[FOTO, WIDEO] "Sercem i myślami jesteśmy z Białorusią"
Wiec poparcia dla Białorusinów odbył się 23 sierpnia na świdnickim Rynku. Wzięło w nim udział kilkudziesięciu mieszkańców miasta, którym nie jest obcy los naszych wschodnich sąsiadów.
Manifestację zorganizowała świdniczanka pochodząca z Białorusi, Natallia Pokh-Kastsiukovich. Kobieta od 15 lat mieszka w Polsce, ale nie może pogodzić się z tym co dzieje się w jej macierzystym kraju.
Przypomnijmy. Masowe protesty na Białorusi rozpoczęły się wraz z kolejną "wygraną" Aleksandra Łukaszenki, który urząd prezydenta sprawuje już 26 lat. Polityk miał uzyskać aż 80 % poparcia w wyborach z 9 sierpnia. Sztab kandydatki opozycji Swiatłany Cichanouskiej, która miała uzyskać 10 procent poparcia, ich nie uznał. Wyników wyborów nie uznały także takie kraje, jak Wielka Brytania, Kanada i Irlandia, a także UE i Parlament Europejski. Od tego czasu trwają protesty, w których władza dokonuje masowych aresztowań. Nie brakuje także aktów brutalnej przemocy, śmierć poniosło kilka osób a los kilkuset pozostaje nieznany. W niedzielne popołudnie w wiecu odbywającym się w Mińsku bierze udział, według korespondentów, ok. 200 tysięcy osób. Głos Białorusinów żądających ponownych wyborów i postawienie Łukaszenki przed międzynarodowym trybunałem jest coraz bardziej słyszalny na świecie. Także władze Polski zapowiedziały szeroki strumień pomocy dla naszych wschodnich sąsiadów.
W Polsce demonstracje poparcia odbyły się m.in. w Warszawie, Poznaniu czy Gdańsku.
Czytaj także: Świdniczanie pochodzący z Białorusi zamanifestują poparcie dla rodaków
W Świdnicy, w niedzielne popołudnie, na rynku zjawiło się kilkadziesiąt osób. Obecna była prezydent miasta, przewodniczący rady, oraz radni.
- Tak trudne do wyobrażenia jest, że za naszą granicą ludzie są w tej chwili bici, poniewierani, prześladowani. Słyszymy o zaginięciach, o zwłokach w lesie i nie możemy się z tym pogodzić. Nie dajemy naszej zgody na to co dzieje się w środku Europy - mówiła prezydent Beata Moskal-Słaniewska.
Głos zabrała również organizatorka Natallia Pokh-Kastsiukovich, która nie kryła łez.
- To co dzieje się na Białorusi bardzo nas boli. Stoję tu dziś i boję się. Ten strach, który prezydent Łukaszenka wywołał w ludziach jest straszny. Musimy wychodzić na ulicę i musimy powiedzieć światu co się u nas dzieje. Bardzo martwimy się o naszą rodzinę, przyjaciół i znajomych, którzy tam zostali. Kolega szedł normalnie z pracy, został aresztowany i brutalnie pobity. Moja kuzynka chodzi na wiece, bo chce, by jej dzieci nie musiały. Wreszcie coś w naszych rodakach się przełamało, skończyła się cierpliwość i Białorusini powiedzieli nareszcie dość. Nie tracimy nadziei, że to coś w końcu zmieni. Sercem i myślami jestem z Białorusią- podkreślała kobieta.
Zapraszamy do obejrzenia relacji live ze spotkania:
Przeczytaj komentarze (2)
Komentarze (2)