OTCHŁAŃ - recenzja
Fani Cyklu Demonicznego Petera V. Bretta mają powody do radości - 31 stycznia ukaże się pierwsza księga ostatniej części tego cyklu.
Nadchodzi Sharak ka - wielka wojna z demonami, które od tysiącleci nękają ludzi. Zapowiadany Wybawiciel już dawno się objawił, konkretnie nawet dwóch, a jakby sie uprzeć to i więcej, odnalezione runy pozwalają na walkę z otchłańcami i zabezpieczenie całych osiedli i miast w sposób dotąd niespotykany. A jednak ludzie wciąż nie potrafią zjednoczyć się przeciwko demonom i cały czas rozgrywają swoje własne gierki.
Czytanie pierwszego tomu "Otchłani" jest jak jazda rollercoasterem: dzieje się dużo i szybko. Znani bohaterowie pokazują nowe oblicza, do głosu dochodzą też nowi, ciekawi i autentyczni bohaterowie (a ich wątki sprawnie wplecione w akcję), odchodzi jedna z najważniejszych do tej pory postaci. Dowiadujemy się nieco więcej o demonach, skąd i dlaczego przychodzą. Niby historia zmierza w kierunku znanym - Wybawiciel szykuje wyprawę w Otchłań, by zabić Alagai'ting ka, ale nie to jest w tej części najważniejsze. Ważniejsze wydają się być historie zwykłych ludzi, z których właściwie każdy odkrywa swój własny sposób na radzenie sobie z grozą nocy, ich wzajemne relacje i powiązania (ech, wszechobecna polityka), ich rozwój. Teoretycznie powinno to rozmywać akcję jednak, o dziwo, tak nie jest - historia wciąż jest spójna, i wbrew pozorom sprawnie zmierza w jednym kierunku.
Krótko mówiąc, "Otchłań" trzyma poziom pozostałych części cyklu, ciekawi i chociaż rozwiązuje część wątków, nadal pozostawia niedosyt. Znakomita książka na zimowy wieczór, wciąga jak gorące pustynne piaski!
Dodaj komentarz
Komentarze (0)