"Po doświadczeniach z innych miast zastanawiałem się po co jest Straż Miejska. Teraz już wiem"
Choć ostatnimi czasy o strażnikach miejskich mówiło się raczej w złym kontekście uznając ich za niepotrzebnych, to oto mamy dowód, że takie myślenie jest błędne. Przekonał się o tym nasz Czytelnik, Krzysztof Szeredi.
Do sytuacji, w której nieocenieni stali się świdniccy funkcjonariusze Straży Miejskiej doszło 10 lutego.
- Chciałbym tą drogą serdecznie podziękować i wyrazić uznanie Straży Miejskiej ze Świdnicy za szybką i skuteczną akcję i udzieloną nam pomoc. Chcieliśmy z żoną zrobić wnukowi niespodziankę i przewieźć go pociągiem. W tym celu pojechaliśmy do Świdnicy gdzie moja żona i wnuk wsiedli do pociągu do Dzierżoniowa a ja miałem wsiąść do samochodu i czekać na nich na stacji w Dzierżoniowie. Kiedy pociąg ruszył zorientowałem się że klucze do auta ma żona. Telefon mam ja – Ona nie ma ale i smoczek (wnuk jest mały) mam ja a ona nie. Na moje szczęście w Świdnicy jest Straż Miejska i w dodatku ma siedzibę w budynku Dworca Kolejowego. Pognałem po pomoc. Po piętnastu minutach poinformowano mnie że sprawa jest załatwiona (telefonicznie – taka ładna dziewczyna z sekretariatu, i osobiście na peronie jakiś gość – chyba szef ale nie wiem) - opowiada pan Krzysztof i dodaje. - Jakimiś kanałami dotarto do telefonu pracownika kolei prowadzącego skład. Pan ten powiadomił moją żonę co się stało i zaproponował że weźmie klucze i je zawiezie do Świdnicy. Ponadto udostępnił swój telefon by mogła do mnie zadzwonić. Po „ doświadczeniach” z innych miast zastanawiałem się po co jest Straż Miejska. Teraz już wiem. W Świdnicy pomagacie. Po prostu pomagacie. Raz jeszcze dzięki.
Przeczytaj komentarze (23)
Komentarze (23)