U wrocławskich zakonnic uczą, jak walczyć z niepłodnością

poniedziałek, 2.11.2015 08:41 687 1

W Fundacji Evangelium Vitae, u sióstr boromeuszek we Wrocławiu, od trzech lat uczą walczyć z niepłodnością. Jak? Za pomocą naprotechnologii, czyli metody opartej na naturalnych metodach planowania rodziny stawiającej nacisk na naukę umiejętności rozpoznawania własnej płodności przez małżonków starających się o potomstwo.

Siostrze Ewie Jędrzejak pomysł z nauką naprotechnologii tuż przy klasztorze nie wydaje się być dziwny czy nieodpowiedni. - Naszym marzeniem jest powrót do pierwotnej działalności – czyli do szkoły pielęgniarskiej i położniczej. Jak zamarzyła się nam szkoła i szpital, to jeździłyśmy po innych placówkach, żeby zobaczyć, jak to zrobić, aby kobiety mogły rodzić w godnych warunkach. Natrafiłyśmy wtedy na naprotechnologię, która wydawała nam się pójściem tą ścieżką, którą wskazuje kościół.

Instruktorami modelu Creightona – narzędzia naprotechnologii, są osoby świeckie z wyższym wykształceniem i po międzynarodowych kursach.

Na pierwsze, bezpłatne spotkanie, mogą przyjść zarówno pary niepłodne, jak i ich rodziny. Spotkań jest zasadniczo osiem i odbywają się one z różną częstotliwością. – Zdarza się, że po dwóch lub trzech spotkaniach instruktor już może podpowiedzieć, co jest przyczyną niepłodności. Wtedy też para może pójść do lekarza naprotechnologa, który zaleci albo leczenie, albo dodatkowe badania – tłumaczy boromeuszka i dodaje, że instruktorzy tak naprawdę tylko uczą wstępu do naprotechnologii, a prawdziwe leczenie rozpoczyna się u lekarza. - Lekarz korzysta z rzetelnej wiedzy medycznej. Może on zlecić badanie hormonów czy drożności jajowodów w zależności od informacji, jakie widnieją na karcie opisu wypełnianej przez pary podczas nauki modelu Creightona. Te dane z karty są podpowiedzią dla lekarza. Na ich podstawie lekarz może postawić trafną diagnozę i leczyć: endometriozę, policystyczne jajniki, chorobę Hashimoto lub jeszcze inne przyczyny niepłodności.

Jak się okazuje, często, dzięki wypełnianej karcie opisu, udaje się wykryć choroby, które bardzo trudno zdiagnozować, np. endometriozę, która powoduje około połowy przypadków niepłodności. - W chwili obecnej można ją stwierdzić przez inwazyjne badania laparoskopowe, a karta zapisu z dużą dozą prawdopodobieństwa endometriozę może podpowiadać – podkreśla siostra Ewa. - Trudno na razie podawać jakieś rzetelne statystyki, choć instruktorzy takie starają się prowadzić. Zdarza się bowiem, że szczęśliwi rodzice, którym udało się począć dziecko po kilku zaledwie spotkaniach, na kolejne spotkania już nie przychodzą. Docierają do nas jednak informacje o kolejnych narodzinach, także podziękowania, świadectwa od tych, którym się udało i jest ich niemało.

Oczywiście naprotechnologia nie zawsze jest metodą skuteczną. Co wtedy? – Jeżeli po dwóch latach rzetelnego stosowania wszystkich zaleceń, nie udaje się doprowadzić do poczęcia dziecka, to wtedy zachęca się parę do adopcji.

Do Fundacji Evangelium Vitae przychodzą małżeństwa, które są niepłodne ale i takie, które chcą odłożyć planowanie ciąży np. z powodu ciężkiej choroby.

- Mamy przypadki, które trafiły do nas po bezskutecznym in vitro i u nich naprotechnologia zadziałała. W naprotechnologii potrzeba, zwłaszcza na początku, sporo cierpliwości.

W Polsce naprotechnologię często wspomaga dietetyka. – To jest taka nasza polska specyfika. Słyszałam od wielu par, że w chwili, gdy zastosowali wszystko, tak jak polecił im instruktor i dodatkowo rozpoczęli dietę, okazało się, że pojawiło się też dziecko. Dieta też bardzo często sprawia, że jakość nasienia u mężczyzn się poprawia.

Dla siostry Ewy naprotechnologia nie jest alternatywą dla in vitro. - To zupełnie różne sprawy, których nie powinniśmy zestawiać i porównywać. My się nie możemy zgodzić na in vitro, gdyż z wielu względów jest dla nas niemoralne. Rozumiemy jednak ból małżonków, którzy nie mogą mieć dziecka i nie chcemy ich pozostawiać samych z tym problemem. To dla nich jest naprotechnologia.

Adriana Boruszewska Doba.pl

Przeczytaj komentarze (1)

Komentarze (1)

poniedziałek, 02.11.2015 10:25
no jak to? To modlitwa juz nie wystarczy? Jakieś "nauki" sa do tego potrzebne? To po co ludowi się wmawia bajki o sile modłów?