Wody Polskie przewidują „relokację” mieszkańców z miejsc dotkniętych powodzią. Kiedy mają ruszyć wysiedlenia?
„Strefy czerwone”... To pojęcie, które w ostatnich dniach rozpala wyobraźnię mieszkańców ziemi kłodzkiej. Mapę z zaznaczonymi na czerwono działkami Wody Polskie przedstawiły wojewodzie, a ten samorządom, by sprawdziły, czy i przez kogo są one zamieszkałe. Czy to wstęp do masowych wysiedleń na ziemi kłodzkiej?
Sprawę tłumaczył kłodzkim radnym powiatowym Mateusz Balcerowicz, zastępca prezesa Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie, który od stycznia odpowiada m.in. za zagadnienia powodzi i suszy. To on – w miejsce brutalnego określenia „wysiedlenia mieszkańców” – mówi o ich „relokacji”, jakby ów eufemizm nie oznaczał tego samego. Prezes Balcerowicz próbował nas uspokoić, ale czy mu się udało?
Zanim o nowym „planie Balcerowicza” dla powiatu kłodzkiego, streśćmy wykład, który wygłosił prezes. Otóż są powodzie 1-procentowe, czyli takie, które występują raz na 100 lat, 10-procentowe – raz na 10, a ta wrześniowa to była 0,2-procentowa, czyli – to już nas wniosek – była to powódź 500-lecia. „Strefy czerwone”, którymi określano dotychczasowe tereny zalewowe, obejmowały te 1-procentowe.
Jak Wody Polskie je aktualizują? Wykorzystują zdjęcia satelitarne i spływające z opóźnieniem dane IMGW. To pozwoliło ustalić mapę terenów rzeczywiście zalanych, a nie tylko teoretyczny model. Dlatego przy rozważaniu budowy systemu przeciwpowodziowego na przyszłość, nie ma powrotu do koncepcji z 2018 roku, która przewidywała budowę 4 zbiorników retencyjnych tylko w tzw. zlewni Białej Lądeckiej.
Czy zatem takich zbiorników będzie jeszcze więcej, czy może jednak mniej? To zależy... – Musimy na nowo wyznaczyć „standard zero”, czyli czym jest powódź historyczna – mówił prezes Balcerowicz. Potem powstanie koncepcja dla całej Nysy Kłodzkiej i jej okolic, a równocześnie będzie trwało poszukiwanie źródeł finansowania jej realizacji. I padł konkretny termin rozpoczęcia dyskusji nad konkretami właśnie.
Do połowy grudnia prof. Janusz Zaleski ma przygotować wielowariantową koncepcję. Pisaliśmy, że profesor obiecywał to w październiku na spotkaniach z mieszkańcami w Stroniu Śląskim i w Radochowie [więcej TUTAJ]. Jeszcze raz: czy oznacza to powrót do pomysłów odrzuconych 5 lat temu przez lokalną społeczność i samorządy? – Nie, to była koncepcja na zupełnie inną wodę – mówi prezes Wód Polskich.
„Ja bym się pod tym nie podpisał...” – to chyba ulubiony zwrot Mateusza Balcerowicza, bo często w Kłodzku go używał. Co zatem z tymi wysiedleniami ze „stref czerwonych”? Jego zdaniem decydować będzie analiza kosztów i korzyści. – Gdzieniegdzie będziemy szli w stronę relokacji, ale NIE ŚPIESZMY SIĘ! – powiedział. Będą pieniądze, będą zbiorniki. Nie będzie pieniędzy, niczego nie będzie. Jak zwykle.
Tymczasem już 28 listopada Rada Miejska Lądka-Zdroju ma zająć stanowisko w sprawie wskazania „stref czerwonych”. Będziemy śledzić dyskusję, bo radni pewnie wiedzą coś, czego my nie wiemy. To całkiem możliwe, bo gmina Lądek-Zdrój doskonale sobie radzi z realnymi problemami, zatem niestraszne są jej także te wirtualne. A może chodzi o przyspieszenie działań państwa? Wtedy głosujemy „za”. [kot]
PS Na marginesie prezes Balcerowicz zdradził, że dolny zbiornik równie wirtualnego bytu, czyli ESP Młoty, ma utrzymywać tzw. rezerwę powodziową i w razie czego przyjąć 2 mln metrów sześciennych wody. To jednak inwestor, czyli PGE, ma zadbać, by projekt ów wpisano do planowanego systemu przeciwpowodziowego, a tego nie robi. Mateusz Balcerowicz rozmawiał jednak już z nimi na ten temat...
Komentarze (32)