Lokatorka gromadzi śmieci w mieszkaniu: pchły i odór to codzienność jej sąsiadów [AKTUALIZACJA]
Straż Pożarna, pogotowie ratunkowe, policja, przedstawiciele Urzędu Miasta, Ośrodka Pomocy Społecznej, pracownicy schroniska i zarządca - wszystkie te osoby pojawiły się w mieszkaniu 80-letniej kobiety, która od lat w swoim lokalu przy ulicy Saperów w Świdnicy gromadzi śmieci oraz koty. Jak się okazuje nie jest to jedyny przypadek w skali miasta.
– Kobieta nagromadziła w domu już tyle śmieci, że przez zamknięte drzwi je czuć – opowiadają sąsiedzi. - Nie wynosi odpadków, ale przynosi kolejne, pod osłoną nocy. Na nic zdają się nasze prośby, błagania i groźby. Smród jest coraz większy. Pchły gryzą nas i nasze dzieci oraz zwierzęta, wydajemy krocie na produkty odstraszające te insekty, ale to nic nie daje.
Sytuacja w bloku przy ulicy Saperów w Świdnicy ciągnie się od lat. Oprócz tego, że kobieta zbiera śmieci, które przynosi do mieszkania, wkłada je także do swojego auta oraz garażu.
- Pukali do naszej sąsiadki, ale ona jak to ona, nie otwiera nikomu (wieczorami chodzi po śmietnikach) a smród taki, że wezwali policję i straż pożarną. Wezwano także kominiarza, gazowników, elektryków. W końcu lekarz wszedł na siłę oknem, w środku zastał sąsiadkę, która powiedziała, że spała i dlatego nie otwierała. W lokalu ogromna ilość pcheł, much kup i śmieci. Smród nie od wytrzymania. Insekty obskoczyły tych ludzi, niektórzy nie byli w stanie nawet wejść do tego mieszkania, bo unosił się taki smród. Wszystko na klatkę się wydobywało bo drzwi trzymali otwarte i te wszystkie pchły rozeszły się po bloku - opisuje pani Natalia. - W mieszkaniu znajdowało się sześć kotów, które trafiły do schroniska (zwierzęta był wychudzone, zarobaczone i chore przyp.red.). Akcja, na pewno kosztowna, którego finałem było zabranie zwierząt i pozostawienie kobiety samej sobie. Żal na to wszystko patrzeć, bo kiedyś to była zdrowa, normalnie funkcjonująca babka, a dziś wrak człowieka. Ona pilnie potrzebuje pomocy, bo może coś sobie zrobić. Cala ta akcja nie pomogła ani nam, ani jej. Tylko cyrk zrobili.
O komentarz ws. poprosiliśmy obecną na miejscu w czasie interwencji służb, wiceprezes spółdzielni mieszkaniowej, Dorotę Wiśniewską.
- Mieliśmy już wcześniej sygnały o tym co dzieje się w mieszkaniu tej starszej pani i podjęliśmy już wtedy pierwsze kroki w celu rozwiązania tego uciążliwego dla pozostałych lokatorów problemu. Będziemy zmierzać do tego, aby uporządkować kobiecie mieszkanie, bo to co zastaliśmy na miejscu, jest przerażające. Jedynym wyjściem dla nas jest droga sądowa i z tego skorzystamy. Wydaje nam się, że może też istnieć w tym bloku jakieś zagrożenie epidemiologiczne z uwagi na zgromadzone śmieci i robactwo, dlatego jest to dla nas priorytet.
- Będziemy starać się zabezpieczyć byt 80-latki, tak, aby nie zagrażała ona ani sobie, ani pozostałym lokatorom bloku przy Saperów 21. Znając jednak polskie realia, na pewno to potrwa, bo nie mamy wpływu na tempo prac chociażby sądów - komentuje Wojciech Burdek, zastępca dyrektora MOPS-u.
W skali całego miasta, jak informuje Krystian Werecki ze świdnickiego magistratu, nie jest to jednak odosobniony przypadek: obecnie trwają dwa postępowania wobec uciążliwych lokatorów (w tym te dotyczące miejskiego radnego, który również składuje w swym mieszkaniu śmieci). Trzecie zostało niedawno zakończone.
AKTUALIZACJA GODZ.15.
Jak poinformowali nas sąsiedzi kobiety, w mieszkaniu 80-latki ponownie pojawiły się koty. W sumie było ich osiem. Zostały zabrane przez świdnickie schronisko.
Do sprawy wrócimy.
Przeczytaj komentarze (3)
Komentarze (3)
Cała klatka schodowa jest zagrożona: pożarowo, wybuchowo, zdrowotnie i jeszcze dziesięć innych powodów żeby chorą panią bez dyskusji zabrać na leczenie. Wy przyjeżdżacie, zabieracie koty do schroniska, a ludzie dalej żyją w zagrożeniu. Jak budynek wyleci w powietrze to dopiero stracicie robotę, uważam że trochę za późno to będzie.