Kradzieże, donosy, nagany. Co się dzieje w świdnickim OSIR-ze?
Tym razem anonimowy donos, za którym stoi prawdopodobnie kilkunastu pracowników OSIR-u złożony do prokuratury dotyczy kradzieży kilku nowych grzejników z basenu przy ulicy Równej oraz używania do celów prywatnych sprzętu będącego własnością jednostki. Konflikt dyrektora z pracownikami trwa już kilka lat, a szans na jego zakończenie nie widać.
By zrozumieć niezdrową sytuację jaka panuje na krytej pływalni należy cofnąć się kilka lat wstecz. Początek sytuacji, która obecnie ma miejsce to przede wszystkim zachowanie poprzednich władz, wobec namaszczonego przez nich wówczas na dyrektora Edmunda Frączaka, którego w pewnym momencie polityczne drogi zeszły się z Zygmuntem Worsą a rozeszły z Murdzkiem.
Nagana i wstrząsające uchybienia, których nie było
21 lutego 2013 roku Frączak dostał naganę w wyniku kontroli wewnętrznej przeprowadzanej na zlecenie urzędu. Powodem jej nałożenia miało być naruszenie dyscypliny finansowej przez dyrektora. Według Regionalnej Izby Obrachunkowej, co okaże się później, nie wykryto żadnych nieprawidłowości. Również Sądy Pracy: rejonowy i okręgowy uznał naganę za bezzasadną. Kilka dni później Frączak zostaje zawieszony w czynnościach służbowych. Pod koniec maja odbywa się także audyt przeprowadzony przez firmę zewnętrzną. Były wiceprezydent Waldemar Skórski podczas konferencji prasowej, na której nieobecny jest sam zainteresowany podkreślił, że szef OSiR-u wykazywał się nieumiejętnością zarządzania i kierowania zespołem, brakiem zdolności kierowania strategicznego, zdolnością do generowania konfliktów w środowisku pływackim. Co oczywiście dotyczyło tylko basenu krytego przy Równej. W tym miejscu warto podkreślić, że dyrektor Frączak podobnych problemów nie miał w związku z zarządzaniem m.in. halami na Pionierów i Zawiszowie, lodowisku, i basenie letnim.
Dopiero po roku od eskalacji wspomnianych konfliktów prezydent chciał zwolnić Frączaka, który był wtedy zatrudniony na czas określony. Nie zrobił tego jednak w zamian podpisując z nim umowę na czas nieokreślony. Wśród zarzutów kierowanych pod adresem szefa OSIR-u znalazły się m.in. te dotyczące bałaganu w dokumentacji, nieprzestrzegania regulaminów, nieelastycznych zasad pracy w jednostce, braku efektywności w pozyskiwaniu dochodów z bazy, niejasnych procedury przy wynajmie lokali. Warto podkreślić, że spotkanie z dziennikarzami odbyło się w czasie kiedy Edmund Frączak nie zapoznał się jeszcze z żadnymi wnioskami z przedstawionego mediom raportu.
- Dowiedziałem się pokątnie o zwoływanej konferencji i chciałem w niej uczestniczyć. Usłyszałem wtedy od prezydenta Skórskiego, że moja obecność może być źle odebrana, a jeśli jednak się pojawię, to będą mnie musieli w sposób nie znoszący sprzeciwu wyprosić. Dałem więc spokój, nie chciałem generować kolejnych konfliktów, to było zbędne. Po godzinie 14 tego samego dnia, więc już wówczas gdy konferencja się zakończyła, mogłem przyjechać do urzędu po odbiór raportu z audytu. Szansy by się z nim skonfrontować jednak nie miałem – mówi Edmund Frączak.
Nie zakończono wtedy jeszcze również kontroli przeprowadzanej przez Komisję Rewizyjną Rady Miejskiej.
– Byliśmy przekonani, że decyzje co do dalszych losów dyrektora i przyszłości OSiR-u zostaną podjęte po zakończeniu wszystkich kontroli, także naszej. Z naszych ustaleń wynika, że są znaczne rozbieżności w naszych ustaleniach i poprzednich kontroli. Mamy poważne zastrzeżenia do nadzoru prezydenta nad OSiR-em. Obecny dyrektor obarczany jest zarzutami, które na sucho uchodziły jego poprzednikom, a to tylko jeden z przykładów - mówił po konferencji, na którą również nie został wpuszczony wówczas radny Tadeusz Grabowski, przewodniczący komisji.
