TURYSTYKA. Co zrobić, żeby po naszych, kłodzkich miejscowościach przewalały się tłumy niczym po zakopiańskich Krupówkach?
„Razem możemy więcej” – to hasło, którym próbuje przekonać lokalnych przedsiębiorców Śnieżnicki Klub Biznesu do współprcy. Tym razem spotkanie dotyczyło możliwych wspólnych projektów biznesowych w branży turystycznej. Czy Adam Jaśnikowki, jego koordynator, podda się po tej przeszło dwugodzinnej wymianie zdań, czy uzna, że każda rozmowa i bezpośrednie kontakty przedsiębiorców budują bazę na przyszłość?
Dlaczego omijają nas turyści, na których moglibyśmy zarabiać krocie, skoro jesteśmy tacy wspaniali, a ziemia kłodzka to przecież „Kraina Pana Boga”? A może jesteśmy tak beznadziejni i nasza baza turystyczna nie ma wiele do zaoferowania, jak lubimy sobie powtarzać, po co więc mamy zawracać sobą głowę innym? Chcemy zarabiać, ale warunki do tego powinni tworzyć nam inni... Kto? ONI, czyli zwykle „władza”. W tym tekście pojawi się dużo zdań kończonych znakiem zapytania.
Śnieżnicki Klub Biznesu usiłuje przełamać niszczące nasz region niemal powszechne poczucie niemocy. Brak wspólnych działań na jego rzecz, ale regionu rozumianego nie jako ideę pięknoduchów, a wymierny interes mieszkających tu ludzi, brak koordynacji lokalnych inicjatyw czy choćby informacji o takich działaniach, to jest nasza rzeczywistość. Nie tylko w turystyce. I my zaczęliśmy zatem, jak to w Kłodzkiem przyjęte, od narzekań...
Czy w powiecie kłodzkim w ogóle możliwa jest integracja branży turystycznej, co ona miałaby obejmować, kto by miał się jej podjąć? Jaśnikowki spróbował od wydawać by się mogło prostej kwestii: zetknięcia przewodników turystycznych po ziemi kłodzkiej i właścicieli hoteli, pensjonatów czy restauracji. Cel? Wzajemna promocja usług, czyli wspólny interes. Co w tym trudnego? To przecież praktyka znana jak świat światem. A jednak i o tym trzeba tu rozmawiać.
Albo wzajemne polecanie się hotelarzy czy restauratorów... U mnie nie ma już wolnych miejsc, ale za to mogę wam zaproponować swojego sąsiada... Naprawdę coś takiego nie funkcjonuje? Każdy z przedsiębiorców myśli tylko o sobie? Jeśli tak jest, to rzeczywiście nie ma nadziei dla tej branży. Chyba, że siane przez Śnieżnicki Klub Biznesu ziarno w końcu przyniesie plon.
Właścicieli naszych hoteli czy pensjonatów boli na przykład, jak łupią ich tzw. platformy bookingowe. Co proponują zatem w zamian? Stworzenie nowego systemu rezerwacji, który informowałby choćby o wolnych miejscach w ich obiektach. Ładnie, tylko kto miałby to zrobić? Odpowiadają: ONI. Nie zawracają sobie przy tym głowy, kto musiałby za to zapłacić, w tym także za promocję nowej usługi. ONI nie chcą za to zapłacić? Krzywdzą nas, sól tej ziemi...
Przepraszamy za ironię, ale okazuje się, że postawy roszczeniowe w tym środowisku są tak samo powszechne, jak – nie przymierzając – wśród górniczych związkowców. Ale Zbigniew Łopusiewicz, Przewodniczący Rady Powiatu Kłodzkiego, gasił te oczekiwania. – Nie oczekujcie, że jakiekolwiek władze publiczne za was coś załatwią. My powinniśmy remontować drogi, budować parkingi itp, ale... powiatu nie stać nas na to! – powiedział.
Z kolei Adam Łącki, który występował w podwójnej roli – lidera Towarzystwa Miłośników Ziemi Kłodzkiej, ale i Przewodniczącego Komisji Rozwoju, Promocji, Turystyki i Ochrony Środowiska Rady Powiatu Kłodzkiego, zaproponował budowę przenośnej platformy multimedialnej, w której występowałyby... hologramy sławiące ziemię kłodzką. Mogliśmy nawet obejrzeć jej reklamę. Czy to zastąpi drogi i wystarczy, by promować nasze atrakcje?
Za tę wziął się na przykład Zagraniczny Ośrodek Polskiej Organizacji Turystycznej w Wiedniu, który zachęca Austriaków i Szwajcarów do wypoczynku na „Ziemi Kłodzkiej” [proszę Państwa, słownik języka polskiego naprawdę zaleca pisownię „ziemia kłodzka”, czyli z tzw. małych liter]. Czy nasi przedsiębiorcy z branży turystycznej o tym wiedzą? Przecież urzędnikom nie o to chodzi, a raczej o efekt w ich sprawozdaniach. Skończy się zatem na imponujących statystykach, ale raczej nie na zalewie bogatych Szwajcarów.
