Uciekli przed wojną do Świdnicy
On pracował w banku. Ona była socjolożką w Centrum Badania Opinii. Razem z dwójką dzieci: 5-letnią Aleksandrą i 10-letnim Aleksiejem przyjechali do Świdnicy z owładniętego wojną Doniecka. I tu mają nadzieję żyć spokojnie.
21 marca w Wieży Ratuszowej podczas spotkania z mediami obecna była zaproszona do miasta rodzina, która już niedługo osiedli się w dwupokojowym mieszkaniu przy ulicy Zamenhoffa w Świdnicy.
Wielkimi inicjatorami zaproszenia uchodźców do Świdnicy byli radni: Janusz Solecki oraz Lesław Podgórski. Władze miasta na początku lutego, jako jedne z pierwszych zgłosiły do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych gotowość przyjęcia rodziny polskiego pochodzenia ewakuowanej ze wschodniej Ukrainy.
- Mieszkaliśmy obok lotniska, więc wszystko widzieliśmy i słyszeliśmy. Każdego dnia towarzyszył nam strach o życie nasze i naszych dzieci. Pomoc Polski była dla nas wielką niepsodzianką i miłym zaskoczeniem. Wiemy, że możemy czuć się szczęśliwi, bo wielu ludzi, którzy tam zostało też chcieliby uciec, ale wiadomo, że możliwości są ograniczone - mówi Arti Jakuszew, uchodźca z Doniecka.
Rodzina, która przyjechała do Świdnicy legalizuje swój pobyt, wyrabia kartę stałego pobytu, uczy się języka, by móc normalnie żyć i pracować. W tej chwili mieszkają w jednym z ośrodków na Warmii i Mazurach, gdzie oprócz nich przebywa ponad 180 osób z ogarniętego wojną Donbasu. Wszyscy próbują zapomnieć o koszmarze konfliktu i poukładać swoje życie na nowo.
Przeczytaj komentarze (6)
Komentarze (6)