Z całych sił
W czerwcu prezydent miasta złożył na ręce Rady Powiatu wniosek o rozwiązanie umowy o pracę z dyrektorem OSIR-u. Na to jednak zgody nie wyrazili radni. Wojciech Murdzek jednak nie złożył broni i decyzję radnych zaskarżył w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym we Wrocławiu. Ten skargę odrzucił w całości jako bezzasadną.
20 listopada przedstawiony został protokół komisji rewizyjnej, której przewodniczył Tadeusz Grabowski. Wśród radnych, którzy brali udział w jej pracach znalazła się także obecna prezydent Beata Moskal-Słaniewska.
Donos za donosem
Przełom 2013 i 2014 roku to przede wszystkim zaostrzenie konfliktu pomiędzy ratownikami z basenu krytego a samym dyrektorem. On twierdzi, że został znienawidzony za to, że wprowadził nowe porządki i zakazał m.in. prowadzenia prywatnych lekcji pływania na obiekcie podczas godzin pracy, oni z kolei zarzucają mu mściwość.
W tym czasie dyrektor przebywa na zwolnieniu lekarskim. Rok później, bo 20 listopada 2014 występuje przeciwko miastu o odszkodowanie w wysokości 50 tysięcy złotych.
- Nawiązałem kontakt z władzami miasta i próbowałem podpisać ugodę. Na to jednak się nie zgodzili. Na posiedzeniu sądu, tuż przed drugą turą wyborów prezydenckich w mieście Skórski odrzucił w całości moją propozycję. Pod koniec kwietnia tego roku kolejny raz złożyłem powództwo o odszkodowanie. W tym miejscu pragnę podkreślić, że obecna prezydent Świdnicy nie powinna absolutnie odbierać tego personalnie – wyjaśnia Edmund Frączak.
Uchybień brak
W lutym 2015 roku czynności wyjaśniające na obiektach OSIR-u prowadziła równocześnie Państwowa Inspekcja Pracy, zawiadomiona przez posłankę Annę Zalewską oraz wydział gospodarczy policji. Ten zakończył swe czynności w grudniu ub.r. sprawa trafiła do świdnickiej prokuratury. Jak wynika natomiast z raportu PIP-u nie doszło w jednostce do żadnych uchybień.
- Wszystkie ustalenia, które zostały dokonane, wskazują na to, że nie dochodziło w OSIR-ze do żadnych naruszeń prawa pracy. 31 stycznia przeprowadziliśmy kontrolę niezapowiedzianą, była to sobota. 8 inspektorów weszło jednocześnie do 4 obiektów ośrodka i tam spisaliśmy wszystkie obecne osoby, które świadczyły pracę. Zostały one także przesłuchane. Informacje, które otrzymaliśmy m.in. od posłanki Zalewskiej wskazywały, że może dochodzić do takich sytuacji, że osoby, które normalnie są zatrudnione na umowę o pracę, w weekendy wykonują bez umowy dodatkowe prace i pobierają za to wynagrodzenie podpisując się jako inne osoby. Te zarzuty w żaden sposób się nie potwierdziły- mówiła nam 19 lutego 2015 roku rzecznik prasowy Państwowego Inspektoratu Pracy Agata Kostyk-Lewandowska.
Jak u Kafki
Tu jednak kolejny raz dyrektora Frączaka spotkała niemiła niespodzianka.
- Dostałem naganę, za to, że nie powiadomiłem urzędu o tym, iż trwa właśnie kontrola PiP-u i czynności prowadziła policja. Sił mi zabrakło, żeby się od tego odwoływać. Czuję się jak w procesie Kafki, jakimś chorym Matrixie - dodaje dyrektor.
Zamiatanie pod dywan?
