Oskarżony o usiłowanie zabójstwa usłyszał wyrok
Podczas ostatniej rozprawy jaka odbyła się w Sądzie Okręgowym 18 lutego zapadł wyrok w sprawie usiłowania zabójstwa dwóch kobiet, do którego doszło 22 czerwca w jednym z mieszkań na Osiedlu Zawiszów.
22 czerwca około godziny 18 policja dostała wezwanie do jednego z mieszkań przy ulicy Księżnej Jadwigi na Osiedlu Zawiszów.
28-letni Damian W., w trakcie awantury domowej zaatakował swoją byłą narzeczoną i jej matkę nożem. W mieszkaniu przebywało także roczne dziecko. Obie kobiety z obrażaniami głowy, klatki piersiowej trafiły do szpitala. Stan starszej kobiety był poważny. W trakcie popełnianego czynu sprawca znajdował się pod wpływem alkoholu.
Podczas rozprawy swoją opinię wydał biegły z zakresu medycyny sądowej, który po zdarzeniu oceniał stan zdrowia obu poszkodowanych. Szczegółowo opisał obrażenia jakich doznały kobiety. Stwierdził jednoznacznie, że ciosy w przypadku Katarzyny M., były zadawane chaotycznie, bez wykorzystania nadmiernej siły. W przypadku matki poszkodowanej rana kłuta klatki piersiowej zagrażała jej życiu. Biegły nie był jednak w stanie określić w jaki sposób oskarżony je zadawał.
W trakcie procesu na prośbę obrońcy oskarżonego 28-latka odtworzono film z eksperymentu procesowego, który odbył się 17 września w mieszkaniu ofiar.
Prokuratura w mowie końcowej dla Damiana W., wnioskowała o uznanie go winnym usiłowania zabójstwa dwóch kobiet i żądała łącznej kary pozbawienia wolności w wysokości 10 lat oraz wypłaty przez oskarżonego na rzecz poszkodowanych po 50 tysięcy złotych dla każdej i zwrot kosztów sądowych.
- Dramat tego dnia rozegrał się w obecności 3 osób. Należy zadać sobie pytanie: czy oskarżony rzeczywiście chciał zabić? Z opinii psychologów wyłania się obraz osób, które nigdy nie powinny się spotkać. Zarówno pani Katarzyna jak i pan Damian nie umieją ze sobą zgodnie rozmawiać, między nimi dochodziło bardzo często do kłótni. Oskarżony został od progu przywitany słowami powszechnie uznawanymi za obelżywe, w taki samym tonie były przytoczone przez prokuraturę sms'y wysyłane przez poszkodowaną. Oczywiście nic nie jest w stanie usprawiedliwić tego co zrobił, choć może istotnie okolicznością łagodzącą jest jego miłość do córki i to, że poszkodowana wielokrotnie utrudniała ojcu kontakty z dzieckiem. Oskarżony wielokrotnie przyznał się do tego co zrobił, nawet wtedy kiedy nikt go nie reprezentował. Nigdy jednak jak podkreślał nie chciał pozbawić życia byłej konkubiny i jej matki. Znamienne również jest jego zachowanie tuż po zdarzeniu. Jak zeznali policjanci, Damian W., dopytywał się cały czas o stan zdrowia poszkodowanych a po uzyskaniu odpowiedzi, że nic im nie zagraża odetchnął z ulgą. Z relacji funkcjonariuszy wynikało także, że nie było w zachowaniu mężczyzny żadnego przemyślanego działania. Wnioskuję o wydanie sprawiedliwego wyroku adekwatnego do popełnionego czynu - przekonywał podczas mowy końcowej obrońca oskarżonego, mecenas Kazimierz Banasiak.
Głos zabrał także sam oskarżony, który nie ukrywając łez wyraził skruchę i czynny żal z powodu tego co się stało.
- Kasiu bardzo żałuję tego co zrobiłem. Codziennie modlę się o swoją córeczkę. Nie chciałem, aby tak się stało. Bardzo proszę o łagodny wyrok.
Sąd uznał Damiana W. winnym tego, że przewidując i godząc się na spowodowanie uszczerbku na zdrowiu Katarzyny M. zadał jej kilka ran kłutych i wymierzył mu karę 2 lat pozbawienia wolności. W przypadku jej matki sąd na podstawie tych samych przepisów karnych wydał wyrok 2 lat i 6 miesięcy pozbawiania wolności. Łącznie oskarżony odsiedzi w więzieniu 3 lata. Zobowiązany został również do zapłaty na też na rzecz Katarzyny M. 3 tysięcy złotych i 5 tysięcy na rzecz jej matki. Poniesie także koszty procesu w wysokości niemal 8 tysięcy złotych. Od zarzutu kierowania gróźb pod adresem Elżbiety M. został uniewinniony.
W uzasadnieniu do wyroku sędzia Jerzy Zieliński podkreślał, iż nie ma żadnych przesłanek, że oskarżony działał z zamiarem umyślnym. - Chciałbym podkreślić, że oskarżony i jego była konkubina mają dziecko. Oskarżony łożył na utrzymanie córki. Prawidłowo wywiązywał się z obowiązków ojcowskich, pracował. Niestety, pomimo tej postawy sprawiano mu problemy z kontaktach z dzieckiem. Taka sytuacja powodowała narastającą frustrację, czego odzwierciedlenia możemy szukać w tych smsach. W toku postępowania usłyszeliśmy, że oskrażony pracował na ogrodzie i dlatego w jego kieszeni znalazł sie nóż. Przyjechał do Świdnicy, do córki. Nie wpuszczono go do mieszkania, usłyszał wulgaryzmy. To spowodowało, że się zdenerowował i doszło do szarpaniany początkowo z córką a potem z matką. Już po całym zdarzeniu oskarżony próbował się zabić. Zgromadzony materiał nie daje podstaw, że zamiar był bezpośredni. Nie możemy wnioskować o zamiarze tylko po tym jakiego narzędzia użył oskarżony. Nie możemy mówić, że skoro miał nóż to chciał zabić. Nie artykuował też gróźb pod adresem każdej z kobiet. Jeśli przeanalizujemy te smsy to wynika z nich jasno, że żadne nie pozostawało sobie dłużne. Tego aż nie chce się czytać, że dwie młode osoby, które kiedyś coś łączyło mogą w taki sposób ze sobą rozmawiać. Jednak te okoliczności nie dają podstaw by wierzyć, że oskarżony przyjechał do domu matki swojego dziecka z zamiarem zabójstwa. Lecz oskarżony jest dorosły i powinien mieć świadomość, że przy użyciu noża można spowodować obrażenia, nawet śmiertelne. To, że w tym przypadku nie doszło do takich to może być dziełem przypadku. Sąd w okolicznościach łagodzących uwzględnił, że oskarżony nie był wcześniej karany, ma dobrą opinię i interesuje się dzieckiem.
Prokuratura na chwilę obecną nie jest w stanie stwierdzić czy od wyroku złoży apelację.
Justyna Bereśniewicz, doba.pl
Przeczytaj komentarze (18)
Komentarze (18)