Agresywne psy zagryzły kota. Następnym razem może być to człowiek!
Dwa agresywny psy minionej nocy zagryzły kota na prywatnej posesji. Jak się okazuje nie jest to pierwsze tego typu zdarzenie w okolicach Burkatowa.
- Wyszedłem wieczorem po służbie na spacer z moim psem i kotem, pochodziliśmy po okolicy, wróciłem do domu, kotka zawsze jeszcze chwilę zostawała na posesji. Chwilę po tym, zobaczyłem jak na moje podwórko wpadły dwa wielkie wilczury, i nagle kot zniknął. Szukałem go pół nocy, później razem z żoną i dziećmi. To sąsiedzi podpowiedzieli, że mogą to być psy spuszczane przez ogrodników. Udaliśmy się w stronę ich posesji i rzeczywiście pod płotem leżał nasz rozszarpany kot - mówi pan Jacek, nasz Czytelnik.
Według informacji, które uzyskał we wsi, psy spuszczane są codziennie w nocy, aby pilnować sadu. W przeszłości zdarzały się również ofiary w postaci zabitych małych sarenek. To jednak nie wszystko.
- Wróciłem pewnego dnia po nocnej akcji. Zobaczyłem te psy na swoim podwórku, były bardzo agresywne, nie mogłem wyjść z auta. Zacząłem jechać w ich stronę, głośno trąbiąc, dopiero uciekły. Teraz zabiły mojego kota, kiedyś mogą zagryźć człowieka - opowiada pan Jacek i dodaje.- Poszedłem do właścicieli wilczurów, chcieli się dogadać, przyznając, że rzeczywiście to ich psy. Wezwałem jednak policję, która nałożyła na nich 200 zł mandatu. Co jednak gdy te bestie rzucą się na dziecko?
O komentarz poprosiliśmy właścicieli zwierząt.
- To wierutna bzdura, bo nigdy nasze psy nie wychodzą poza posesję. Nie potrafię wyjaśnić jakim cudem zagryzły kota tego pana. Być może zwierzak je czymś rozdrażnił, zresztą koty lubią oddalać się od domu. Sprawdziłem na wszelki wypadek ogrodzenie i jest całe. Podkreślam jednak, że psy nigdy nie były spuszczane i wypuszczane poza nasz teren - zapewnia Wojciech Głowacki, właściciel sadu.
To jednak nie koniec. Pan Jacek zapowiada pozew w powództwie cywilnym. O całej sprawie poinformowany został także dzielnicowy.
- Dzieci, które znalazły ze mną poszarpanego kota bardzo to przeżyły. Zresztą ja i moja żona także. Adoptowaliśmy kotkę trzy lata temu z TOZ-u, walczyliśmy długo o jej zdrowie a teraz została zagryziona przez psy, bo ktoś czegoś nie dopilnował - mówi nasz Czytelnik.
Do sprawy wrócimy.
Przeczytaj komentarze (20)
Komentarze (20)