W międzyczasie wychodzą na jaw niepokojące informacje m.in. o znikaniu nowych, zakupionych na potrzeby basenu kaloryferów. Dyrektor przeprowadza wewnętrzną kontrolę. Jak się okazuje brakuje kilku sztuk. Kierownik odpowiedzialny za stan magazynu, mając szansę na obronę twierdzi, że nie było tam żadnych grzejników w ogóle. Edmund Frączak przekonuje, że o wykrytych nieprawidłowościach powiadomił wiceprezydenta Szymona Chojnowskiego, podczas rozmowy w urzędzie. Dokumentu jednak potwierdzającego tę wersję nie posiada. Jedynym dowodem, że sytuacja z kradzieżą w ogóle miała miejsce jest raport z kontroli wewnętrznej, który znajduje się w teczce osobowej kierownika Roberta Nowakowskiego. Nie złożono również doniesienia do prokuratury ani na policję. Dlaczego? Tego dyrektor Frączak nie potrafi wyjaśnić.
O komentarz poprosiliśmy urząd.
- Nie jest prawdą, iż dyrektor Świdnickiego Ośrodka Sportu i Rekreacji pan Edmund Frączak powiadamiał Urząd Miejski odnośnie ewentualnych kradzieży i popełnienia przestępstwa na terenie ŚOSiR-u, w czasie kadencji obecnej prezydent miasta. Poza tym, do obowiązków szefa jednostki należy informowanie o takim domniemaniu odpowiednie organy, w tym przypadku prokuraturę, czego dyrektor nie uczynił. Nie było również żadnych rozmów, ani pism w tej sprawie kierowanych do kogokolwiek w urzędzie - wyjaśnia rzeczniczka magistratu Magdalena Dzwonkowska.
Sam zainteresowany kierownik stwierdził, że żadnej kontroli nie było i że wspomnianych grzejników na stanie nie ma. - Musi to wyjaśnić komisja, która będzie miała dostęp do dokumentów, nie jestem od udzielania informacji - dodaje Robert Nowakowski. Innego zdania natomiast są zaniepokojeni pracownicy, którzy w liście do redakcji napisali, że ich zwierzchnik przywłaszczył sobie mienie, które należało do OSIR-u (wspomnianych kilka sztuk grzejników) a sami nie chcą zostać pociągnięci do odpowiedzialności.
Kierownik miał również według autorów listu bez skrupułów wykorzystywać firmowy sprzęt do celów prywatnych. – Sami wiele razy pakowaliśmy ten sprzęt do jego auta prywatnego. Zawsze wracał starszy lub zniszczony – napisali zdesperowani pracownicy.
Pismo trafiło również do prokuratury i do prezydent Świdnicy.
- Potwierdzam, że takie doniesienie zostało złożone. Nic więcej powiedzieć nie mogę - komentuje Urszula Zawada, prokurator rejonowa.
Nowy dyrektor, stary jeszcze zatrudniony
Pracownicy w przesłanej do nas korespondencji wspominają także o tym, że kierownik zastrasza ich nowym dyrektorem, który po rozwiązaniu umowy z Edmundem Frączakiem ma zostać Jerzy Żądło, który został zatrudniony w czerwcu na stanowisku zastępcy kierownika ds. technicznych. O powołaniu nowego szefa nie chce się wypowiadać urząd.
- Na dzień dzisiejszy nie jestem w stanie odpowiedzieć na poniższe pytania - komentuje rzeczniczka Dzwonkowska.
Kurtyna
Jak udało nam się nieoficjalnie dowiedzieć dziś na pływalni pojawiła się urzędowa komisja, która szuka zaginionego sprzętu.
Szef OSIR-u za kilka dni chce wrócić do pracy. Zapytany czy powrót do miejsca, w którym spotyka go tyle nieprzyjemności jest dobrym pomysłem z uśmiechem odpiera. - Muszę, bo chcę żeby było tam normalnie. Przecież OSIR to nie tylko ludzie, którzy donoszą, bo szukają na mnie zemsty. Pracują tam naprawdę wartościowi pracownicy, których szanuję. Chciałbym dokonać przede wszystkim reorganizacji. I pewnie tego te osoby się tak boją - dodaje.
Justyna Bereśniewicz, doba.pl
Przeczytaj komentarze (63)
Komentarze (63)