O szczepieniach mówią prezes szpitala Maciej Smolarz oraz lekarze Wojciech Błasiak i Piotr Barski
W poniedziałek 4 stycznia w dzierżoniowskim Szpitalu Powiatowym szczepionkę przyjęło 29 osób - lekarze i pielęgniarki bezpośrednio pracujący przy chorych na COVID-19.
- Otrzymaliśmy dziewięćdziesiąt dawek szczepionki, którymi szczepimy przez cztery dni. Potem zamawiamy kolejne, powyżej 200. Szczepieni są przede wszystkim pracownicy ochrony zdrowia, zarówno z naszego szpitala, jak i z okolicznych podmiotów leczniczych, które jako pierwsze zgłosiły swój akces oraz sanepid i podmioty ściśle, na co dzień współpracujące ze szpitalem - informuje Maciej Smolarz, prezes Szpitala Powiatowego w Dzierżoniowie. - Zapisanych jest łącznie około 700 osób, zapisy wciąż trwają, termin został wydłużony do 15 stycznia. Ze szpitala szczepi się około 45% całego personelu, łącznie pracowników medycznych i niemedycznych, przy czym 80% załogi stanowi personel medyczny.
O szczepieniach rozmawiamy z lekarzami Szpitala Powiatowego w Dzierżoniowie - chirurgiem Wojciechem Błasiakiem, dyrektorem ds. medycznych oraz internistą Piotrem Barskim, specjalistą w zakresie chorób wewnętrznych, ordynatorem Oddziału Internistycznego. Obaj lekarze są już po szczepieniach.
- Patrząc historycznie, szczepienia uratowały życie miliardom ludzi. Wiele dzieci poumierałoby na choroby wieku dziecięcego, a w naszych czasach żyją i są zdrowe. Uważam, że szczepionka przeciw COVID-19 jest bezwzględnie potrzebna każdemu, także osobom, które przeszły chorobę, ponieważ odporność utrzymuje się od 4 do 7 miesięcy - mówi lek. Wojciech Błasiak. - Przeciwni szczepieniom czerpią wiedzę z Internetu, obawiając się potem czipów wszczepionych przez Billa Gatesa czy pojawienia się dodatkowych części ciała, bo z takimi opiniami również się spotkałem. Owszem, szczepionki przeciwko COVID-19, tak jak każda szczepionka, mogą powodować uczulenia, ból, świąd, pieczenie, stan zapalny w miejscu podania. Jestem kilka godzin po szczepieniu i nie mam żądnych objawów ubocznych. Ludzie boją się także odległych skutków szczepień, zmian genetycznych - uważam to za czystą bujdę. Koronawirusy to wirusy grypy, technologia RNA była opracowana o wiele wcześniej i dzięki temu tak szybko udało się opracować nową szczepionkę.
- W ostatnich miesiącach leczyłem chorych na COVID-19 w dzierżoniowskim szpitalu. W większości przypadków zakażenie przebiega bezobjawowo lub skąpoobjawowo, jednak w stanie ciężkim jest straszną chorobą - przyznaje lek. Wojciech Błasiak. - Do naszego szpitala trafiali pacjenci w stanie bardzo ciężkim, cudem uratowani, z ogromnymi dusznościami, rozległymi zmianami w płucach. Niektórzy z nich niestety zmarli. Napatrzyłem się na ludzkie dramaty: duszności, utraty świadomości i samotność pacjentów pozbawionych kontaktu z rodziną. Nie można było się pożegnać ani zobaczyć zwłok.