Na spotkaniu 3 kwietnia w inkubatorze przedsiębiorczości na pięknie odremontowanym dawnym dworcu kolejowym w Lądku-Zdroju, chwalono przywrócenie komunikacji kolejowej [na razie zastępczej, autobusowej] na trasie do Stronia Śląskiego, ale słychać było narzekania, że nie ma parkingów dla autobusów turstcznych. Narzekano, że gminne informacje turystyczne zamknięte są często w niedziele, by zaraz potem mówić, że turyści teraz i tak wszystkiego dowiadują się „z telefonu”, a brak takich aplikacji dotyczących naszego regionu...
Pojawił się świetnie uzasadniony pomysł wspólnej karty dla turystów uprawniającej do korzystania z usług turystycznych czy kulturalnych w regionie. Miałaby ona informować o naszych atrakcjach i je promować. Właścicielka jednego z pensjonatów proponowała, by przenieść taki model z Austrii. Ale znowu, kto miałby to zrobić? Właściciel innego hotelu o uznanej marce mówił, że sam próbował czegoś takiego kilka lat temu. Po sezonie został z tym jednak niemal sam. Lokalni koledzy z branży wycofali się.
Inny lokalny i poważny biznesmen z tej dziedziny wspomniał z kolei, że np. na targach turystycznych w Opolu od lat tylko on promuje nie tylko swój ośrodek, ale i miasto czy region. Zaprosił uczestników spotkania, by – za darmo! – skorzystali z jego gościny na tych targach i zaprezentowali tam własną ofertę. Ciekawe, czy ktoś z tego skorzysta. A co się najczęściej powtarzało? Powszechne było narzekanie na stan naszych kurortów, a że byliśmy w Lądku-Zdroju, miejscowi powtarzali coś na kształt: wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma.
Gospodarz gminy, burmistrz Roman Kaczmarczyk, tylko wzdychał, ale powiedział o jednej, niezwykle istotnej kwestii [oprócz zwalających z nóg kosztów remontów dróg]. – Jeżeli nie możesz zwiększyć przychodów, zmniejsz koszty – wymienił jedną z podstawowych zasad biznesu. I on, w imieniu gminy Lądek-Zdrój, chce zaproponować przedsiębiorcom tańszy prąd z lokalnej elektrowni słonecznej. Czy to zły pomysł na rozwój regionu stymulowany przez władze publiczne? Po owocach ich poznacie...
Jeden z uczestników spotkania [ten, który przyrównał Łopusiewicza do lokalnego Kazimierza Wielkiego...] powiedział pół żartem, że żeby mieć zapewniony napływ zorganizowanych grup turystycznych, trzeba mieć... Jasną Górę. My jej nie mamy, albo ciągle nie znaleźliśmy tej naszej „Jasnej Góry”. Ale czy naprawdę? Na Czarną Górę czy do Zieleńca walą w sezonie nieprzebrane tłumy, a to wszystko prywatne inwestycje. Kto ma zadbać o to, by ci goście zechcieli się rozjechać także po okolicy? Wiadomo: ONI.
Czy zatem spotkanie zorganizowane przez Śnieżnicki Klub Biznes miało sens? Ależ oczywiście! Choć jest tylko początkiem. Może jedyną korzyścią z niego będzie to, że spotkało się kilkadziesiąt osób, a kilka z nich zacznie od teraz ze sobą współpracować. To przecież jednak będzie – podkreślamy! – korzyść, a nie strata.
A jako zadanie domowe warto odrobić lekcję: Jak to jest, że do Lądka-Zdroju od lat na Festiwal Górski przybywają tysiące ludzi z całej Polski, często majętnych, i są przy tym zachwycone imprezą, a nie przeszkadzają im kiepskie drogi czy odrapane, głównie prywatne kamienice? Jak ten niewątpliwy sukces komercyjny, ale i promocyjny, jednej wielkiej imprezy, przełożyć na zysk poza jej ramami?
Oto filmowa zapowiedź 28. już edycji festiwalu:
PS Zbigniew Szczygieł, radny wojewódzki, kolejny raz w Lądku-Zdroju chwalił się przywróceniem linii kolejowej do tej miejscowości. Zasług tu nie można mu odmówić. Na razie połączenia są realizowana przez autobusy, ale – wyobraźmy sobie – co się stanie, gdy rzeczywiście wrócą pociągi. My wiemy: powszechne będą narzekania, że dworce są tak daleko od centrów Lądka czy Stronia... I znowu będzie jeden postulat: niech ONI coś z tym zrobią! A może będzie to okazja dla prywatnych taksówkarzy czy przewoźników? Byleby mieli kogo przewozić.
I uwaga na koniec: poza osobami publicznymi nie wymieniamy nazwisk uczestników dyskusji. To poważne biznesmenki / biznesmeni i nie zamierzamy narażać ich na „tykanie” w komentarzach. Oni mają lepsze lub gorsze pomysły na to, jak rozwijać nasz region, ale walczą o jego przyszłość, inwestując przy tym własne pieniądze. Choćby z tego powodu należy im się szacunek, a nie hejt. [kot]
Komentarze (57)