Niespodziewany gość na konferencji prasowej ministra Kierwińskiego w Ławicy. Pokręcił się, połasił i mocno znudził

16 Zobacz galerię

Konferencje prasowe ministra Marcina Kierwińskiego w powiecie kłodzkim przypominają objazdowe kino. Zmieniają się jedynie okoliczności przyrody, ale oglądamy ten sam film, w którym grają ci sami aktorzy i wypowiadają te same kwestie. A wszyscy tak już się polubili, że na widowni zajmują te same miejsca i pojawił się nawet popcorn. No i ten kot... To on w Ławicy okazał się prawdziwym bohaterem.

Pełnomocnik rządu do spraw odbudowy po powodzi tym razem zaprosił dziennikarzy do Pałacu Ławica, a właściwie do jego ogrodów. Ciekawi jesteście, co wydarzyło się w ciągu 24 godzin od workowego poranka, 28 stycznia? Marcin Kierwiński miał przecież wówczas tak dużo do powiedzenia w Polanicy-Zdroju [co konkretnie, opisaliśmy TUTAJ]? Nic. Może to, że tym razem nie wymienił nazwiska pewnego polityka PiS.

Pomysł ministra był taki: stanę po stronie przedsiębiorcy, który uważa, że został skrzywdzony przez ubezpieczyciela. Co z tego wyniknie dla innych, którzy po powodzi są „kiwani” przez firmy ubezpieczeniowe? Mamy wrażenie, że nic. Jednak chcemy zwrócić uwagę na zasługi, jakie dla ziemi kłodzkiej mają właściciele Pałacu Ławica i Zamku Międzylesie – Mariusz Dubiel [przyjmował ministra w Ławicy] i Jacek Herberger.

Może kolejną będzie ich przykład: są rzutkimi ludźmi z sukcesami w biznesie, a przy tym z wielką pasją, płacili wysokie składki za ubezpieczenie, a po powodzi zostali potraktowani przez ubezpieczycieli jak chłystki. Dokładnie tak samo jak wielu [większość?] powodzian, których polisy – jak się okazuje – niczego im nie gwarantują. Przedsiębiorcy od miesięcy już alarmują, że tak jest. I minister teraz dostrzegł, że jest to problem.

Z rzeczy nowych, które usłyszeliśmy: • zaraz po 10 lutego samorządowcy powinni poznać propozycje wariantów przyszłego systemu chroniącego przed powodziami, a potem trafią one do mieszkańców [dzień wcześniej minister mówił o połowie lutego]; • będzie wersja 3.0 tzw. ustawy powodziowej, a tam nowe rozwiązania dla biznesu, m.in. dotyczące ZUS czy zniesienia limitu pomocy „de minimis”.

A poza tym było bardzo miło, nie brakowało uśmiechów czy uprzejmości. Barbara Glińska ze stowarzyszenia Wrzesień 2024, które przyniosło popcorn, została przez ministra dopuszczona do głosu [jeszcze niedawno było to niemożliwe], dziennikarz TV Republika został publicznie skomplementowany, a potem usłyszał: – Zadałem panu bardzo proste pytanie, pan nie odpowiedział, ale OK... Ktoś nam podmienił ministra?!

– Marcin, nie w tę stronę! – wołała w Ławicy za nim wicemarszałek Sejmu Monika Wielichowska. Choć kontekst był innym, to najlepsze podsumowanie PR-owskich działań rządowego pełnomocnika. To prawdziwie objazdowe kino, a może już nawet cyrk. A przecież z ręką na sercu możemy przyznać: pomoc państwa dla powodzian naprawdę jest duża! Równie wielki jest jednak brak umiejętności komunikowania tego. [kot]

PS Uśmiechy ministry Magdaleny Roguskiej i wojewody Anny Żabskiej na widok kota były tak urocze, że z miejsca podbiły nasze serce. Całość towarzystwa widzi się tak często, że może nawet się polubiła. Tym bardziej przykro patrzeć, jak dają się rozgrywać przedsiębiorcy. Żeby Mariusz Dubiel musiał udowadniać innym, że jego biznes ucierpiał, a dwa stowarzyszenia nie mogły się dogadać? Ależ to prezent dla władzy.