Jaśniejsze Przygórze proponuje magię Gór Sowich, astrologię i... dożynki. To stolica ludzkiego ducha, ciała, ale i natury [FOTO]

wczoraj, 9 godz temu 350 0

„Zjedz grzyba” – taka sympatyczna zachęta przywitała nas na Festiwalu Jaśniej, który w miniony weekend odbył się w Przygórzu w Gminie Nowa Ruda. W tę sobotę, 24 sierpnia, pojedziemy tam znowu i spodziewamy się, że trafimy na poczęstunek z dziczyzną w roli głównej. Wieś u podnóża Gór Sowich ugości bowiem ciepło każdego. Nie wierzycie?

Gdy Jacek Łuć, który współgospodarzy wraz z panią Martyną w strefie Przygórze 201, zachęcał nas, byśmy odwiedzili ten festiwal, nie trafił na dobry moment. Wszędzie wtedy na ziemi kłodzkiej coś się działo, ale żeby zaraz jechać na imprezę dla pięknoduchów? Jej uczestnicy mieli bowiem zanurzać się w „boskich wschodach i zachodach słońca oraz nocnej plejadzie gwiazd”. MY NA TO NIE MIE-LIŚ-MY CZA-SU!

I to jest być może istota sprawy: brak czasu, by spotkać się nawet ze sobą... Pojechaliśmy zatem do Przygórza! I po wspomnianych grzybach trafiliśmy do „Pokrzywnika” [jakże cudnie nazywały się tam miejsca, gdzie odbywały się warsztaty, wykłady czy koncerty!]. Słyszymy: – Odetchnijcie głęboko... Wdech... Wydech... I naprawdępomogło. Nie będziemy zatem nigdzie gnać, a przyjrzymy się uważniej, co się działo.

Inny zakątek: „Amanitowy Soft”. Tu wita wszystkich Sylwia Dominik: – Kto chce pomóc przeznaczeniu, zostaje! Zostaliśmy. I zaraz struchleliśmy. Usłyszeliśmy bowiem: – Astrologia jest sztuką połączeń... Przecież NIKT racjonalny nie będzie wierzył w horoskopy, prawda? A tu Mars i Wenus, które mają determinować nasze życie. Zaciekawiło nas jedno: rzeczywiście, są miejsca na świecie, gdzie czujemy się lepiej.

Poszliśmy dalej. Na „Scenie Wrotycz” Dawid Okoński, którego organizatorzy przedstawili jako wizjonera, aktywistę, trenera i... medium. Cóż on może nam przekazać? Zaczął „aktywistycznie”: od krzywdy innych i naszym szczęściu. – Nasz komfort wypracowany jest także kosztem ludzi z innych kontynentów – mówił. „Facet w kapeluszu” – tak go sobie nazwaliśmy – nas nie przekona. Zaczęliśmy jednak słuchać...

I tu niespodzianka. – Wspólnoty nie zastąpi żadna kulturowa atrapa – to pierwsze zdanie, które zwróciło naszą uwagę. – W lesie przebywam ze sobą, inaczej niż na etacie – to drugie. – Ludzie starsi łączą nas z naszym „korzeniem” – trzecie. Itd itp. Żadne tam oryginalne mądrości. Po prostu mądrości znane „od zawsze”, tu podparte świadectwem młodego, ale już doświadczonego człowieka. Banał? A właśnie raczej nie.

Postanowiliśmy rozejrzeć się dookoła. Pierwsze wrażenie? Czas płynie tu inaczej. Nikt się nie śpieszy. Nikt też specjalnie na ciebie nie zwraca uwagi, ale gdy masz pytanie, odpowiedzi towarzyszy uśmiech. Dzieciaki szaleją na belach siana [ależ to frajda!], starsi zapisują się na masaże, których cena zwaliła nas z nóg. Reanimowały nas racuchy z jabłek z drzewa, pod którym przysiedliśmy. I znak: przestrzeń wolna od alkoholu.

Co w zamian? W zamian nic! Ale zamiast wódy czy piwa jest kolejna opowieść, tym razem o pszczołach. Słyszymy o tym, jak robotnice zbierają go z kwiatów i oddają człowiekowi [nie jest to takie proste, ale finał jest właśnie taki]. Albo co to jest pierzga, czyli kiszony przez pszczoły pyłek. I odpowiedź: – To bomba witaminowa! Nikt się jednak tego nie boi, a z zaciekawieniem słucha rozłożony akurat tak, jak mu jest wygodnie.

Bo atmosfera jest bardzo swobodna. Panie nie mają [mocnego] makijażu, panowie krawatów. Wszyscy jednak „wystylizowani” na naturalność. Wystarczy się rozejrzeć na polowym parkingu [jak to możliwe, że uczestnicy festiwalu potrafią w takim ładzie i z myślą o innych ustawiać auta, nie wiemy] i polu namiotowym. Dużo drogich modeli, a rejestracje z wielkich, bogatych i pędzących za sukcesem miast. A tu nagle...

A tu nagle weekend w Przygórzu daje ich właścicielom i mieszkańcom możliwość, by zwolnić. – Mamy szansę wymienić się swoim potencjałami – mówił pan Dawid. I jest w tym zdaniu coś z języka „korporacyjnego”. Może jednak tak trzeba mówić do osób pracujących dla „korpo”? Wielu z nich sukces odniosło i szuka. Czego? Sensu. I siebie. Jeśli choć na chwilę znalazł je na Festiwalu Jaśniej, czekamy na kolejną edycję.

Organizatorów i „rozjaśniaczy” [cóż za kapitalny neologizm] było na tej imprezie wielu. Wymieńmy dwoje: Krzysztofa Sorodnika, m.in. specjalistę w zakresie medycyny naturalnej, który nie jedno już wydarzenie współtworzył [kontakt TUTAJ], świeżo upieczonego tatę Ewy, i Annę Reglińską, psychologa, kreatorkę pięknych miejsc, m.in. Narnii w Kłodzku, świeżo upieczoną mamę Ewy. To przecież nasi sąsiedzi!

– To świetna promocja dla naszego regionu – mówi nam Jacek ze strefy Przygórze 201. Od 4 lat z panią Martyną tworzą miejsce na spotkania ludzi z pasją do odkrywania siebie i harmonijnego połączenia człowieka z naturą. Tym razem przyjechało tam przeszło 300 osób z całej Polski. Wrócą? Możliwe. Jakie wrażenia wywieźli? Najlepsze. A Przygórze znowu zaprasza, tym razem na dożynki. Szczegóły TUTAJ. [kot]

PS I tym musimy się jeszcze podzielić! Przy prysznicach i w umywalni, jakie są tylko na najlepszych polach namiotowych {żadnych luksusów!], były gniazda, by móc naładować telefony komórkowe. Cóż, mamy XXI wiek... Nie za bardzo widzieliśmy jednak kogoś, kto nerwowo sprawdzałby, co tw świecie się dzieje czy koniecznie chciał uwiecznić chwilę filmikiem. Po prostu nią żyliśmy. Można? Szczegóły o Festiwalu Jaśniej TUTAJ.

Dodaj komentarz

Komentarze (0)

Nowy wątek