowe w przeciągającym procesie karnym.

Prokurator zażądał kary roku pozbawienia wolności dla ordynatora ortopedii, zawieszonej na okres próby 2 lat, grzywny w wysokości 4000 zł, zadośćuczynienia w wysokości 20 tysięcy złotych na rzecz powoda. Wniósł także o zakaz wykonywania zawodu przez okres 2 lat oraz zwrot kosztów sądowych.

Wróćmy jednak do 30 listopada 2008 roku, kiedy to Paweł Walczak rozgrywał mecz o pierwsze miejsce w lokalnej lidze amatorów. Pech chciał, że gdy przed końcem jego drużyna przegrywała, Walczak został sfaulowany, co skończyło się finalnie otwartym złamaniem kości podudzia. Niezbędne okazało się przeprowadzenie natychmiastowej operacji ratującej nogę chłopaka. Doktor Józef K., podjął decyzję o założeniu na uszkodzoną kończynę gipsu od stopy po udo. Opatrunek miał być noszony przez piłkarza przez około 8 tygodni. Po dwóch dobach od operacji został w stanie dobrym wypisany do domu. Tego samego dnia popołudniu trafił jednak z powrotem na oddział z objawami silnego bólu w zagipsowanej nodze oraz gorączką, stwierdzoną przez ekipę pogotowia ratunkowego. Według słów poszkodowanego przez kolejne dwa dni nikt jego stanem nie interesował się. Na trzecią dobę rozpoznano objawy postępującej martwicy tkanek i dzięki interwencji rodziny, chory został przewieziony do komory hiperbarycznej we Wrocławiu.

W grudniu 2008 roku kiedy chłopak leżał jeszcze w szpitalu, jego mama złożyła w Prokuraturze Rejonowej w Świdnicy zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa dot. narażenia na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Z uwagi na to iż część prokuratorów oświadczyła wtedy, że są pacjentami doktora Józefa K., i utrzymują z nim kontakty prywatne,  prokurator rejonowy Marek Rusin wystosował do Prokuratury Okręgowej w Świdnicy wniosek o przekazanie sprawy do innego miasta. - Nie wszyscy prokuratorzy znają osobiście doktora Józefa K., ale znajomość z wyżej wymienionymi prokuratorami może rzutować na bezstronność wszystkich prokuratorów tutejszej jednostki - argumentował dla Gazety Wyborczej prokurator. Wniosek jednak odrzucono.

Zarówno oskarżyciel jak i obrońca w toku postępowania wystąpili o przygotowanie opinii przez biegłych. Nadesłane dokumenty znacząco jednak różniły się od siebie i pozostawały ze sobą w dużej sprzeczności.

Pierwsza z  analiz wydana przez biegłych z Uniwersytetu Jagiellońskiego  stwierdza jednoznacznie, że należało przed operacją, aby uniknąć powikłań zastosować dawkę antybiotyku, która powinna być stosowana także po zabiegu. Powołują się w tym miejscu na rozporządzenie konsultanta krajowego w dziedzinie ortopedii i traumatologii z 2004 roku. Według biegłych zaniechanie rozcięcia opatrunku gipsowego po operacji jak i w momencie zgłaszania przez pacjenta niepokojących objawów również stało się kluczowe dla dalszego rozwoju wypadków.  W opinii tej zawarte zostało także stwierdzenie, że brak tych rozwiązań doprowadzić mogło do wytworzenia się zespołu przedziałowego powięzi co groziło właśnie masywnym zakażeniem oraz martwicą tkanek. Zupełnie inną opinię wydali biegli z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego. Nie zgadza się z nią jednak specjalizująca się w procesach dotyczących błędów medycznych, pełnomocniczka powoda mecenas Justyna Flankowska.

- Według nas wzięcie pod uwagę dowodu w postaci opinii biegłych z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego było obarczone błędem formalnym i z niezrozumiałych dla nas przyczyn sąd ten dowód dopuścił. W opinii tej występują także wady merytoryczne. W szczególności razi nas lakoniczność odpowiedzi, przypuszczenia i domysły nie poparte żadnymi dowodami. Biegli powołali się w swojej opinii także na zapisy z 2010 roku obowiązujące na terenie kraju, podczas gdy wypadek miał miejsce w roku 2008. Nie dali też nam jednoznacznej odpowiedzi. Ważny jest także skład osobowy tegoż zespołu: dwóch biegłych sądowych plus rezydent, podczas gdy opinię UJ przygotowali ludzie z tytułami profesorskimi, którzy nie dość, że są praktykami to również publikują szerokie treści,z  których uczą się inni medycy. Lekarz popełnił po zabiegu błąd. Nie rozciął gipsu, mógł także założyć szynę, kiedy nie udało mu się dostatecznie podczas zabiegu unieruchomić i zespolić kości. Zaniechał także standardowego podania antybiotyku, za to przetarł kończynę tylko roztworem, co jest czynnością sprzed wieków. Paweł Walczak narażony był także na niesamowity ból. Żeby odbudować tkankę koniecznością było zszycie dwóch podudzi razem i stan taki musiał trwać kilka tygodni. Proszę sobie wyobrazić jakie to musiało być cierpienie. Nie wspominając już o zeszpeceniu kończyny, unieruchomieniu jej, oraz złym ustawieniu stopy. Lekarz obecny na sali jak wynika z dokumentacji medycznej po objawach podejrzewał u chorego zatorowość płucną. Dlaczego w związku z tym nie zrobił ani echa serca ani koronografii, które by tę tezę albo potwierdziły, albo zaprzeczyły jej?  Pan Paweł już nigdy nie będzie sportowcem - podkreśla mecenas Justyna Flankowska.

