STALOWE SZCZURY. BŁOTO - recenzja
Michał Gołkowski przeniósł się z zony w okopy Wielkiej Wojny. Z rozmachem, mocą i wielkim kopem.
Wielka Wojna trwa nieprzerwanie. Wojska atakują wrogie pozycje, każda piędź ziemi już po wielokroć przeszła we wrogie ręce i po wielokroć została odzyskana. Pociski rozrywają ziemię grząską od krwi, zabójczy gaz snuje się niszcząc każde żywe stworzenie na swojej drodze. Ale nawet widok fajki wyrwanej wraz ze skórą z ręki żołnierza przez falę uderzeniową po wybuchu nowej bomby, która wbija się w czaszkę, rozpryskując mózg, to prawie krotochwila wobec grozy tkwiącej w forcie siedem dwa, gdzie schronić się musi część kompanii karnej. Zbiorowisko najgorszych mętów i szumowin wojny, bandyci, gwałciciele, dezerterzy - mają odkupić swoje winy, najlepiej ginąc za ojczyznę w imię wojny, której celu nie rozumieją. Dowódcą tej zgrai jest rozmawiający ze śmiercią, z niezrozumiałych powodów nazywany przez podwładnych Herr Kapitan - kapral Reinhardt. Człowiek o wyjątkowej zdolności przewidywania zamierzeń i ruchów wroga. Prowadzi swoje kundle wojny w najgorsze odmęty wojny, nie szuka śmierci ale wie, że kiedy nie ma już wyjścia zostaje jeszcze Flammender Ruhm. I ostatnie wspomnienie ukochanej Marlene.
A za linią frontu, z dala od okopów bawią się oficerowie i ich damy, snują się intrygi.
Gołkowski stworzył kawał mocnej literatury. Nie rozmienia się na drobne opisując alternatywną historię i świat, jaki w jej wyniku powstał, nie marnuje słów i czasu czytelnika - prze do przodu z uporem godnym lepszej sprawy opisując prawdę tak obrzydliwą, że wręcz nie można się od niej oderwać.
A zatem otwórz drogę koszmarom i wkrocz w okopy Wielkiej Wojny!
Dodaj komentarz
Komentarze (0)