[FOTO] Karetki źle dysponowane? Śmigłowiec transportował chorego spod przychodni do szpitala
W ostatnich dniach mieszkańcy Powiatu Świdnickiego byli świadkami często niezrozumiałych ich zdaniem decyzji związanych z interwencją Pogotowia Ratunkowego dotyczących przypadków mających miejsce na terenie naszego powiatu.
CZYTAJ TAKŻE: Koronawirus paraliżuje pracę karetek
Pierwszy przypadek dotyczył zdarzenia mającego miejsce w Strzegomiu, 28 listopada, gdzie do nieprzytomnej kobiety najpierw wezwany został zespół Straży Pożarnej, który podjął akcję resuscytacyjną a później przekazał nieprzytomna pacjentkę zespołowi karetki ratunkowej, która przybyła na miejsce zdarzenia z… Legnicy.
Według wyjaśnień, zgłoszenie do straży pożarnej dotarło ok. godz. 13.02. W tym czasie wszystkie 5 karetek na terenie Powiatu Świdnickiego faktycznie było zajętych, jednak, jak wyjaśnia dyrektorka świdnickiego pogotowia Małgorzata Jurkowska, jedna z nich mogła być zawrócona i skierowana do Strzegomia, bez ryzyka uszczerbku na zdrowiu pacjenta, do którego była wzywana.
Dodatkowo, o godz. 13.18, wolna już była karetka ratunkowa w stacji pogotowia w Świdnicy, która zakończyła wcześniejsze zlecenie.
- Decyzja o przekierowaniu karetki w inne miejsce, do innego pacjenta, może zostać podjęta tylko przez dyspozytora, który przyjmował zgłoszenie. Od 2017 roku dyspozytornia obsługująca teren Powiatu Świdnickiego znajduje się we Wrocławiu – wyjaśnia dyrektorka pogotowia Małgorzata Jurkowska. - Niezrozumiała jest dla nas sytuacja, kiedy dyspozytor wysyła karetkę z Legnicy w momencie, gdy już o 13.18, czyli kwadrans od zgłoszenia, wolna już była karetka w stacji w Świdnicy – dodaje Jurkowska.
Kolejny przypadek miał miejsce 1 grudnia, gdy do nieprzytomnego pacjenta znajdującego się na Osiedlu Młodych, przy ul. Zamenhofa, w Świdnicy, wezwano śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, który przetransportował pacjenta do nieodległego Szpitala „Latawiec”. Być może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że w tym samym czasie dwie karetki świdnickiego pogotowia były wolne.
- W momencie gdy do nieprzytomnego pacjenta leciał śmigłowiec LPR, który potem transportował go do Szpitala „Latawiec”, dysponowaliśmy dwoma wolnymi zespołami ratowniczymi. Nie mam pojęcia jakimi kryteriami kierował się dyspozytor kierując do Świdnicy zespół lotniczy LPR – wyjaśnia Dyrektor Jurkowska.
Centralizacja Centrów Powiadamiania Ratunkowego i likwidacja powiatowych centrów miała wpłynąć korzystnie na dysponowanie karetkami i wysyłanie ich do akcji w miejsca, w których akurat brakuje wolnych zespołów.
Czasami dochodzi do takich sytuacji, że zgłoszenia z terenu powiatu świdnickiego przyjmuje Centrum Powiadamiania Ratunkowego w województwie Kujawsko-Pomorskim, w Katowicach czy Białymstoku. Często zdarzają się sytuacje, że zespół karetki wysyłany jest do miejscowości o takiej samej nazwie, ale leżącej w innym powiecie. Zdarzały się przypadki dublowania zespołów wysyłanych do jednego pacjenta. System, który miał usprawnić działalność Pogotowia Ratunkowego okazuje się nie być doskonałym, to niepokoi w kontekście zagrożenia zdrowia i życia.
- Poprosiliśmy o pisemne wyjaśnienie tych zdarzeń Pogotowie Ratunkowe we Wrocławiu, prowadzące dyspozytornię medyczną dla naszego powiatu, z powiadomieniem służb wojewody, bo liczba tych niezrozumiałych przypadków w krótkim okresie czasu nie wskazuje na ich incydentalność – dodaje starosta świdnicki Piotr Fedorowicz. - Oczekujemy na odpowiedź.
- Jednak to co najistotniejsze - świdnickie pogotowie nie wysyła samo swoich karetek do pacjentów! Jedzie tam, gdzie skieruje ich dyspozytor odbierający zgłoszenie. Czasami jest to dyspozytor z Wrocławia czy Legnicy. Jednak coraz częściej zgłoszenia z terenu naszego powiatu odbierają dyspozytorzy z drugiego końca Polski. Dlaczego tak jest, nie potrafię powiedzieć – podkreśla szefowa Pogotowia Ratunkowego w Świdnicy Małgorzata Jurkowska.
Przeczytaj komentarze (12)
Komentarze (12)