Bitwa o przystanki – Klub Radnych przeciw decyzjom burmistrza i rady
Radni miejscy Ząbkowic Śląskich skupieni w Klubie Ząbkowice Nasza Przyszłość nie zgadzają się z decyzjami burmistrza i popierających go radnych w sprawie organizacji transportu w mieście. Krytykują odrzucenie na ostatniej sesji uchwały o uruchomieniu tymczasowego przystanku przy al. Niepodległości oraz propozycje budowy nowego przystanku na obecnym parkingu przy ul. Wrocławskiej na wysokości Legrandu (gdzie parkują samochody ciężarowe).
Komunikacja od kilku lat jest najpoważniejszym z problemów, z jakim borykają się władze samorządowe gminy i powiatu. Zawirowań w sprawie przystanków i przewoźników jest tak dużo, że zwykli mieszkańcy już dawno się pogubili.
Na nowo temat rozgorzał w styczniu tego roku z powodu konfliktu przewoźników i właściciela dworca, przy jednoczesnym zlikwidowaniu uchwałą rady miejskiej przystanków przy al. Niepodległości i placu Jana Pawła II, na których do tej pory zatrzymywali się przewoźnicy obsługujący zarówno połączenia lokalne, jak i dalekobieżne. Przewoźnicy stwierdzili, że na wyremontowanym dworcu, należącym do firmy Neotrans, nie będą się zatrzymywać, gdyż cena za zatrzymywanie się na PKS jest za wysoka (jej maksymalną wysokość również ustaliła rada miejska). Mimo chęci negocjacji wyrażanej przez Neotrans (w mediację włączyło się starostwo), nie osiągnięto kompromisu. Więcej czytaj tutaj.
W związku z tym Klub Radnych Ząbkowice Nasza Przyszłość na ostatniej sesji Rady Miejskiej przedłożył uchwałę o tymczasowym przywróceniu przystanku przy al. Niepodległości. Jak twierdzą radni tego ugrupowania, wcześniej konsultowali ją z burmistrzem Marcinem Orzeszkiem i był on przychylny temu pomysłowi.
Jednak na samej sesji burmistrz opowiedział się przeciw pomysłowi przywrócenia postoju w zatoczce przy Niepodległości, uchwałę większością głosów odrzuciła też rada. Argumentem miał być brak kultury podróżnych, np. śmiecenie, które jest uciążliwe dla okolicznych mieszkańców. Równocześnie, jak mówią radni ZNP, Marcin Orzeszek zapowiedział budowę minidworca autobusowego na ul. Wrocławskiej na parkingu tuż za przychodnią, na wysokości Legrandu, gdzie dziś postój mają samochody ciężarowe.
Opozycyjni radni nie zgadzają się z takimi decyzjami, uważają, że to wyrzucanie publicznych pieniędzy w błoto (trzeba będzie zaadoptować plac na potrzeby podróżnych), a poza tym usytuowanie tego minicentrum przesiadkowego na obrzeżu miasta jest wyjątkowo niekorzystne z punktu widzenia podróżnych. Radni ugrupowania Ząbkowice Nasza Przyszłość napisali więc do mediów oświadczenie, chcąc zwrócić uwagę opinii publicznej na ten problem. Zadają też kolejne pytania, dołączając grafiki z podziału terenów po byłym PKS.
- Kiedy syndyk PKS Dzierżoniów sprzedawał „masę upadłościową”, prawo pierwokupu terenu dworca PKS i terenów przyległych miała gmina Ząbkowice Śląskie, zabezpieczono nawet w budżecie pieniądze na ten cel. Gmina kupiła jednak tylko pas drogowy. Dlaczego? Gdyby zrobiono to racjonalnie, wszyscy przewoźnicy mieliby równy dostęp do miejsc postojowych– mówi Doba.pl Wojciech Maj, radny klubu Ząbkowice Nasza Przyszłość.
Według opozycyjnych radnych sytuacja, do której doprowadziła gmina w oczywisty sposób promuje jednego przewoźnika kosztem wszystkich pozostałych, skazując jednocześnie osoby podróżujące do korzystania z przystanków zlokalizowanych w miejscach niebezpiecznych i bez elementarnych funkcji takich jak zatoka, wiata czy utwardzenie pobocza.
Dariusz Jagieła, działacz Stowarzyszenia Inicjatyw Gospodarczych, nie szczędzi burmistrzowi ostrej krytyki:
- Burmistrz, który powinien reprezentować interes publiczny, zaakceptował to, że jedna prywatna firma będzie dyktować innym prywatnym firmom warunki świadczenia usług, które mają bez wątpienia charakter publiczny. Tym samym zakwestionowano zasadę konkurencyjności na rynku usług, której celem jest ochrona praw konsumentów – w tym przypadku pasażerów. Oskarżam burmistrza o działanie wbrew interesowi publicznemu.
Trzech radnych klubu ZNP proponuje, by minidworzec zrobić w pobliżu byłego dworca PKS, a mianowicie po drugiej stronie budynków PKP, w okolicy parkingu i sklepu z dywanami.
Na oświadczenie klubu radnych odpowiada Urząd Miejski w Ząbkowicach Śląskich:
- W nawiązaniu do oświadczenia Klubu Radnych „Ząbkowice Nasza Przyszłość”, informuję, że przywrócenie przystanku na zatoczce przy al. Niepodległości jest nieracjonalne z uwagi na fakt, iż kilka metrów dalej znajduje się zmodernizowany i w pełni przystosowany do obsługi pasażerów dworzec autobusowy. Z punktu widzenia komfortu mieszkańców i podróżnych, należy dążyć do skupienia wszystkich przewoźników w jednym miejscu, w którym będą mogli bezpiecznie świadczyć swoje usługi. Dlatego przywracanie przystanku na zatoczce przy al. Niepodległości przed dworcem nie jest rozwiązaniem dającym komfort ani bezpieczeństwo dla podróżujących jak i przewoźników - mówi Stanisław Moderski, asystent burmistrza Ząbkowic Śląskich.
Przeczytaj komentarze (41)
Komentarze (41)
Wstyd, że problem nie został jeszcze, tyle czasu! rozwiązany a pasażerowie miotają się między przystankami. Władzo! Od czegoś jesteś, tak?
Bardziej koszmarnego pomysłu niż jakiś dworczyk na dalekiej Wrocławskiej trudno sobie wyobrazić. Tak mogą myśleć ludzie, którzy całe życie przemieszczają sie autami. Służbowymi. No albo własnymi. Toż to chore...