Wspomnienia Tamary Kołakowskiej
24 marca w Wydawnictwie Znak swoją premierę będą miały dotąd nieznane, odnalezione po śmierci wspomnienia Tamary Kołakowskiej.
Było… wspomnienia z młodości
Tamara Kołakowska – lekarka, żona Leszka Kołakowskiego – wspomina lata dzieciństwa i młodości. Dzieciństwo spędzone w domu rodzinnym w Łodzi, pełne miłości i wspólnych zabaw z kuzynostwem, przerywa wojna.
Zaczyna się tułaczka. Najpierw wyjazd do Sarn, później Penzy, Fergany, pierwszy rok studiów medycznych na uniwersytecie w Taszkiencie. Po wojnie kontynuuje je na Uniwersytecie Łódzkim. Kiedy wraca do Łodzi, okazuje się, że cała rodzina, która została w kraju, zginęła.
W 1948 roku poznaje kolegę – Leszka Kołakowskiego.
Ze wstępu Agnieszki Kołakowskiej, córki Tamary i Leszka Kołakowskich:
Tytuł pliku ze wspomnieniami brzmiał: „Niech będzie zapisane”. Tytuł teczki zawierającej – poza tekstem – masę dokumentów, zeskanowanych zdjęć i biografi i rodzinnych brzmiał: „Było…”.
Nie były to notatki. Była to świetna, klarowna, płynna proza, wymagająca jedynie bardzo drobnej i powierzchownej redakcji. Odszukałam oryginały dokumentów i zdjęć, zeskanowałam inne, które znalazłam w różnych teczkach, w szafach, szafkach, szufladach i biurkach, po czym pozostało tylko wszystko ułożyć, tu i ówdzie coś dopełnić lub poprawić, tu i ówdzie bardzo leciutko doszlifować, dodać kilka przypisów.
Fragment książki:
Kończył się sierpień 1939 roku. Zabrano mnie z letniska do Łodzi i chyba nazajutrz odbyła się w domu narada rodzinna. Irka, moja o rok starsza siostra stryjeczna, i ja, wówczas prawie jedenastoletnia, grałyśmy w monopol na dywanie w gabinecie mego ojca. A w stołowym nasi rodzice i warszawski wujek Aronczyk radzili. Ustalili, że ponieważ będzie wojna, kobiety z dziećmi, czyli nasze mamy z nami, mają wyjechać natychmiast na Kresy Wschodnie i tam bezpiecznie przeczekać. Uznali widocznie, że wojna tak daleko nie dojdzie i potrwa krótko. Nigdy nie zrozumiałam, dlaczego wobec tego mama zabrała futra i srebro stołowe.
Komentarze (0)