Smród i hałas z zakładu przeszkadza sąsiadowi. Masfrost odpiera zarzuty
Nasz Czytelnik poprosił nas o interwencję w sprawie utrudniającego funkcjonowanie hałasu i fetoru z zakładu produkującego mrożonki w Ziębicach, który produkuje mrożonki z warzyw. Firma tłumaczy, że sąsiedztwo nie jest uciążliwe, a sam zakład podjął szereg czynności, żeby zniwelować niedogodności.
Zakład Masfrost mieści się na ulicy Nadrzecznej w Ziębicach, gdzie od ponad 130 lat funkcjonują kolejne fabryki przetwórstwa owocowo-warzywnego. To właśnie tu pod koniec XIX wieku zaczęto wytwarzać jedne z pierwszych na świecie konserw. Kilka lat temu Masfrost otworzył tu swój drugi zakład (pierwszy znajduje się w Tolkmicku niedaleko Elbląga) i zajmuje się przetwórstwem warzyw na mrożonki. Większość produkcji to groszek (10 tysięcy ton rocznie), kukurydza i fasolka szparagowa, które są mrożone i pakowane w różnej formie. Oprócz tego, w mniejszym stopniu, mrozi się warzywa korzeniowe. Zakład zatrudnia około 250 osób, w tak zwanym sezonie wysokim, gdy jest najwięcej pracy, czyli od czerwca do listopada, zatrudnia dodatkowo 90 osób.
Nasz Czytelnik, który sąsiaduje z zakładem, skarży się na hałas i fetor, jaki w upalne dni, a tych w tym roku nie brakowało, staje się nie do wytrzymania.
- Interweniowaliśmy i w samej fabryce, i w urzędzie, i innych instytucjach, wszystko na nic. Zero odzewu. Hałas z pracujących maszyn jest okropny, podobnie jak smród z warzyw. Mojemu sąsiadowi postawili pół ścianki wygłuszającej i tyle – skarży się Czytelnik.
Przyznaje jednak, że zdaje sobie sprawę, iż w tym miejscu zakłady przetwórstwa działają od dawna i absolutnie nie chce zamknięcia zakładu, a jedynie by przedsiębiorstwo zrobiło coś z fetorem, na przykład częściej opróżniało resztki, bo w upalne dni wszystko szybko zaczyna cuchnąć, czy też postawiło ścianki na całej długości.
Kierownictwo zakładu jest zdziwione takimi zarzutami, gdyż w ostatnim czasie nie otrzymało żadnych skarg, a na poprzednie zareagowano przeprowadzając zmiany.
- W bieżącym roku nie otrzymaliśmy żadnej skargi, nie było żadnej interwencji ze strony mieszkańców, choć przyznaję, że takowe w przeszłości były. Skargi te, jak i wnioski wynikające z kontroli Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska, w znacznym stopniu zostały uwzględnione przy realizacji inwestycji i modernizacji ziębickiego zakładu. Była to potężna rozbudowa za ponad 30 milionów złotych. Po wspomnianych przeze mnie wcześniejszych interwencjach wykonaliśmy szereg działań, by zminimalizować niedogodności związane z sąsiedztwem zakładu. Na całej długości sąsiedztwa budynków mieszkalnych zainstalowane zostały wysokie na 6 metrów ekrany, pierwsza ich część w połowie 2016 roku, druga w 2017 roku. Druga część ekranów różni się kolorem i jest jednocześnie wykorzystywana jako ściana wiaty, więc być może mieszkańcy nie zdają sobie sprawy, że one także mają zadanie wygłuszające. Dodatkowo maszynę generującą największy hałas przeniesiono pod inną wiatę i odgrodzono ścianką dźwiękochłonną – mówi Doba.pl Stanisław Łomzik, dyrektor ziębickiego Masfrost.
Oprócz tego we wrześniu w zakładzie przeprowadzona została kontrola poziomu hałasu wykonana przez zewnętrzną akredytowaną firmę. Jeśli wykaże ona jakiekolwiek nieprawidłowości, Masfrost będzie zobowiązany do ich usunięcia.
- Jeśli idzie o sprawę fetoru, jak to opisuje państwa czytelnik, to specyficzny zapach, owszem jest, szczególnie fasolka szparagowa ma swoistą woń, ale moim zdaniem nie jest to jakiś uciążliwy fetor. Warzywa musiałyby zakisnąć, sfermentować wtedy, zgodzę się, że mógłby to być odczuwalny zapach dla sąsiedztwa, ale proszę zrozumieć, że sam proces produkcji nie pozwala nam na długie przetrzymywanie warzyw – przyznaje Stanisław Łomzik, dodając, że od momentu zebrania do momentu zamrożenia na przykład groszku, który jest bardzo delikatnym warzywem, nie może minąć więcej niż kilka godzin, zazwyczaj sześć.
Jak zapewnia dyrektor ziębickiego przedsiębiorstwa, na terenie zakładu nie ma żadnego składowiska odpadów poprodukcyjnych, które można by wywozić częściej, jak postuluje czytelnik.
- Odpady te, szczególnie pozostałości roślinne procesu produkcji kukurydzy czy fasolki, o których była mowa - są przekazywane bezpośrednio podajnikiem na naczepy i wywożone. Mamy podpisaną na tę usługę umowę z firmą ze Świdnicy. Naczepy stoją na podłożu utwardzonym i żwirowanym, które jest rodzajem filtra, seperatora. Napełnione naczepy natychmiast wyjeżdżają do biogazowni. W drugim naszym zakładzie odpady ładowane są z pryzmy i także wywożone, rozwiązanie przyjęte w Ziębicach jest o wiele lepsze – mówi Łomzik.
Przeczytaj komentarze (17)
Komentarze (17)
To jest gorszy problem. A to tylko kropla w morzu. Tak jest w całych Ziębicach.