- Na oddziale covidowym pracuję od kilku miesięcy, wcześniej miałem kontakt z wieloma pacjentami z infekcjami wywołanymi koronawirusem. Obserwując dynamikę przebiegu tej choroby, liczbę niespodziewanych przypadków śmiertelnych z powodu zapalenia płuc, nie sposób inaczej nastawić się do szczepień - uważa lek. Piotr Barski. - Myślę, że to jedyna możliwa forma ochrony nas wszystkich przed poważną infekcją, która bardzo często ma zaskakujący, nieprzewidziany przebieg i z całkowitego dobrostanu fizycznego potrafi doprowadzić do niewydolności oddechowej, krążeniowej, wielonarządowej, a pacjent musi być hospitalizowany w oddziale intensywnej opieki medycznej. Nie są to pacjenci wyłącznie ze schorzeniami tzw. współistniejącymi. Bardzo często tak naprawdę nasza własna odporność jest czynnikiem powodującym dramatyczny przebieg choroby. Wysoka odporność daje niestety większe uszkodzenia tkanki płucnej, co może powodować niewydolność oddechową. To jak się nastawiać źle do szczepień, jeśli wiemy, że tylko w taki sposób możemy z tą chorobą wygrać?
Do naszego szpitala trafiał na przykład pacjent z tomografią komputerową obrazującą uszkodzenie dziesięciu procent tkanki płucnej. Daliśmy pełną formę leczenia: leczenie sterydowe, antybiotykowe, tlenoterapię, leczenie Remdesivirem, podaliśmy osocze z przeciwciałami, i co się okazuje? Nic dobrego. Za tydzień, dwa mamy uszkodzenie tkanki płucnej w 70-80 procentach. Pacjent młody, bez schorzeń współistniejących i kończy się to zgonem pomimo tego, że właściwie wszystkie potencjalnie możliwe środki do leczenia takiego stanu zapalnego wykorzystaliśmy.
Nasze społeczeństwo, mam wrażenie, nie słucha autorytetów, nie wierzymy ludziom, którzy mają wiedzę, są wykształceni w tym kierunku. Wolimy słuchać populistycznych informacji typu: nie będę brał szczepionki, która nie została przetestowana na kobietach w ciąży. Pytam: która szczepionka, a priori, była testowana na kobietach w ciąży? Często bardziej ulegamy próbom dyskredytowania naukowych informacji, a spiskowa teoria dziejów o czipach od amerykańskich hakerów w szczepionce zdobywa rzeszę zwolenników. To widać po różnicach w procentach ludzi szczepiących się na grypę u nas i w Europie zachodniej. Tam między 60 a 90 procent ludzi się szczepi, ponieważ specjaliści z Ministerstwa Zdrowia powiedzieli, że tak należy zrobić. W Polsce tymczasem w zeszłym sezonie przeciw grypie zaszczepiło się mniej niż cztery procent. Z drugiej strony w Polsce brakuje autorytetów, ponieważ ważny polityk mówi, że trzeba nosić maseczki, a sam ich nie nosi.
Ze względu na to, że będę sprawował pieczę nad naszym szpitalnym punktem szczepień, ostatnie dwa tygodnie spędziłem na czytaniu wszystkich dostępnych informacji na ten temat. Technologicznie ta szczepionka jest czymś naprawdę dobrym, z wysublimowanymi możliwościami uzyskania odporności. Badania, które zostały przeprowadzone w pierwszej, drugiej i trzeciej fazie i te badania, które wynikają już bezpośrednio ze szczepień populacyjnych nie dają nam obecnie żadnych argumentów świadczących o tym, że szczepionka może w istotny sposób powodować działania niepożądane. A to już są setki tysięcy ludzi – Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Europa zachodnia, a także Polska. Zaszczepionych jest bardzo dużo, liczba powikłań znikoma. Nie wiadomo natomiast, na ile czasu zyskujemy odporność po zaszczepieniu - ten okres szacuje się od roku do pięciu lat. Najprawdopodobniej będziemy musieli się doszczepiać - ocenia Piotr Barski.
Czytaj także: Rozpoczęły się szczepienia przeciwko COVID-19
https://doba.pl/ddz/artykul/wiemy-gdzie-bedzie-mozna-sie-zaszczepic-w-powiecie-dzierzoniowskim-/50197/15
Komentarze (76)