Innego zdania jest obrońca oskarżonego lekarza, który w mowie końcowej przekonywał o nietrafności całego aktu oskarżenia, wnosząc jednocześnie o uniewinnienie medyka.

- Nigdy nie zapomnę słów pana doktora, tuż przed pierwszą rozprawą. Powiedział mi wtedy, że nie ważne co się będzie działo, jak sprawa się zakończy, najważniejsze jest to, że ten chłopak ma nogę. A przecież istniało realne niebezpieczeństwo amputacji. Zgodzę się z tym, że pan Paweł może mieć żal do lekarza i on go za to na pewno przeprosi. Nie zgadzam się natomiast ze słowami pani mecenas dotyczącymi nierzetelnej opinii przygotowanej na nasz wniosek. Opiera się ona nie tylko na faktach, ale i na zeznaniach osób wykwalifikowanych, takich jak chociażby lekarze ze szpitala "Latawiec". 16 czerwca 2011 roku panu doktorowi przedstawiono zarzuty, i złożył on wtedy obszerne wyjaśnienia. Pełnomocniczka oskarżyciela sugerowała, że to moje prywatne kontakty wpłynęły na opinię biegłych z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego, co jest wierutną bzdurą, ponieważ tę jednostkę wskazał mi sam prokurator. Według ich opinii nie można jednoznacznie stwierdzić co było przyczyną narastającej martwicy. Można zatem  wykluczyć, że założony opatrunek gipsowy był przyczyną stanu chorobowego pacjenta. Nie róbmy zatem pokazówki dla obecnych na sali mediów. Akt oskarżenia wydano bezzasadnie. Tu warto podkreślić, że kilkanaście dni po zdarzeniu matka pana Pawła złożyła do tutejszej prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa, wnosząc równocześnie o zmianę organu, poddając pod wątpliwość kwestię związaną z bezstronnością. Powód pochodzi z rodziny lekarskiej. Czy naprawdę sądzi, że mając takie koligacje ktoś pozwoliłby sobie na błędy? - pytał na sali sądowej mecenas Tomasz Bokszczanin.

W końcu 26 stycznia b.r., po 8 latach zapadł wyrok, oskarżony doktor Józef K., został uniewinniony. 

- Sąd wydając wyrok opierał się na dokumentacji zgromadzonej w toku sprawy. Wzięte pod uwagę zostały również opinie biegłych oraz relacje świadków zarówno ze strony oskarżenia jak i obrony. Zebrana dokumentacja ma stosowne odzwierciedlenie w relacjach lekarzy, pielęgniarek, a także rodziny oskarżyciela posiłkowego. Przy przejęciu do szpitala jak podkreślił zarówno dr Józef K., oraz m.in. biegli z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego chory nie wykazywał typowych objawów towarzyszących zapaleniu powięzi objawiających się m.in. bardzo silnym bólem, którego nie uśmierzają zwykłe środki przeciwbólowe jak p. tramal. Za kluczową opinię sąd uznał tą wydaną właśnie przez Pomorski Uniwersytet Medyczny, która według analizy sądu jest najbardziej celowa i trafna, opiera się nie tylko na dokumentacji, ale również spójnych ze sobą zeznaniach świadków. Nie można jednoznacznie powiązać dolegliwości Pawła Walczaka z zaniechaniami lekarza. Występuje w tej sprawie brak cech zarzucanego oskarżonemu występku. Oskarżyciel posiłkowy ma prawo czuć się zasądzonym wyrokiem rozczarowany i pokrzywdzony. Odczuwa to na pewno jako głęboką niesprawiedliwość. Sąd pragnie złożyć na ręce pana Walczaka ogromne wyrazy współczucia, jednocześnie wydając taki wyrok, który pozostaje w zgodzie ze stanem faktycznym- mówiła w uzasadnieniu sędzia Joanna Zaganiacz.

