„Bezmiłość”. Sylwia Winnik o świadectwach miłości w piekle na ziemi
"Bezmiłość" to kolejna książka Sylwii Winnik, w której na podstawie listów, dokumentów i pamiętników prowadzi czytelnika przez historie więźniów obozu koncentracyjnego. Tym razem wspólnym mianownikiem wszystkich opowieści jest miłość.
O pracy nad książką, emocjach z nią związanych i historiach wręcz nieprawdopodobnych, ale prawdziwych Sylwia Winnik opowiadała podczas spotkania autorskiego w Ząbkowickim Centrum Kultury i Turystyki.
„Bezmiłość” to wbrew pozorom książka o miłości, napisana na podstawie listów, grypsów czy pamiętników byłych więźniów obozu koncentracyjnego w Lublinie.
- Poruszam w niej intymne wspomnienia, a ludzie, których dotyczą już nie żyją. To bardzo delikatna tematyka, tym bardziej w kontekście obozu koncentracyjnego, który, skądinąd słusznie, budzi skojarzenia bardziej ze śmiercią, cierpieniem niż miłością. Setki listów i dokumentów, do których dotarłam są dowodem na to, że w czasach „bez miłości” miłości nie brakowało, ona była zawsze kwestią wyboru – mówiła autorka.
Praca nad najnowszą książką różniła się od wcześniejszych, gdyż wcześniej Sylwia Winnik bazowała przede wszystkim na rozmowach z byłymi więźniami i więźniarkami, tu opiera się jedynie na dokumentach, które trzeba było zweryfikować czy połączyć wątki, co było prawie zadaniem detektywistycznym. Choć bohaterowie przedstawionych historii już nie żyją, ale pisarka dotarła do ich rodzin, co także było nie lada wyzwaniem.
- „Bezmiłość” to cztery główne historie o miłości, ale nie tylko o miłości kobiety i mężczyzny, ale także o miłości rodzicielskiej, miłości dziecka do rodzica. W dużej mierze skupiam się także na miłości rozumianej jako miłosierdzie, przyjaźń, wzajemne poszanowanie – mówiła Sylwia Winnik – Na przykład w przypadku pani Danuty Brzosko mamy przykład budowania kultury w obozie koncentracyjnym, bo proszę sobie wyobrazić, że na Majdanku działało „radio”. Pani Danuta była pierwszą spikerką Radia Majdanek. Radio to oczywiście w żaden sposób nie przypominało tego radia, jakie dzisiaj znamy, a mimo to ludzie nazwali swoją organizację radiem, żeby przekazywać sobie nawzajem informacje, ostrzeżenia, by po cichu, w języku polskim deklamować wiersze, recenzować książki przeczytane na wolności, czy śpiewać polskie piosenki. To wszystko działo się potajemnie, ale te „pawiaczki”, czyli więźniarki Pawiaka przewiezione na Majdanej do tego stopnia się ze sobą zżyły, zbliżyły, połączyły właśnie przyjaźnią, miłością, że stworzyły coś tak pięknego, co przeniosło się na kolejne baraki, a potem na cały obóz.
Każda wzmianka o losach głównych bohaterów podana przez autorkę na spotkaniu rozbudzała ciekawość i chęć poznania ciągu dalszego, dlatego zebrani chętnie kupowali książkę, tym bardziej, że Sylwia Winnik każdą opatrzyła dedykacją i podpisem.
Przeczytaj komentarze (5)
Komentarze (5)