Wieczór pani F. Wołyńskiej w bielawskiej "Pozytywce"
JESIENNA CHANDRA?
W bielawskim klubie „POZYTYWKA” odbyła się wspaniała uczta duchowa, chociaż ci, którzy byli wiedzą, że i dla ciała się coś znalazło ;). Gospodynią, a jednocześnie bohaterką wieczoru była Poetessa Felicja Wołyńska z Kamieńca Ząbkowickiego. Wieczór autorski, jak na poezję przystało był liryczny, melancholijny ale dostarczający ogromnie pozytywnej energii i tchnący optymizmem, którego nie szczędziła autorka. Pani Felicja jest osobą, dla której poezja jest sposobem wyrażania emocji, nie tylko tych smutnawych ale również żartobliwych i z dystansem do otaczającej nas rzeczywistości.
Wieczór zorganizowany przez Miejską Bibliotekę Publiczną w Bielawie, w Klubie „Pozytywka”, do którego na „Kanapkę Literacką” zaprosiła gościa wieczoru, Basia Pachura – spiritus movens tego klimatycznego miejsca. Nie tylko z kronikarskiego obowiązku należy uzupełnić relację z wieczoru o informacje, które mówią więcej o talentach Pani Felicji.
Oprócz tworzenia poezji dla dorosłych jest ona również autorką wielu dowcipnych i z morałem wierszy dla dzieci. Wiersze dla najmłodszych ukazały się w jednym z wielu tomików poetki, zatytułowanym przewrotnie „Wiersze nie tylko dla dzieci”.
Pani Felicja jest dwukrotną laureatką konkursu „Mistrzyni Sztuki Słowa – Ponad Granicami” zorganizowanego przez Stowarzyszenie „Polka International” we Wrocławiu. Malowanie rzeczywistości słowami to nie jedyny talent, który mogliśmy podziwiać w listopadowy wieczór. Prezentacji utworów towarzyszyły prace plastyczne: grafiki, kolaże. Motto pani Felicji każdy może odnieść do siebie i zastosować „na co dzień”. To motto zawiera się w prostej konstatacji: „Jeszcze we mnie tyle drzemie…”.
Nie może zabraknąć w relacji z wieczoru poetyckiego chociaż fragmentu twórczości artystki. Wybrałem wiersz, który w sposób przewrotny odnosi się do zarówno do tytułu, jak i pory roku, Pani Jesieni, która, przynajmniej formalnie będzie nam jeszcze panować przez ponad 3 tygodnie. I jeszcze jedno zdecydowało o wyborze. Ten utwór deklamowała, jak wszystkie, autorka ale ostatni fragment każdej strofy recytowała też publiczność. I była to świetna zabawa dla wszystkich…
„Jesienna chandra”
Kto zmienność aury zsyła
z katarem, kaszlem, grypą,
każe wyciszać emocje
i radość chwil zaciera?
- Jesień, cholera!
Niebo nas nie rozpieszcza.
Przez ołowiane chmury
i mleczność ponad ziemią
słońca blask nie dociera.
-Jesień, cholera!
Dojrzewa oraz gaśnie
piękno złoconej pory
Świat więdnie i szarzeje
przyroda obumiera.
-Jesień cholera!
Nijakie, mdłe nastroje
niweczą wszelkie zrywy.
Myślom biegi psują,
oczom się na płacz zbiera.
-Jesień, jasna cholera!
Siedzimy przygaszeni
wplątani w melancholię.
Jesienna senna chandra
dołuje i doskwiera
Jesień, cholera!
W zamglonej ponurości
co duszy się udziela,
nic nas nie motywuje,
psychiczna słabnie sfera
-Jesień cholera!
A jakby mało tego
mężusio nie w humorze.
Coś mu się nie podoba.
więc złości się i gdera.
-Jesień, jasna cholera!
Kobieto-wierszokleto!
Przestań już kląć na jesień.
Pomyśl o niej z sympatią,
wszak drogę ci otwiera
ku wiośnie (ale już bez cholera)
Wybacz słotna jesieni
Rodziny i pór roku/nikt sobie nie wybiera.
Wszystko da się przetrzyma
dzięki słowu cholera.
Tekst i foto: Krzysztof Woliński
Przeczytaj komentarze (1)
Komentarze (1)