Koleje Dolnośląskie przepraszają za nadgorliwość swojego konduktora
Do kuriozalnej sytuacji, zdaniem naszej czytelniczki, doszło 15 sierpnia na trasie kolejowej Kudowa Zdrój-Legnica.
Świdniczanka podróżowała z mężem i 3-letnią córką.
- Planowany odjazd z Polanicy Zdroju 18:25, niestety usłyszeliśmy komunikat, że w dniu dzisiejszym na odcinku do Kłodzka Głównego kursuje komunikacja zastępcza. Podjechał malutki autobus na góra 30 osób pełny. Jedziemy w ścisku, na stojąco, jedna osoba na drugiej, na kolejnych przystankach dosiadają się ludzie. Wreszcie po ekstremalnej podróży docieramy do stacji Kłodzko Główne. Rzeczywiście stoi szynobus. Wszyscy szybciutko zabrali bagaże i pobiegli do pociągu. I tu ta historia mogłaby się skończyć happy endem. Niestety nie u nas - opowiada pani Patrycja.
- Po wejściu do pojazdu okazuje się, że konduktor żąda od osób chcących zakupić bilet dodatkowej opłaty 8 zł/os. Bo na stacji Kłodzko Główne są czynne kasy. Tłumaczenie, że jesteśmy wszyscy pasażerami komunikacji zastępczej, jadącymi ze stacji nie posiadającymi kas biletowych nie robiło na konduktorze żadnego wrażenia. Powiedział- "nie da się udowodnić na jakich stacjach chcieli Państwo wsiąść pierwotnie". Więc propozycja pokażemy bilety z rana, tam jest trasa w odwrotnym kierunku. Nadal PAT, to żaden dowód. Oczywiście możemy złożyć reklamację. Kolejny pasażer kolejna, odsłona cyrku, konduktor owszem uznaje zniżkę osoby niewidomej z przewodnikiem (mojego męża), ale jakby złośliwie nie uznaje już zniżki 3-letniej córki - dodaje pani Patrycja.
Jak opowiada kobieta konduktor zażądał okazania książeczki zdrowia lub aktu urodzenia. Wszystko po to, by udowodnić czy dla dziewczynki obowiązuje zniżka.
- Paradoks. Gratuluję zapobiegawczości rodziców, który na jednodniową wycieczkę zabiera ją ze sobą książeczkę lub co lepsze akt urodzenia. Wszelkie uwagi pasażerów, pan zbywał odsyłaniem do regulaminu, którego to niestety nigdzie nie było. Nigdy nie spotkała mnie podobna sytuacja chociaż koleją podróżujemy z rodziną często. Zwykła nieżyczliwość i chęć pokazania pasażerowi, gdzie jest jego miejsce. Dodatkowo kontroler odmówił podania swoich danych, gdyż nie jest osobą publiczną, a pretensje jednej z pasażerek zbył stwierdzeniem, że jak się nie zgadza z polityką KD to niech następnym razem wybierze inny środek lokomocji. Pasażerów feralnego kursu oburzonych tą sytuacją jest co najmniej kilkunastu. Może rzeczywiście czas zamienić KD na innego przewoźnika. Może warto przestrzec też innych potencjalnych pasażerów, co powinni mieć przy sobie, aby skorzystać z ustawowych zniżek - mówi pani Patrycja.
O komentarz poprosiliśmy rzecznika Kolei Dolnośląskich.
- Każdorazowe organizowanie komunikacji zastępczej może nieść za sobą niedogodności dla pasażerów, jak miało to miejsce w tym przypadku. Pragnę zaznaczyć, że konduktorzy mają obowiązek stosować się do regulaminu, co zrobili także tym razem. W kwestii podróży z dzieckiem, to Ustawodawca narzuca na rodziców obowiązek posiadania dokumentu stwierdzającego jego wiek, co przewoźnik ma obowiązek egzekwować. Nie mniej jednak, mając na uwadze szczególne okoliczności tego konkretnego przypadku, wszystkich pasażerów, którzy czują się dotknięci, pragniemy przeprosić. Każda reklamacja, jaka wpłynie w tej sprawie, zostanie rozpatrzona ze szczególną atencją - mówi Bartłomiej Rodak, rzecznik prasowy Kolei Dolnośląskich.
Przeczytaj komentarze (82)
Komentarze (82)