Everest w Górach Sowich - ciekawe i szalone wyzwanie rowerowych zapaleńców [ZOBACZ WIDEO]
Grupa rowerowych zapaleńców postanowiła udowodnić, a żeby zdobyć najwyższe szczyty, nie trzeba jechać w Alpy czy Dolomity. 7 lipca, pięciu jeźdźców zdobyło Everest na rowerach w… Górach Sowich.
Jak mawiają znawcy tematu, koncepcja Everestingu jest piekielnie prosta, ale brutalnie trudna. To kolarska wspinaczka na dowolne wzniesienie, tyle razy, aby suma przewyższenia była równa wysokości Mount Everestu - 8848 metrów.
Pięciu rowerowych zapaleńców podjęło się tego wyzwania. Mariusz Gniado, Marcin Barszcz, Marcin Dąbrowski, Marian Kołodziejski i Michał Miazga 30 razy podjechali wspomniane wzniesienie, pokonując około 360 km (każdy z nich). Średnie nachylenie wzniesienia, które pokonywali ma 5,1% nachylenia. Ich wyzwanie trwało około 18 godzin. Po co to robią? Jak mówią pasjonaci kolarstwa: dla siebie, żeby się sprawdzić i pokazać, że nie trzeba jechać w Alpy czy Dolomity, by wspinać się na najwyższe szczyty, pokonując piękne widokowo trasy.
Jak zdobyć swój własny Everest? Potrzeba tylko roweru i wzniesienia terenu z możliwością podjazdu. Również zasady nie są skomplikowane: trzeba pokonać 8848 m w pionie (dystans jazdy nie ma znaczenia), zapisać jazdę na Strava (strona internetowa i aplikacja umożliwiająca monitoring dokonań sportowych, można w niej wybrać dowolny istniejący lub założyć nowy segment), za każdym razem trzeba wjechać na sam szczyt segmentu (nie musi to być szczyt góry), a trasa nie może być pętlą – zjeżdżać należy tą samą drogą, którą się wspina się pod górę. Co ważne, trasę trzeba pokonać w ramach jednej aktywności, bez spania, ale dozwolone są przerwy na jedzenie, picie i odpoczynek i wliczają się w czas jeźdźców. Nie ma limitu czasu. Pozostaje więc życzyć śmiałkom powodzenia!
UM Dzierżoniów
Komentarze (6)