Rozczarowania takim wyrokiem nie kryje zarówno mecenas Justyna Flankowska jak i sam poszkodowany.

- Sąd nie uniósł ciężkiej materii tego postępowania, uznał opinię, która dla nas była niekorzystna za wiążącą. Sprawa była do wygrania, gdyby tylko wniesiono o uzupełnienie materiału dowodowego w postaci wydania 3 opinii. Sąd w wydanym wyroku w ogóle pominął kwestię nietrafnej diagnozy dot. zatoru płucnego, powołał się na dane rozporządzenia konsultanta krajowego, które wydane zostało w 2010 roku a nie w dniu wypadku.  Ból zapalenia powięzi występuje do 12 godzin od operacji- w tym czasie chory był po znieczuleniu podpajęczynówkowym, dostawał też silne leki opioidalne, i mógł tego nie czuć. Chore nerwy już później zamierają nie dając w ogóle żadnych objawów, czego następstwem jest martwica - komentuje mecenas Flankowska.

- Czuję się bardzo rozgoryczony i nie wiem nawet jak to skomentować- powiedział pan Paweł po zakończonym procesie i dodał, że nigdy od lekarza nie usłyszał przeprosin.

W sprawie na pewno zostanie wniesiona apelacja. 

Justyna Bereśniewicz, doba.pl

Przeczytaj komentarze (28)

Komentarze (28)

poniedziałek, 29.08.2016 15:49
niech walczy dalej bo to newiarygodne ze pregral
środa, 27.01.2016 11:20
Mecenas Bokszczanin szczwany lis! On nawet samego Belzebuba umiałby wybronić....
środa, 27.01.2016 19:18
Biednych nie broni
środa, 27.01.2016 18:25
8lat masakra!
Stach środa, 27.01.2016 14:11
Co to za wyrok uniewinniający ordynator SOR jest po wyroku...
środa, 27.01.2016 14:42
A wiesz że kiedy przeczytałem uzasadnienie sądu to też o...
środa, 27.01.2016 17:24
jedyne co sie nasuwa to ....zwykly przekret
S-ca środa, 27.01.2016 07:18
Do końca będę wierzyć, że uda się wygrać z wyższymi...
zdziwiony wtorek, 26.01.2016 18:34
Niebywałe...Nie podał antybiotyku, nie rozciął gipsu i nie popełnił błędu?
wtorek, 26.01.2016 22:04
I jest ordynatorem
wtorek, 26.01.2016 19:40
Biała mafia nikt z nimi nie wygra,choćby błąd był widoczny...
wtorek, 26.01.2016 21:09
Szkoda że nie byłaś świadkiem w sądzie. Może pomogłabyś chłopakowi?
wtorek, 26.01.2016 21:43
Teraz to już musztarda po obiedzie,ale myślę iż odwoła sie od wyroku i sprawiedliwości stanie się zadość.Trzymam kciuki.
DAMIAN wtorek, 26.01.2016 16:42
PO DR NIE STAWIA SIĘ KROPKI. NAUCZCIE SIĘ NIEUKI TEGO!
falco wtorek, 26.01.2016 19:34
Po słowie doktor w mianowniku l. poj. nie stawia się...
wtorek, 26.01.2016 19:13
Czy w tym kraju pacjent kiedyś wygrał ze szpitalem? Czy...
wtorek, 26.01.2016 19:11
Operacja się udała pacjent zmarł
wtorek, 26.01.2016 18:46
Paranoja. Tylko współczuć i trzymać kciuki
wtorek, 26.01.2016 17:46
Biedny chłopak. Trzymam kciuki żeby wygrał!
wtorek, 26.01.2016 18:13
A czy ktoś z lekarzami wygrał?
wtorek, 26.01.2016 18:08
to wlasnie sa sady polskie
wtorek, 26.01.2016 17:26
Dlaczego tylko jednej opinii sąd dał wiarę?
wtorek, 26.01.2016 17:13
I tak to już jest w środowisku lekarskim. Kolega chroni...
wtorek, 26.01.2016 17:24
Prawnicy i lekarze to specyficzne środowiska. Marnie widzę wygraną w
wtorek, 26.01.2016 16:55
Osiem lat chłopak czekał i nie doczekał się sprawiedliwości. Moim...
wtorek, 26.01.2016 17:09
Też tak myślę. Trzecia opinia rozwiałaby wszelkie wątpliwości.
ja wtorek, 26.01.2016 16:54
W grudniu 2088 r ??
linka wtorek, 26.01.2016 16:50
Taki szpital link do przypadków http://demotywatory.pl/4410729/Swidnica-
Szpital-Latawiec-niby-najlepszy-a-prawda
-jest-inna