Recenzja - "Pierwsze damy Francji" - Robert Schneider
Yvonne, Claude, Anne-Aymone, Danielle, Bernadette, Cecilia, Carla, Valerie - osiem pozornie zwykłych kobiet. Nasza perspektywa zmienia się, kiedy poznamy ich nazwiska - de Gaulle, Pompidou, Giscard d'Estaing, Chirac, Sarkozy, Bruni-Sarkozy, Trierweiler. Osiem partnerek francuskich prezydentów, osiem jakże odmiennych charakterów, choć wszystkie połączone piętnem życia w Pałacu Elizejskim i naznaczone prezydenturami swoich mężów bądź partnerów.
Schneider bardzo drobiazgowo rysuje sylwetki Pierwszych Dam, ich codziennych zmagań, ich dróg do władzy u boku mężów. Szkicuje ich radości i smutki, chociaż tych pierwszych było zdecydowanie mniej. Odsłania przed czytelnikami francuskie intrygi polityczne, w jakie te kobiety i ich mężowie byli zamieszani. Mówi też o pracach charytatywnych jakie przypadły im w udziale, jak starały się zmieniać Francję - skutecznie lub nie.
Każda z nich jest inna, niektóre nieśmiałe i ukrywające się przed mediami, typy cichych, ukrytych za mężami żon. Inne znów to wojowniczki, chcące zmienić wszystko i wszystko, bez względu na koszty. Warto sięgnąć po te książkę nie tylko jeśli interesujemy się francuską polityką. Warto po prostu - aby poznać te kobiety, zobaczyć jak ktoś stojący u szczytu władzy, ciągle w świetle reflektorów, tak niewiele rożni się od zwykłych, nie znanych nikomu ludzi pragnących szczęścia i spokoju.
Dodaj komentarz
Komentarze (0)