Kandydaci zabiegają o poparcie. Formy agitacji nie zawsze przekonują wyborców
Wybory już 13 października, a kandydaci prześcigają się w pomysłach, jak zwrócić na siebie uwagę wyborców. Oprócz organizacji licznych spotkań, rozwieszania banerów czy rozdawania ulotek w ręce elektoratu trafiają także długopisy, czekoladki czy krówki. Niestety, na ostatniej prostej kampania wyborcza zdaje się być coraz bardziej nachalna, a formy agitacji w wielu przypadkach odnoszą przeciwny skutek, bo zamiast zachęcać, zniechęcają, a niektórych wręcz irytują.
Przykładem jest sytuacja, którą opisała nam Czytelniczka z Kłodzka.
- Wychodziłam sama głównym wyjściem ze sklepu, a moja mama była jeszcze w środku. Od razu zauważyłam, że rozdawane są gazetki pana Gwoździa z PiS. Na początku mi jej nie zaproponowano, co bardzo mnie ucieszyło. Nie biorę gazetki, więc idę stanąć kawałek dalej pod dachem, bo pada deszcz. Czekając na mamę zaczynam się zastanawiać, dlaczego sklep pozwala na kampanię i obserwuję całą sytuację. Po chwili pojawia się pan, który uśmiecha się do mnie w sposób, który trudno dobrze zinterpretować. Okazuje się, że on też należy do popleczników pana Gwoździa. Za moment proponuje mi gazetkę, odpowiadam, że nie, dziękuję. Nie potrzebuję kawałka papieru, który zaraz wyrzucę i tym samym zmarnuję cenny papier, nie użyjemy też jej w domu do mokrej podłogi. Nawet gazeta na podłogę powinna mieć jakieś standardy. Moje “nie, dziękuję” nie działa, dalej pan proponuje mi krówkę, a zaraz jeszcze długopis. Po raz kolejny mówię “nie, dziękuję”, ale znowu nie działa. Pan mówi, że przecież mogę napisać list do ukochanego, na co ja odpowiadam, że tym długopisem mogę napisać list do trybunału. Pan był chyba zaskoczony, więc pyta o sprecyzowanie. Odpowiadam, że np. do trybunału sprawiedliwości UE. To był kulminacyjny moment, z którego uratowała mnie moja mama, ale do tego momentu czułam się coraz bardziej nękana i atakowana. Niestety, sklep nie mógł mi wyjaśnić, dlaczego owa kampania ma miejsce - relacjonuje Czytelniczka.
W Świdnicy sporo kontrowersji wywołało działanie wolontariuszy kandydata PiS na posła Ireneusza Zyski, którzy po niedzielnej mszy rozdawali na terenie świątyni ulotki oraz czekoladki ze znaczkiem niemieckiego euro. O tym pisaliśmy TUTAJ . Do podobnej sytuacji doszło w Kamieńcu Ząbkowickim, gdzie po niedzielnej mszy świętej, wiernym wychodzącym z kościoła tuż przy drzwiach świątyni rozdawano gazetki wyborcze.
- Wiele partii miało dziwne pomysły na gadżety, ale jest to rzecz normalna, że w czasie kampanii są one rozdawane. Chodzi tylko o to, że gadżet powinien pełnić funkcję wzmacniającą, bo bardziej pomysłowy może wzmocnić wizerunek kandydata, ale to jest, powiedziałbym tylko promil działań wyborczych. Jest to także coś, na co zwraca uwagę Cialdini, słynny autor książki o wywieraniu wpływu na ludzi, że jak coś od kogoś dostajemy to czujemy się poniekąd zobowiązani. Są to takie drobne elementy psychologiczne - komentuje specjalista ds. marketingu politycznego Wiesław Gałązka z Dolnośląskiej Szkoły Wyższej.
Jedną z form dotarcia do potencjalnych wyborców jest także wysyłanie wiadomości SMS. Takie rozwiązanie wybrał kandydat na posła Jerzy Dec.
- Marketing bezpośredni działa także polityce. Wiadomości rozsyłane są za moją zgodą i jest to inicjatywa moich znajomych. Uważam, że jest to skuteczna forma dotarcia do wyborców, jeśli jednak trafi ona do osób, które sobie tego nie życzą, to przepraszam - mówi Jerzy Dec.
- W niektórych kampaniach popularne były telefony od kandydatów, ale było to irytujące dla ludzi. Zorientowano się, że o ile w Ameryce taki telefon jest zaszczytnym działaniem dla niektórych ludzi, to u nas jak chodzi się i puka do drzwi, to niektórzy ludzie nawet nie wpuszczą takiego kandydata, bo jest to naruszenie ich miru domowego - wyjaśnia Wiesław Gałązka. - W przypadku wysyłania wiadomości należy pamiętać, że nie każdy może sobie życzyć otrzymywać tego typu SMS-y czy telefony. To jest coś takiego, co można by nazwać spamem, bo przecież nawet w różnych ankietach można zastrzec sobie, iż nie życzymy sobie przesyłania wiadomości czy udostępniania danych do celów marketingowych - dodaje.
Wybory parlamentarne już 13 października. Przypominamy, iż cisza wyborcza rozpoczyna się na 24 godziny przed dniem glosowania i trwa do czasu jego zakończenia.
Przeczytaj komentarze (7)
Komentarze (7)